Pomiń zawartość →

The Get Down

To jest absolutnie fantastyczne widowisko i zachęcam każdego do jego natychmiastowego obejrzenia. Nie ważne czy lubicie hip-hop, czy wiecie cokolwiek o najnowszej historii USA i czy bawią was nastoletnie przebieranki. Zapewniam, że jeśli macie odrobinę artystycznego wyczucia, pokochacie ten serial i tak jak ja będziecie ubolewać nad tym, że Netflix wypuścił na razie tylko sześć (na szczęście dość długich) odcinków. Sama nie jestem umuzykalniona, a już hip-hop nie mógłby mnie obchodzić mniej, jednak gdy przysiadłam z bratem do pierwszego odcinka, urzekło mnie wprost to, co zobaczyłam. Pomyślałam od razu, że to już nawet nie jest serial, a potężne widowisko, które w magiczny sposób łączy muzyczną komedię z szekspirowskim dramatyzmem. Jest muzyka, przemoc, przyjaźń, polityka, miłość i seks, ale przede wszystkim każdy kadr pulsuje świeżą energią młodości. Wszystko stało się jasne, gdy na koniec pilota zobaczyłam, że odcinek wyreżyserował Baz Luhrmann. Jeśli lubicie jego Romea i Julię, pokochacie The Get Down.

Twórcy Vinyla na pewno ubolewają, że ich serial nie był nawet w połowie tak dobry. Kanye West pewno ubolewa, że go w The Get Down nie obsadzono:)

Gorączka letniej nocy

Akcja serialu rozgrywa się w samym środku rekordowo upalnego 1977 roku w Nowym Jorku. Jesteśmy na Bronksie, zamieszkałym głównie przez czarnoskórych, którzy żyją w biedzie i strachu przed licznymi ulicznymi gangami. Dzielnica wygląda jak po apokalipsie. Ruiny i zgliszcza to główna dekoracja do większości scen, no chyba, że akurat znajdujemy się w klubie disco.

Głównym bohaterem The Get Down jest nastoletni Ezekiel (Justice Smith), który po starcie rodziców mieszka z ciotką i wujkiem. Chłopak nie tylko ma niesamowite wyczucie rytmu, dzięki któremu znakomicie gra na fortepianie, ale też ma głowę do słów. Gdyby urodził się w innym miejscu i czasie, byłby wielkim poetą, a że mieszka na Bronksie, zaczyna rapować. Jego umiejętności doskonale wpisują się w to, czym od niedawna pulsuje ulica. Jesteśmy oto światkami najbardziej płodnej epoki jeśli chodzi o twórczość muzyczną. Punk i disco nabierają rozpędu na całego, ale co najważniejsze, rodzi się hip-hop. Gdy Ezekiel, buszując po ulicach i klubach ze swoją nieodłączną ekipą małych łobuziaków, spotka artystę o pseudonimie Shaolin Fantastic (Shameik Moore), znajdzie brakujące ogniwo czegoś naprawdę wielkiego i wybuchowego. Jego nowy kolego, uczeń słynnego Grandmastera Flasha, to wizjoner muzyczny, robiący cuda z płytami gramofonowymi. Oczywiście, takich jak ci dwaj jest na Bronksie od groma, ale tylko ci mają wizję i wolę stania się naprawdę wielkimi, a motywacją jest dla nich głównie wyprowadzka. Bronx to naprawdę cudowne miejsce, mówiąc ironicznie, skoro największym marzeniem każdego z wychowujących się tu nastolatków, jest jak najszybsza ucieczka z tego biednego, zrujnowanego, skorumpowanego grajdołka.

The_Get_Down

Wraz z rozwijającym się w oszałamiającym tempie wątkiem muzycznym, śledzimy także równoległe historie, czyli intrygę polityczną związaną z wyborami nowego mera miasta, a także fantastyczną love story dziejącą się pomiędzy poetą z bożej łaski Ezekielem, a piękną disco diwą Mylene (Herizen F. Guardiola). Dla porządku tylko dodam, choć to oczywiste przecież:), że Mylene jest córką pastora:).

Ach, młodym być…

Twórcom serialu wybuchnął w głowie prawdziwy róg obfitości z całą masą pomysłów na to, jak połączyć musical, dokument, dramat, baśń i o czym tam jeszcze można zamarzyć. Najdziwniejsze jest to, że w jakiś cudowny sposób to wszystko ze sobą współgra, a nawet gra i buczy. Niby kakofonia dźwięków i obrazów, niby chaos i anarchia, a jednak nie gubimy się ani na chwilę. Cała masa wątków głównych i pobocznych prowadzona jest z żelazną dyscypliną i niesamowitym wyczuciem czasu. No dosłowne jest jak w pierwszych wykwitach hiphopowej kultury, w których umiejętności i ciężka praca nad warsztatem liczą się tak samo jak swobodny przepływ słów w głowie, wykwitający na ustach Ezekiela natchnionymi improwizacjami. Do tej pory nie przypuszczałam, że młodych buntowników, próbujących wydostać się ze swojej niedoli, można pokazać w tak wyrafinowany sposób. Szkoda tylko, że Luhrmann nie zrobił wszystkich odcinków, bo mielibyśmy prawdopodobnie do czynienia z arcydziełem, ale i tak jest znakomicie. Patrząc na dynamiczne nie do wyobrażenia sceny, nie myślałam nawet filmowo, bo The Get Down to prawdziwy koncert, przedsmak hip-hopowej opery, która z żywiołową mocą młodości jest w stanie poderwać do tańca nawet największych sztywniaków. Aż chce mi się krzyknąć „Ludzie, ale miałam dobry weekend dzięki temu serialowi!”. Teraz wydaje mi się, że pieniądze wydane na subskrypcję Netflixa to najlepsza inwestycja w życiu.

Jak już się zdążyliście zorientować, wpadałam po uszy i pewno obejrzę te sześć odcinków jeszcze raz i może jeszcze jeden:). Zwyczajnie wszystko mi się tu podoba, a to się rzadko zdarza.

Moją ulubioną postacią jest charyzmatyczny w ironiczny sposób Shaolin Fantastic, prawdziwe dziecko swojej epoki. Serialowy czas to moment, w którym na ekrany kin wchodzą Gwiezdne wojny, a filmy z Brucem Lee są na absolutnym topie. Dlatego też Shao gada, jakby był buddyjskim mnichem i stosuje uczone maksymy swego Grandmastera miksowania w realnym życiu. Chłopak, podobnie jak wielu innych bohaterów tego serialu, jest geniuszem tego co robi. Ma wyraźny styl, wyczucie i lekki bałagan w głowie. Urzekło mnie także to, jak się z Ezekielem ładnie dobrali. Chłopcy mają taką ekranową chemię, że mogłaby im pozazdrościć niejedna para amantów. Ciekawym uzupełnieniem jest dla nich przyjaciel Ezekiela, Dizzee (Jaden Smith), mistrz graffiti, umieszczający swe dzieła na pociągach, starych budynkach i w tunelach. Gdyby to był renesans, chłopcy byliby kolejno kompozytorem, poetą i malarzem, tworząc grupę, o której uczylibyśmy się z podręczników. A że przyszło im żyć w Nowym Jorku w latach 70. są nastoletnimi buntownikami, wykorzystującymi swoje talenty do wyrażenia pragnienia wolności. Ach, młodość…

Na szczególną uwagę w The Get Down zasługują także znakomite kostiumy, szczególnie stroje wzorowane na uniformach prawdziwych członków nowojorskich gangów z tamtych czasów. No i oczywiście muzyka! Nie pozbędziecie się tych bitów z głowy przez długie tygodnie.

Nie ważne, że na ekranie widzimy upalne nowojorskie lato, a nasi bohaterowie, ubrani zgodnie z ówczesną modą w golfy, skórzane kurtki i bluzki z tworzyw sztucznych, a do tego mający bujne i na pewno nie przepuszczające powietrza afro na głowie, pocą się obficie. I tak ten serial to najbardziej świeża i ożywcza rzecz, jaką wyprodukowano ostatnimi czasy. Mówię wam, załatwcie sobie wolne i obejrzycie wszystkie odcinki naraz. Nie pożałujecie.

Opublikowano w Seriale

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *