Pomiń zawartość →

Guy Lawson, Rekiny wojny

Książka ta to niezwykły zapis rozmów z trzema młodymi ludźmi, jakie przeprowadził Guy Lawson, pisarz publikujący też w magazynie Rolling Stone, zaraz po tym jak światło dzienne ujrzały kulisy ich pracy w charakterze międzynarodowych handlarzy bronią. Będąc jeszcze praktycznie dzieciakami, David Packouz i Efraim Diveroli, wygrali w 2007 roku ogromy przetarg rządowy na dostarczenie do Afganistanu broni i amunicji. Wartość tego przetargu to 300 milionów dolarów i gdyby nie brak doświadczenia, prawdopodobnie udałoby im się go zrealizować. Rekiny wojny to wynik wielu rozmów z handlarzami, a także efekt śledztw dziennikarskich, prezentujący krok po kroku drogę jaką przeszli ci dwaj młodzi ludzie (do których potem dołączył trzeci kolega, Alex Podrizki) pochodzący z porządnych, ortodoksyjnych żydowskich rodzin, od zwykłych nieudaczników życiowych do prawdziwych rekinów wojennego biznesu. To naprawdę zadziwiające, że wszystko, o czym tu czytamy, to nie zawiła fikcja, a nagie fakty.

American dream

Właściwie, oprócz tych wszystkich sensacyjnych wątków, w które zamieszany jest nawet amerykański rząd, jest to historia jednego przypadku maniakalnej obsesji ambitnego chłopaka na punkcie zarobienia ogromnych pieniędzy. Efraim Diveroli, chłopak, o którym potem w sądzie własna matka i rabin powiedzą, że powinien trafić do więzienia, to charyzmatyczny szaleniec, geniusz biznesowych przekrętów, który, gdyby działał w innej branży niż zbrojeniowa, pewno doszedłby na sam szczyt. Jako osiemnastoletni bezrobotny, który zakończył edukację na pierwszej klasie liceum, nie bardzo wiedział co z sobą zrobić. Wszystko się zmieniło, gdy niemal naturalnie (bo wujek też się tym zajmował) postanowił zostać handlarzem bronią. Zapewne dzień, w którym odkrył stronę z rządowymi przetargami na dostawy broni, w których w dodatku mogły startować małe firmy po preferencyjnych warunkach, był dla niego niczym wizyta w sklepie z cukierkami dla małego dziecka. Po kilku nieudanych próbach, zaczął wygrywać przetarg za przetargiem, stając się bardzo szybko naprawdę bogatym człowiekiem. Pracy miał tak dużo, że musiał poprosić kogoś o pomoc i tak w historii pojawia się jego o kilka lat starszy kolega Packouz. Od razu może wyjaśnię na czym ich zajęcie gównie polegało. Chodziło o dostawy broni do Iraku i Afganistanu, w których w tamtym czasie USA prowadziły działania wojenne. Chłopcy nie mieli oczywiście produkować tych wszystkich pukawek i kulek, ale znajdować sprzęt z demobilu, pociski z jaskiń i bunkrów poukrywane gdzieś na Bałkanach, które pasowałyby do sowieckich systemów krajów, w których toczyła się wojna. Pentagonowi nie na rękę było wchodzenie w układy z szemranymi typami z półświatka, dlatego też firmy takie jak ta, były dla Amerykanów użyteczną przykrywką. By wygrać kontrakt na rządowe dostawy, trzeba było zaoferować jak najbardziej konkurencyjną (czyli jak najniższą) cenę na swoje usługi. Oczywiście nasi śmiałkowie najpierw podali cenę i wygrali kontrakt na 300 milionów, a dopiero potem zaczęli zastanawiać się nad szczegółami logistycznymi.

Sprawy naprawdę szybko zaczęły wymykać się spod kontroli, a w aferę zamieszany był nie tylko amerykański rząd, oficerowie i dyplomaci, ale też kilku szemranych poddostawców, albańscy politycy, mafia i cała armia skorumpowanych urzędników. To wszystko jest naprawdę złożone i skomplikowane, ale też jednocześnie szalenie ciekawe.

Zaniedbania i manipulacje

Tak, to rządowym zaniedbaniom i manipulacjom poświęcona jest w głównej mierze ta książka. Patrzenie przez palce i zatajanie niewygodnych faktów zdaje się być w świetle przedstawionych dowodów, prawdziwą specjalnością Amerykanów, od których zależały losy wojny w Afganistanie.

Rekiny wojny, Guy Lawson

Mnie jednak, oprócz politycznych intryg i prawnych niuansów, najbardziej zainteresowała w Rekinach wojny psychologia postaci, szczególnie Diverolego. Sucha, fachowa narracja Guya Lawsona, pozbawiona jakichkolwiek upiększeń i zabiegów literackich nie będących czystą sprawozdawczością, nie była w stanie zatrzeć niesamowitego wrażenia jakie robił na innych ten chłopak. To żywy dowód na to, że Fortuna sprzyja odważnym, dla chcącego nic trudnego i innych prawd wyrażających metafizyczny sens ogromnej wiary we własne siły. Nasz bohater dorobił się milionów nie mając na początku praktycznie niczego poza zapałem, ambicją i nieograniczoną liczbą godzin, które mógł poświęcić na przeglądanie strony internetowej z rządowymi zamówieniami. Z uporem maniaka pracował po osiemnaście godzin na dobę, co mu się bardzo chwali. Mniej chwalebne jest już to, jak ciągle wspomagał się alkoholem i narkotykami, oraz jak bardzo jego wybuchowy charakter dał się we znaki jego wszystkim współpracownikom i bliskim. Nie mniej jednak zaradności i pomysłowości (połączonej z niesamowitym talentem do manipulacji faktami) mógłby pozazdrościć mu niejeden młody polski startupowiec.

Czy uważam, że George Bush zrobił coś dobrego dla naszego kraju, najeżdżając Irak? Nie. Ale czy jestem z tego zadowolony? Nie wiecie nawet, kurwa, jak. Mam wielką nadzieję, że Bush przeprowadzi inwazję na kolejne państwa, ponieważ jest to korzystne dla moich interesów.

Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, gdyż dzięki niej miałam do czynienia z kawałkiem naprawdę porządnej dziennikarskiej roboty, mającej na celu pokazanie nam brudnych manipulacji i skomplikowanych przekrętów stojących za losem całych narodów ogarniętych wojną, oraz za tym jak, w sensie geopolitycznym wygląda współczesny świat. Epilog tej opowieści jest dość pesymistyczny, ale szczegółów już nie będę zdradzać. Za to na pewno z chęcią pomaszerują do kina na filmową adaptację, w której w jednej z głównych ról zobaczymy Milesa Tellera. Zapowiedzi wyglądają bardzo obiecująco :)

Tytuł książki: Rekiny wojny. Jak trzech kolesi z Miami Beach stało się najbardziej niezwykłymi przemytnikami broni w dziejach
Autor: Guy Lawson

Opublikowano w Książki

Komentarz

  1. […] jednak na seans, a wcześniej przeczytałam książkę (o której możecie dowiedzieć się więcej tutaj), i nie żałuję, gdyż Rekiny wojny to jedna z tych historii, która pokazuje nam o co tak […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *