Pan Robot ratuje moje tegoroczne wakacje, które mijają mi dosłownie na czekaniu od odcinka do odcinka. Już sam pilot był rewelacyjny, a z każdym kolejnym dziwacznym, schizofrenicznym i hipnotycznym odcinkiem jest coraz lepiej. W moim odczuciu Mr. Robot to fantastyczne połączenie Doliny Krzemowej, Fight Clubu i Iluminacji. Mamy tajemniczego i genialnego wręcz hakera z fobią społeczną, walkę z demoniczną korporacją reprezentującą cały drapieżny kapitalizm i obłudę współczesnego społeczeństwa, a do tego jeszcze świetną atmosferę i sposób prowadzenia narracji wręcz przykuwający widza do ekranu. Jako zagorzała fanka Fight Clubu nie wyobrażam sobie by Pan Robot mógł się komuś nie podobać. Trzeba by już być naprawdę wybrednym by kręcić nosem na taki serial.
Cyfrowy mściciel
Elliot Anderson (Rami Malek) jest informatykiem, pracującym dla firmy AllSafe, która zajmuje się zabezpieczaniem danych i likwidowaniem wszelkich przecieków w systemach swoich klientów. Najważniejszym klientem AllSafe jest Evil Corp, korporacja do której należy praktycznie wszystko, a jeśli nie należy, to zaraz będzie, gdyż monopolizuje ona z zawrotną szybkością kolejne gałęzie biznesu, nie oglądając się zupełnie na straty w ludziach. Po zażegnaniu groźnego kryzysu w sieci, Elliot staje się ulubieńcem Evil Corp, reprezentowanego przez demonicznego Tyrella Wellicka (Martin Wallstrom). Korporacja jest pod wrażeniem jego umiejętności, ale nie wie jeszcze, że praca w AllSafe pokazuje tylko jedno oblicze Elliota. To co skromny, znerwicowany i cierpiący na fobię społeczną technik robi po pracy, jest znacznie ciekawsze.
Głównym hobby Elliota, oprócz zażywania dużych ilości narkotyków i sypiania ze swoją dilerką (prawdopodobnie też prostytutką) Shylą (Frances Shaw), jest wykorzystywanie umiejętności informatycznych do szkodzenia każdemu, kto zaszkodził jemu. Przed mrocznym hakerem nie ma skutecznych zabezpieczeń, nic nie jest w stanie go powstrzymać, a w sieci jest po prostu wszechmocny. W ciągu kilku minut Elliot jest w stanie wyciągnąć najgłębsze sekrety swojej terapeutki, sfałszować badania lekarskie czy posłać zbira do więzienia. Przyznam, że tej wszechmocy zazdroszczę mu najbardziej. Podobnie jak chłopcy z Doliny Krzemowej, z Ryszardem, do którego jest bardzo podobny, na czele, ten dziwaczny odludek jest herosem ery cyfrowej, nowym typem super bohatera współczesnej popkultury. Oto prawdziwa alternatywa dla malvelowskiej papki. Wreszcie coś dla widzów, którzy zamiast mięśni i dziwnych mocy, wolą żeby bohater miał niebanalną osobowość i ogromną inteligencję.
Kim jest Pan Robot?
Jakby życie Elliota nie było już dość skomplikowane, w momencie gdy jego kariera rusza do przodu, zgłasza się do niego tajemniczy mężczyzna ubrany w robocze ubranie z naszywką Mr. Robot (Christian Slater). To on wciąga naszego geniusza do współpracy z Fsociety, tajną organizacją walczącą z Evil Corp. Komputerowi terroryści, po pozyskaniu Elliota, mogą wreszcie skutecznie zaszkodzić przeciwnikowi i otworzyć oczy nieświadomym niczego ludziom, żyjącym, za sprawą mrocznej i potężnej korporacji, niczym w matriksie.
Pan Robot to z jednej strony przywódca nieformalnej grupy spotykającej się w opuszczonym wesołym miasteczku, z drugiej zaś mroczniejsze alter ego i tak już mrocznego Elliota. Jest nieobliczalny, a badając skrywane tajemnice duszy chłopaka, nie cofa się przed niczym, nawet przed zepchnięciem go z mostu, byleby tylko uzyskać szczerą odpowiedź. Kogoś wam to przypomina? Choć Elliot, podobnie jak bohater grany przez Edwarda Nortona w Fight Clubie, chodzi cały czas poobijany, niewyspany, zaćpany i przemęczony, to jednak jest to cena, którą chętnie płaci za dotarcie do prawdy. Wraz z nim, słuchając jego nieustającego, wygłaszanego monotonnym głosem monologu, zrywamy kolejne zasłony kłamstwa z otaczającej go rzeczywistości i docieramy do żywego mięsa prawdy. Fascynujący proces!
Nie byłoby dobrego serialu bez naprawdę dobrego, a raczej demonicznie złego czarnego charakteru. Wbrew pozorom Elliot nie jest tu najgorszy, bo choć nie przebiera w środkach, ma krzywdę z dzieciństwa usprawiedliwiającą jego poczynania. Zresztą walczy ze złą korporacją, a więc z czymś gorszym niż on w pojedynkę czy razem z kolegami z Chin będzie w stanie kiedykolwiek zmajstrować. Lubimy go pomimo nadużywania narkotyków, dziwnych nawyków i gekonowatej twarzy o rozbieganych oczętach, a nawet zaniedbania w opiece nad psem można mu jakoś wybaczyć (rybka w słoju to już osobna historia:). Prawdziwym złem jest Tyrell Wellick. Ten pracujący dla Evil Corp złowieszczy typ jest pozbawionym wszelkich skrupułów makiawelicznym intrygantem o uroku rasowego SS-mana. On i jego żona są godną odpowiedzią na Underwoodów z House of Cards. Doprawdy nie sposób przewidzieć następnego kroku Wellicka, który w spojrzeniu ma coś takiego, że boimy się o życie praktycznie każdego jego rozmówcy. Dzięki niemu i Elliotowi, każda scena w tym filmie jest pokręconą niespodzianką i prawdziwą gratką dla głodnych sensacji, a przede wszystkim oryginalności widzów.
Koniecznie muszę też napisać, że bardzo podoba mi się serialowa wersja Marli Singer, czyli Darlene. Marla jest moją najulubieńszą postacią ever i choć Carly Chaikin nigdy nie dorówna Helenie Bonham-Carter, to jednak godnie ją zastępuje w roli rozhisteryzowanej i ekscentrycznej femme fatale.
TAK, ta recenzja mnie zadowala… ;p
Obejrzałam bodajże szósty odcinek i nie wciągnął mnie. Próbowałam się jeszcze zmusić do wcześniejszego ale wyłączyłam bo szkoda czasu.
Tak więc Ty się dziwisz jak komuś się może nie podobać a ja się dziwię skąd te zachwyty:) Najwidoczniej jestem wybredna.
Pozdrawiam
Edit: I kompletnie nie spodobał mi się/nie zdobył mej sympatii główny bohater z tym swoim wytrzeszczem oczu:)
A mnie się on bardzo podoba. W normalnym życiu, w świecie rzeczywistym nie miałby szans, ale w świecie komputerowym jest bogiem. Tradycyjna selekcja naturalne go już nie obowiązuje, choć jest ewidentnie chory psychicznie, brzydki niedostosowany zupełnie. Dla mnie to taki bohater przyszłości (podobnie jak chłopaki z Doliny krzemowej) i fascynuje mnie to, że ten król pacynek o tym wie i potrafi wykorzystać swoją wiedzę.
No i psa przygarnął:)
[…] którymi widz może się napawać, ale na szczęście bez zmęczenia i przesytu ostatniego sezonu Pana Robota. Wszystko, choć bardzo tajemnicze, jest też elegancko zgrabne i zwięzłe, postaci szczególnie […]