Tytuł obiecywał wszystko to, czym na co dzień bardzo się interesuję, bo to książka nie tylko o Japonii, ale i o tym jak pozostać w zdrowiu i szczęściu do setki. Na koniec jednak okazało się, że o najwartościowszej rzeczy, czymś do czego nieświadomie lgnęłam przez całe życie, nie wspomniano w tytule. Artystyczny szał, twórczy przepływ, stan flow, będący najbliżej ostatecznej szczęśliwości, to coś, co obok diety, ćwiczeń, pogodnego nastawienia i jasnego celu, trzyma przy życiu japońskich seniorów, czyniąc z nich wzór do naśladowania dla wszystkich innych nacji na świecie. Opisani w tej książce ludzie, nazywani takumi, to samorealizujące się jednostki, jakich wielu także w innych kulturach, ale tylko w Japonii mają oni swoją nazwę, a ich podejście do pracy i styl życia utrwalony został w wielowiekowej tradycji.
Mieć po co żyć
Tytułem tego poradnika jest termin ikigai, który Japończycy tłumaczą jako „szczęście płynące z bycia stale zajętym”. Okazuje się (choć nie jest to znowu aż takie wielkie odkrycie), że jeśli ktoś ma po co żyć, żyje mu się przyjemniej, zdrowiej i znacznie dłużej niż rówieśnikom w depresji i wypalonym zawodowo. Autorzy przytaczają wiele przykładów na to, że zasada zajętych rąk i jasno określonego celu, działa znakomicie na ludzką długowieczność, także na seniorów, którzy nie mieli szczęścia urodzić się Azjatami. Naprawdę spodobało mi się to, że podstawą tego poradnika są liczne przykłady, w tym także osobna część poświęcona w całości świadectwom seniorów z całego świata, żyjącym sto lat i dłużej. Czytanie ich historii jest naprawę inspirujące. Ci nestorzy zawstydzą niejednego młodzieniaszka, taka z nich bije pogoda ducha i życiowa mądrość.
Choć tytuł wskazuje na Kraj Kwitnącej Wiśni i rzeczywiście jest tu o niej sporo, to autorzy sięgają także po inne inspiracje. Wiele miejsca poświęcają na przykład logoterapii, czyli terapii psychologicznej skupiającej się na nadawaniu celu i znaczenia swemu życiu. Pomysłodawcom logoterapii jest Viktor Frankl, austriacki psychiatra i psychoterapeuta, który przetrwał pobyt w Auschwitz właśnie dzięki skupianiu się na swoim celu (można by powiedzieć, że na ikigai). Po wojnie Frankl pomagał swoim pacjentom w odkryciu co jest ich prawdziwym powołaniem, celem, co stanowi istotę ich osobowości, dzięki czemu mogli oni nadać sens i kierunek życiu. Tak samo robią od lat Japończycy, świadomi, że nie sama praca w fabryce, szkole czy ogrodzie jest ich celem, ale to, co dzięki niej uzyskują.
Jak dożyć setki?
Recepta wydaje się bardzo prosta, wystarczy tylko, tak jak autorzy tego poradnika, przyjrzeć się temu, jak żyją obywatele najbardziej długowiecznej ludzkiej społeczności. Mieszkańcy Okinawy słyną z rekordowo długiego czasu życia, a wśród nich prawdziwymi mistrzami są seniorzy z Ogimi. W tym miasteczku osiemdziesiątka to zaledwie wiek średni, a licznych stulatków spotyka się co dzień na ulicy. Z wywiadów z nimi wyłania się prosty przepis na długowieczność. Podstawą jest oczywiście ikigai, które w ich przypadku sprowadza się do pracy w przydomowym ogrodzie. Praktycznie każdy z nich czerpie wiele radości z plewienia grządek czy ze zbierania owoców swej pracy. Przy okazji pojawia się też wątek związany z dietą, opartą na własnoręcznie (lub lokalnie) zbieranych warzywach i owocach, oraz na unikaniu żywności przetworzonej czy pochodzenia zwierzęcego. W dążeniu do setki nie należy pomijać także takich prostych nawyków jak codzienna gimnastyka, spotkania z przyjaciółmi czy taniec. Liczy się oczywiście również poczucie humoru, pozytywne nastawienie i radość z okazywania innym serdeczności oraz wsparcia. Proste, prawda?
Jeśli chodzi o tę część poradnika, to najbardziej zadziwiło mnie to, że każdy tu zaleca spokojną, łagodną, umiarkowaną aktywność fizyczną. Wśród przepytywanych stulatków nie ma hardcorowych sportowców, są za to osoby sumiennie codziennie ćwiczące przy płynących z radia poleceniach (radio taiso), chodzące na spacery, tańczące i wykonujące różnorodne czynność w ogródku. Spokojnie, ale za to długotrwale dbają w ten sposób o swoje zdrowie. Mnie osobiście bardzo się to podoba, gdyż sama zauważyłam, że odkąd zarzuciłam bieganie i gimnastykowanie się w pocie czoła na rzecz spacerowania i bycia zwyczajnie aktywną, czują się znacznie lepiej i zdrowiej.
Liczy się flow!
Kim jest takumi? To taki na przykład Jiro Ono, którego znamy z dokumentu Jiro śni o sushi, który od osiemdziesięciu lat doskonali się w przyrządzaniu najlepszego sushi na świecie, robiąc to co dzień z taką samą pokorą, samodyscypliną i zachwytem na swoim rzemiosłem. To pani z fabryki pędzli, która w skupienia dobiera pojedyncze włosy, by stworzyć produkt najlepszy z możliwych. To wreszcie znany na całym świcie reżyser filmów anime, Hayao Miyazaki, wpadający podczas tworzenia kolejnych rysunków w radosny trans, dla którego praca jest najwyższą przyjemnością i sensem życia. Każda z tych postaci wie doskonale czym jest stan przepływu, czyli z angielska flow, w którym tak się skupiamy na swojej pracy, tak bardzo nas ona pochłania i sprawia taką radość, że zatracamy poczucie czasu, zapominamy o całym świecie i czujemy się żywi jak nigdy.
Oczywiście, by znaleźć się w stanie przepływu, nie trzeba być koniecznie japońskim artystą czy rzemieślnikiem. Wystarczy tylko dobrze poznać siebie, wziąć się za coś, co sprawia nam radość i robić to najlepiej jak się potrafi. Tutaj nie ma czynności zbyt małych, by nie mogły się stać czymś równym sztuce, a doskonałym przykładem na to jest uprzejmy windziarz opisywany przez autorów poradnika. Od lat wśród moich ulubionych filmów i książek znajdują się opowieści o takich właśnie ludziach z pasją, często realizujących nie tyle japoński co american dream. Poświecenie, samozaparcie, dyscyplina, a w nagrodę przepływ, szczęśliwość z pracy i bezcenne poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Oczywiście wersja japońska jest znacznie zdrowsza od amerykańskiej, choćby pod tym względem, że Japończycy nie muszą się koniecznie ścigać i być najlepsi z najlepszych. Celem nie jest pokonanie innych, czy nawet siebie, ale nadanie każdej czynności wartości sztuki.
Na koniec oczywiście wątek osobisty, czyli moje ikigai, którego wciąż szukam. Po wielu latach zawodowych poszukiwań nadal nie wiem, w co powinna iść cała ta skrupulatnie oszczędzana energia i czas. Powoli zaczynam nawet myśleć, że moim celem i powodem do tego by wstawać co dziennie z łóżka jest samo szukanie i pisanie o tym, jak to się innym udało. Jeśli zaś chodzi o stan przepływu, o szczęśliwe zatracenie się w jakiejś czynności, to miewam to bardzo rzadko. Pierwsze flow to miesiące pracy w USA, kiedy to popołudniami dorabiałam w małej pizzerii. Żadna inna praca wcześniej nie dawała mi takiej satysfakcji jak to lepienie placków czy sporządzanie sosu. Do dziś proste kuchenne zajęcia, szczególnie pieczenie wegańskich deserów, przypominają mi tamten stan. Oprócz babrania się w mące, opieka nad chorymi zwierzętami dostarcza mi podobnych emocji, a tygodnie, podczas których zajmowałam się całym porzuconym kocim miotem (maluchami, które trzeba było karmić strzykawką co trzy godziny i wykonywać przy nich różne czynności higieniczne) uważam za najszczęśliwsze w swoim życiu. Wszystko wskazuje na to, że rzeczy proste, konkretne i instynktowne powinny być moim powołaniem, bo w bardziej abstrakcyjnych się gubię :).
Widzicie, japoński sekret długiego i szczęśliwego życia nie jest wcale tym, czym się wydaje. Z pozoru to tylko kolejny lekki poradnik, a jednak dla mnie stał się impulsem do przemyślenia życia jeszcze raz. Jest to też znakomity punkt wyjścia do dalszych poszukiwań, na przykład informacji na temat logoterapii czy psychologii przepływu, o których (wstyd się przyznać) nigdy wcześniej nie słyszałam). Nie muszę już chyba dodawać, że Ikigai będzie znakomitym prezentem dla kogoś, komu życzycie długiego i szczęśliwego życia, na przykład dla rodziców lub dziadków.
Muszę przeczytać tę książkę! Ostatnio na nowo przeanalizowałam swoje życie i potrzebuję takiego stanu przepływu, by poczuć się szczęśliwą. Długoletność to miły efekt uboczny ;)
Oglądając takie seriale jak Chef’s Table utwierdzam się w przekonaniu, że stan przepływu jest głównym celem naszego życie i nie warto niczego robić bez niego. Szkoda tylko, że tak mało inspiracji w codziennym życiu i ludzi autentycznie traktujących pracę jako swoje ostateczne powołanie i największe źródło szczęścia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę odnalezienia stanu flow :)
Bardzo spodobały mi się idee zawarte w tej książce, ale uważam, że przedstawili je zbyt powierzchownie i chaotycznie. Do tego wspominali np. o wielu wywiadach ze starszymi Japończykami. Czemu ich więcej w środku nie ma, tylko takie zatrzęsienie wyciętych cytatów? Nie skorzystali z tego, co mogli. Niemniej, całość dość przyjemna.