Udało nam się wczoraj całkiem legalnie i darmowo obejrzeć online przedpremierowo Fankę i spieszę donieść, że jeśli liczycie na lekką i przyjemną francuską komedię, to lepiej odpuście sobie seans. Jeśli jednak chcecie obejrzeć coś innego niż zwykle, intrygującego i bawiącego raczej czarnym humorem, to naprawdę polecam. Jest to dość odjechana historia Muriel (Sandrine Kiberlain), obsesyjnie wręcz zakochanej w pop gwiazdorze Vincencie Lacroix (Laurent Latiffe). Podobizny piosenkarza zdobią każdą ścianę w jej domu, a każdy koncert czy wywiad Vincenta jest przez nią bacznie, najczęściej na żywo, oglądany. Jednym słowem najwierniejsza fanka i to już od 20 lat. Oprócz muzyki, dość przeciętne życie rozwódki pracującej w salonie urody, Muriel ubarwia sobie opowieściami, którymi hojnie raczy nielicznych znajomych. W tych historiach zawsze dzieją się rzeczy mało prawdopodobne, występują osoby zbyt znane, by ktokolwiek mógł Muriel uwierzyć. Wszystko to jednak do czasu.
Idol u mych drzwi
No któż nie marzy o tym by ich idol, niesamowitym zrządzeniem losu, wpadł sobie do nas od tak na kawkę? Otóż Muriel przeżywa to naprawdę. Vincent zjawia się u niej w środku nocy, pamiętając, że wysłała mu masę listów i podarunków, i prosi o pomoc w bardzo nietypowej sprawie (kto pomoże jak nie zaślepiona fanka, która zgodzi się na wszystko?). Przez przypadek miał udział u niefortunnym zejściu na tamten świat swej uroczej partnerki i teraz ktoś musi mu dopomóc w pozbyciu się owiniętych w makatkę zwłok (bardzo solidnie i sprawnie owiniętych, muszę dodać). Muriel godzi się na wszystko, oszołomiona obecnością ukochanego artysty, ale myliłby się ten kto by sądził, że fanka będzie ślepo wypełniać instrukcje i posłusznie weźmie na siebie całe ryzyko, a w razie wtopy także i winę. I tu przerwiemy by nie psuć suspensu.
Bardzo podoba mi się to jak jest prowadzona narracja w tym komediowym kryminale. Ukazywanie historii z dwóch różnych punktów widzenia, granie z naszymi wyobrażeniami o lekko nienormalnej fance i jej nieszczęsnym, umęczonym nadmiarem miłości obiekcie uwielbienia, wreszcie pozwolenie nam na snucie domysłów co do przeszłości głównych postaci, bo wprowadzenie tu jest raczej szczątkowe, to wszystko sprawia, że Fanka jest naprawdę oryginalnym filmem, choć może nie wybitnym, najcięższego kalibru. Zawsze miło jest dać się przyjemnie zaskoczyć w kinie.
Kosmetyczka jak Raskolnikow
Nie chodzi mi oczywiście o wielkie dylematy moralne, ale o sposób przedstawienia policyjnego śledztwa. W scenach przesłuchań, niepozorna, chuda (przyznajmy to, podobna do głodnej kury) Muriel, okazuje się prawdziwą twardzielką, czego nie można powiedzieć o osobach ją przepytujących. To prawdziwa wojna psychologiczna, próba wytrzymałości, w której zmyślanie na dowolny temat, czyli to co nasza fanka ćwiczyła przez całe życie jak przypuszczam, okazuje się akurat tą jedyną cechą, która może uratować skórę jej i Vincentowi. A czy uratuje? O tym musicie się już sami przekonać. Zapewniam, że momentami napięcie jest tak duże, że aż by się chciało by ktoś zaświecił podejrzanym w oczy lub rzucił krzesłem dla rozładowania emocji.
Fanka jest bardzo ciekawa nie tylko w warstwie kryminalnej, ale i na poziomie psychologicznym. Patrzymy na ciągłe zmaganie się dwóch żywiołów i dość nietypowe odwrócenie ról. W końcu to Muriel przez dwadzieścia lat śledziła każdy krok piosenkarza, a teraz on ją nachodzi i jest praktycznie zdany na jej łaskę. Takie rzeczy mogą nieźle namieszać w głowie nawet całkiem zdrowym osobom, a co dopiero szurniętej fance. Spokojnie, to nie jest jeden z TYCH filmów.
Podczas seansu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś mi jednak przeszkadza i to nie w samym filmie, ale we własnej głowie. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że dziesiątki sezonów seriali kryminalnych pozbawiły mnie ogromnej radości ze śledzenia wciągającej fabuły, na rzecz wiecznych dociekań ,,jak to zrobić by policja nas nie złapała”. Też tak macie? Vincent ściera krew, a ja od razu myślę, że powinien użyć chlorowego wybielacza, żeby technicy nie wykryli śladów w ultrafiolecie. Obłęd. Swoją drogą, choć to francuski, nie amerykański film i realia są nieco inne (bardziej realistyczne jeśli chodzi o możliwości techniczne służb ścigania) to pocieszni detektywi prowadzący sprawę Vincenta też chyba wiele kryminałów widzieli, co przekłada się na ich dociekliwość i wyobraźnię.
Choć liczyłam na to, że Fanka okaże się typową komedią romantyczną, absolutnie nie jestem rozczarowana, że tak nie jest. Z wielkim zadziwieniem stwierdziłam, że detektyw Mąż z Nieobliczalnych i pani sędzia z 9 miesięcy później, znakomicie sprawdzają się w rolach mniej komediowych, wymagających zupełnie innych umiejętności aktorskich niż prezentowali dotychczas. Dzięki nim mam wrażenie, że postaci fanki i jej idola żyją w mojej wyobraźni i z wielką chęcią obejrzałabym drugą cześć ich przygód, na przykład pokazującą co im się przez lata wcześniej przydarzało, że są aż tak pokręceni i tak dobrze radzą sobie w zbrodniczym duecie.
Komentarze