Zmożona długotrwałym chorowaniem, od wielu dni zmasakrowana przez katar i inne grypowe dolegliwości, postanowiłam poprawić sobie humor lekkim i zabawnym seansem. To się udało tylko połowicznie, bo Focus to komedia taka trochę na siłę i jakby niedokończona. Dowcip jest, ale trochę za mało i jakiś taki dziwny. Romans, jak najbardziej, tyle że co to za miłość, gdy ktoś jest aż tak zimnym draniem jak postać Willa Smitha, a my do końca nie wiemy co było naprawdę, a co na niby. Wszystko to jednak nic przy brakach scenariuszowych, przez które zamiast filmu oglądamy praktycznie bardzo długi teledysk, do którego tylko gdzieniegdzie powstawiano dialogowe przerywniki.
Złodziej o czułym sercu
Filmów takich jak ten widzieliśmy już wszyscy mnóstwo, a i tak zawsze miło jest obejrzeć kolejny, pod warunkiem, że dobry. Nie ma to jak złodzieje i oszuści przechytrzający siebie nawzajem. Głównym bohaterem Focusa jest Nicky (Will Smith), złodziej, który jest już legendą w swoim fachu. Jego talent do pozbawiania ludzi portfeli i zegarków, równać się może tylko z jego umiejętnościami organizacyjnymi, które zmieniły drobny biznes w niemal korporacyjny przemysł na wielką skalę. Swój bardzo dochodowy interes Nicky cały czas poszerza o kolejne gałęzie oszukańczego i złodziejskiego procederu, a w kolejnym wielkim skoku pomagać ma mu przypadkowo spotkana dziewczyna. Jess (Margot Robbie) aż się pali do roboty i choć nie jest aż tak utalentowana jak jej nauczyciel, to jednak dysponuje ogromnym (we własnym mniemaniu głównie) seksapilem, który skutecznie odwraca uwagę potencjalnych ofiar od fantów, których zaraz zostaną pozbawieni. Oczywiście, skoro mamy na ekranie dwoje pięknych ludzi, zaraz też pojawi się romans i zdrada, a potem kolejna szansa na wielki skok. Szczegółów oszczędzę, bo cały pomysł na tę pustą błyszczącą filmową wydmuszkę opiera się na niespodziankach. Szkoda tylko, że wprowadzenie i cała oprawa są tak powierzchownie i tandetnie poprowadzone, że właściwie nic nas kolejne zwroty akcji nie obchodzą.
Zmarnowana szansa
Na plus dla Focusa należy zaliczyć to, że choć występuje tu Will Smith (ostatnimi czasy król kiepskich filmów) to nie ma tu nikogo więcej z jego rodziny. W zastępstwie ckliwego syna i demonicznej żony, pojawia się niestety jednak inne aktorskiedrewno, czyli Margot Robbie. Dziewczę to może i ładne, na pewno zgrabne i bardzo świadome swej seksualności, ale niestety zupełnie nie nadające się przed kamerę. Gdyby to jeszcze była reklama bielizny, albo pokaz obcisłych sukienek koktajlowych, to aż tak by nie raziła, ale niestety przy Willu wychodzą jej wszystkie niedociągnięcia.
Focus to mimo wielu wad film wart obejrzenia, ponieważ to bardzo dobry przykład dobrego i złego aktorstwa, pokazujący, że wcale nie chodzi o wygląd. Oto (w moim osobistym i subiektywnym rankingu) wcale nie najprzystojniejszy Smith, który jednak widać, że świetnie czuje się przed kamera i wie co robić z twarzą, pochłania we wspólnych scenach całą uwagę widza, podczas gdy obiektywnie bardzo atrakcyjna Margot w najlepszym razie robi za dobre tło. Prawdopodobnie chodzi o to, że Smith dysponuje dużym wyczuciem i urokiem osobistym, którego Margot jest zupełnie pozbawiona. Prawdą jest też jednak to, że może patrzyłabym na to wszystko nieco inaczej gdyby nie Wilk z Wall Street i występy z DiCaprio, które raz na zawsze zbrzydziły mi pannę Robbie. Gdybym była reżyserem i szukała kogoś do obsadzenia roli zepsutej i styranej przez życie prostytutki, to ona byłaby moim pierwszym wyborem. Gdybym jednak chciała powtórzyć sukces Pana i Pani Smith z tą całą chemią między bohaterami (a przy drobnych poprawkach była tu na to szansa), to wybór powinien paść na kogoś o mniej lubieżnym spojrzeniu, mniej wydętych wargach i czole choć minimalnie skalanym myśleniem.
Oprócz ujmującej mimiki pana Smitha, warto obejrzeć ten film też dla drugiego planu. Szczególnie podobał mi się Adrian Farhard, czyli robiący szalone miny i opowiadający zbereźne dowcipy wspólnik Nicky’ego, oraz złowieszczy Gerald McRaney (Tusk z drugiej serii House od Cards) w roli nie powiem kogo, żeby nie psuć niespodzianki.
Najlepiej podsumować w ten sposób: fajny film, ale d*py nie urywa. Moi znajomi są tym filmem zachwyceni mi natomiast brakowało w nim napięcia i emocji. Niemniej film całkiem fajnie zaplanowany, momentami zabawny. Może jestem przyzwyczajony do mocniejszych filmów, bo z reguły oglądam thrillery czy kino akcji ( i nie mam tu na myśli filmów sensacyjnych). 6/10