Będzie to pierwszy w długiej historii mojego bloga wpis czysto estetyczny. Wcześniej nie podejmowałam się tej tematyki, bo jako minimalistka zwyczajnie nie posiadam zbyt wielu rzeczy, o których mogłabym pisać, a moja jedyna pasja, czyli czytanie, nie wymaga ani specjalistycznego sprzętu, ani dizajnerskich dodatków. Tak przynajmniej myślałam do niedawna. Mój programowy minimalizm nie oszczędza niczego poza rzeczami aktualnie mi niezbędnymi. Nic nie jest bezpieczne, nawet książki. Jeśli wiem, że czegoś więcej nie przeczytam, natychmiast to sprzedaję lub oddaję (tak, nawet prezenty od rodziny). Jeśli księgozbiór zaczyna wypełzać z jedynego regału w moim domu, natychmiast stosuję ostrą selekcję. Moim książkami zasiliłam sporo domowych biblioteczek znajomych, a także niejedną bibliotekę publiczną. Dlatego też raczej nie zobaczycie u mnie zdjęć zapełnionych półek, czy tomów ułożonych w wymyślnej kolorystyce. Minimalizm jest radykalny.
SkomentujKategoria: Książki
Niedawno pisałam o inspirowanym Czarodziejską górą Tomasza Manna dreszczowcu pt. Lekarstwo na życie, a tu znowu trafił mi się rarytas na ten sam temat. Już nie samym oryginałem niemieckiego geniusza i wariacją Murakamiego w Norwegian Wood może się teraz żywić moja wyobraźnia. Dzięki Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego i jego rewelacyjnej Serii z Żurawiem otrzymujemy oryginalną opowieść o poszukiwaniu duchowej wolności w czasach zniewolenia. Oprócz jawnych, bezpośrednich nawiązań do twórczości Manna, Seiler oferuje nam to, co najcenniejsze, czyli niepowtarzalny klimat odosobnienia, uczucie bycia poza czasem i międzynarodowe towarzystwo prawdziwych oryginałów, czyli wszystko to, za co czytelnicy na całym świecie kochają twórczość niemieckiego prozaika.
3 komentarzePo Magii sprzątania Marie Kondo, przyszedł czas na Magię olewania. Nie dajcie się zwieźć, gdyż nie jest to tylko parodia poradnika japońskiej mistrzyni domowych porządków, ale całkiem praktyczny instruktaż przejmowania kontroli nad własnym życiem. Oczywiście trochę iskierek radości z metody KonMari też tu znajdziecie, gdyż autorka wypróbowała magię równo ułożonych ubrań i stojących na baczność skarpetek na sobie, co zainspirowało ją do pójścia krok dalej. Jako zapalonej minimalistce, bardzo podobają mi się jej pomysły na to, by, podobnie jak porządkujemy domy, usuwając z nich zbędne rzeczy, tak samo możemy uporządkować własne życie, pozbywając się nadmiaru spraw i ludzi, którzy zwyczajnie nas nie obchodzą, lub nie obchodzić powinni. Jeśli jeszcze to Was nie zachęciło, to spieszę donieść, że oryginalny tytuł tego poradnika brzmi The Life-Changing Magic of Not Giving a F*ck. Sympatycznie, prawda?
2 komentarzePrzyznam się szczerze, że nie jestem wielką entuzjastką gier komputerowych. Przywykłam do myślenia o graczach, jako o osobach leniwych, mało rozgarniętych, wyalienowanych społecznie, którzy są przy tym za mało inteligentni by przeczytać jakąś powieść z prawdziwą fabułą. Tak myślałam, bo taki był klimat wokół graczy w latach 90-tych, kiedy to rodzice i nauczyciele spoglądali na bladych młodzieńców po zarwanych nocach, rozmawiających ze sobą jakimś szyfrem, ze szczerym zdziwieniem i oburzeniem. Dopiero niedawno nauczyłam się doceniać gry, ale też pośrednio. Mam mianowicie nastoletniego brata, który martwi rodziców długim przesiadywaniem przed ekranem, a ja ich uspokajam, że wszyscy moi koledzy z liceum, którzy w podobny sposób spędzali czas, wyszli naprawdę na ludzi i mają się lepiej niż niegrający rówieśnicy. Gdy dotarło do mnie, że to co mówię, jest prawdą, a nie tylko próbą wyciszenia rodzinnej awantury, zaczęłam się zastanawiać, jak to z tymi grami naprawdę jest, co akurat zbiegło się z moją lekturą SuperBetter. Po lekturze tego niezwykłego instruktażu auto rozwoju, doceniam jak nigdy zalety konkurencji w przestrzeni wirtualnej, choć sama nadal nie mam zamiaru do niej dołączyć. Zwyczajnie wiele z tego robię już od dawna, tylko nie nazywam tego grą, a praktykowaniem wewnętrznej dyscypliny.
SkomentujZaczęłam słuchać tego audiobooka niedługo po obejrzeniu filmu Ostatnia rodzina, a skończyłam dopiero teraz. Nie dość, że jest to rzecz bardzo obszerna, to jeszcze tak bogata w treść, że nie można tego zwyczajnie odsłuchać, a trzeba się podelektować, sporo wynotować do późniejszego przestudiowania, czasem także posłuchać tego samego fragmentu jeszcze raz i jeszcze. Taki to audiobook!
KomentarzTytuł obiecywał wszystko to, czym na co dzień bardzo się interesuję, bo to książka nie tylko o Japonii, ale i o tym jak pozostać w zdrowiu i szczęściu do setki. Na koniec jednak okazało się, że o najwartościowszej rzeczy, czymś do czego nieświadomie lgnęłam przez całe życie, nie wspomniano w tytule. Artystyczny szał, twórczy przepływ, stan flow, będący najbliżej ostatecznej szczęśliwości, to coś, co obok diety, ćwiczeń, pogodnego nastawienia i jasnego celu, trzyma przy życiu japońskich seniorów, czyniąc z nich wzór do naśladowania dla wszystkich innych nacji na świecie. Opisani w tej książce ludzie, nazywani takumi, to samorealizujące się jednostki, jakich wielu także w innych kulturach, ale tylko w Japonii mają oni swoją nazwę, a ich podejście do pracy i styl życia utrwalony został w wielowiekowej tradycji.
3 komentarzePrzewrotnie, bo w Dniu Kota, piszę dziś o psach, a właściwie o jednym psie w wielu wcieleniach. Jeśli szukacie idealnego prezentu dla psiarza, sami zastanawiacie się czy nie zostać opiekunem czworonoga lub też leczycie złamane serce po odejściu kudłatego przyjaciela, ta książka może okazać się strzałem w dziesiątkę. Nie mam wątpliwości, że, podobnie jak na całym świecie, u nas ta powieść stanie się również szalenie popularna. Jej powodzeniu z pewnością przysłuży się wchodzący dziś na ekrany film o tym samym tytule. Spójrzcie tylko na te psie wierne oczy na plakatach i okładkach. Któż mógłby się im oprzeć?
4 komentarzePowieść ta reklamowana jest przede wszystkim jako źródło inspiracji dla mającego wczoraj premierę w TVN serialu Belle Epoque, ale warta jest Waszej czytelniczej uwagi także ze względu na swoje własne, osobne od produkcji telewizyjnej walory. Oglądając tylko serial, na pewno zauważycie inspiracje kostiumowymi kryminałami rodem z Wielkiej Brytanii i USA. Takie widowiska jak Ripper Street, Peaky Blinders, a ostatnio Taboo, to wzorce tego jak powinno się pokazywać w nowoczesnej odsłonie mroczne opowieści z przeszłości i z pewnością twórcy Belle Epoque właśnie na nich się wzorowali. Za to powieść panów Bukowskiego i Dancewicza przywodzi na myśl najlepiej napisane retro kryminały, w których to Polacy są od dekad prawdziwymi mistrzami. Choć akcja powieści toczy się w Krakowie, nie można podczas lektury nie pomyśleć o Wrocławiu z kart powieści Marka Krajewskiego, czy choćby o Lublinie Marcina Wrońskiego.
2 komentarzePo tej powieści bardzo trudno się pozbierać. Głowę rozsadza, szczęka opada, treść porażająca. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, mocnego i szczerego. Nazwisko autora nic mi nie mówiło, a już miejsce i czas (Węgry, lata 50′ i 60′) są dla mnie zupełnie niezbadanym rewirem. Decyzję o przeczytaniu Wykorzenionych podjęłam pod wpływem informacji na okładce, mówiącej, że autor, niedługo po skończeniu książki, popełnił samobójstwo. Brzmi tragicznie, ale i intrygująco. Po skończeniu lektury i pozbieraniu się po tak gwałtownym czytelniczym doznaniu, zrozumiałam, że ktoś, kto miał w duszy podobną opowieść, nie mógł być w stanie dłużej spokojnie żyć. Jestem pewna, że każdy, kto przeczyta, także to jasno zrozumie.
KomentarzBlogowanie o książkach jest, oprócz wszystkiego innego, przede wszystkim procesem wiecznego uczenia się, o czym książki takie jak Światło i mrok co jakiś czas mi przypominają. Myślisz sobie, a co mi szkodzi przeczytać?, dobrze się przecież nauczyć czegoś nowego. Cieszysz się już nawet na myśl, że dowiesz się czegoś o Japonii, kraju, który śni ci się po nocach i który (gdyby nie fundusze) mógłby być twoim domem. Wreszcie zabierasz się za lekturę, gratulując sobie w myślach, że tak naprawdę, dzięki czytaniu japońskich klasyków, fundujesz sobie darmowy kurs japonistyki i to bez konieczności uczenia się skomplikowanego alfabetu, nie do ogarnięcia dla twojego mózgu. No same plusy zupełnie, a potem zaczyna się walka. Nieszczególnie obszerny tom okazuje się pochłaniaczem czasu i uwagi na długie tygodnie, bohaterowie, niby zwyczajni i prości, stają się dla czytelnika sadystycznymi potworami (o tym, czym męczą, poniżej), a sam sposób opowiadania jest tak boleśnie wyrafinowany, że w pewnym momencie zaczynasz myśleć, że chyba łatwiej by było zgłębiać tajniki japońskiej gramatyki niż meandry życia wewnętrznego opisanych tu postaci. Zapewniam jednak, że warto dać się przewlec, przeczołgać, przez te opisy i dialogi, choćby dla końcowej satysfakcji, że daliśmy radę i że do naszej pamięci została załadowana cała wielka baza wiedzy na temat historii społecznej i kulturowej Kraju Kwitnącej Wiśni.
Skomentuj









