Do tego filmu proponuję podejść nie jak do horroru, ale tak, jakby to był dramat psychologiczny lub coś pokrewnego. Moim skromnym zdaniem Mama ukazuje bowiem całą prawdę o zaborczych uczuciach niektórych rodzicielek. Tytułowa postać (mam nadzieje, że nie psuję nikomu zabawy zdradzając tajemnicę) jest zmarłą obłąkaną kobietą, która przed laty uciekając przed pościgiem, rzuciła się do rzeki z klifu wraz z porwanym niemowlęciem. A, że jej się maluch po śmierci gdzieś zagubił, wraca i szuka go po lesie. W ten właśnie sposób natrafia na ukrywające się w leśnej chatce dziewczynki, którymi się bardzo „czule” opiekuje, rozładowując skutecznie macierzyńskie instynkty. Gdy po latach w dziczy Lily i Victoria wracają na łono cywilizacji, są już właściwie małymi zwierzątkami, niezdolnymi do komunikowania się z kimś innym niż Mama. Zaborcza zjawa, która woli zabić dziecko niż je komuś oddać, jest bardzo podobna do wielu wściekłych matek, jakie zdarzyło mi się oglądać nie tylko w kinie.
SkomentujKategoria: Filmy
Jak tak sobie tego Pi oglądałam to pomyślałam, że Ang Lee szukał zapewne długo historii, która dawałaby mu jak najwięcej okazji na pokazanie efektów specjalnych w technologii 3D. No i wybór padł na bardzo modną kilkanaście lat temu wśród nastolatków powieść Yanna Martela pod tytułem Życie Pi. Dzieło nie jest jakimś literackim szczytem wyrafinowania, ale i tak ma znacznie więcej uroku i głębi niż film. Niestety, samymi efektami nie zrobi się dobrej historii panie Angu.
SkomentujJeśli nie macie dzieci, to film ten będzie dla was absolutną stratą czasu i totalnym nudziarstwem. Wszystko w tym obrazie jest manipulacją i takim nieprzyjemnym gmeraniem w uczuciach widza, na które nie każdy może mieć ochotę. Historia dotyczy losów jednej rodziny, nie wiadomo skąd, która funduje sobie egzotyczne azjatyckie wakacje. Podczas wypoczynku dopada ich tsunami, na skutek którego giną tysiące osób, ale oczywiście nie główni bohaterowie, którzy szukają się przez resztę filmu. Szukają się zresztą w bardzo osobliwy sposób, głównie wykrzykując imiona na zatłoczonych ulicach, terenach zalanych wodą i szpitalach. Przez cały film nic tylko ,,Maria! Lucas! Mamo! Tato!”. Okrzyki te miały chyba za zadanie zastąpić dialogi, których tu praktycznie nie ma, toteż widz jest momentami poważnie zdezorientowany na skutek niezrozumienia ciągu przyczynowo-skutkowego.
SkomentujTen film jest dziwny i to wcale nie dlatego, że opowiada o problemach psychicznych pewnej nieszczególnie sympatycznej pary Amerykanów. Po prostu każdy film, w którym gra Bradley Cooper jest dziwny, irytujący i sprawia wrażenie niedokończonego. Facet ma tak durnowatą powierzchowność, więc każda grana przez niego postać, nie tylko szalony Pat z opisywanego filmu, sprawia wrażenie jakby miała poważne zaburzenia psychiczne. Jego małe świdrujące oczka i ironiczny uśmieszek powinny go już na samym początku kariery wykluczyć z zawodu aktora, a powody, dla których tak się nie stało już zawsze będą dla mnie zagadką.
SkomentujScenariusz prosty (żeby nie powiedzieć prostacki), bardzo dobrzy aktorzy, znani z klasyki męskiego kina i atmosfera jak z serialu The Killing (polski tytuł Dochodzenie) – z tego składa się produkcja Andrew Dominika. Mimo udziału Raya Liotty nie są to jednak Chłopcy z ferajny, a udział Johna Gandolfiniego nie zrobił z Zabić… filmu choć trochę podobnego do Rodziny Soprano. Nawet niezawodny Brad Pitt, który przecież zawsze dobrze wypada, nie wzniósł tego obrazu na poziom Przekrętu. Grani przez tych panów gangsterzy są jacyś zmęczeni, zużyci, sprani i żałośni, i chyba tak właśnie miało być, skoro to film o upadku Ameryki. Wypowiadane przez polityków wielkie obietnice nadają wszystkiemu co się dzieje na ekranie ironiczny i smutny wydźwięk. Jak przekonuje nas w ostatniej scenie płatny zabójca, wszystko w Stanach jest biznesem i na nikogo nie można liczyć. Podupadający gangsterski interes, w którym pracuje, dobitnie o tym świadczy. Nie ma już dawnych wartości, zasad, honoru, czegokolwiek co przypominałoby mafijną działalność ze złotych czasów przestępczości.
SkomentujI znów, drodzy państwo, Quentin Tarantino zaszalał jak to tylko on potrafi, a nam trafiła się świetna rozrywka, choć może nie na najlepszym poziomie. Wszyscy widzowie już chyba przywykli do tego, że wszystkie jego filmy przypominają sen wariata, ale Django, to już sen pijanego wariata na prochach i bardzo mi się to podoba.
SkomentujDebiut reżyserski Sachy Gervasiego ukazuje pracę genialnego Alfreda Hitchcocka nad swoim największym dziełem, czyli Psychozą. Obserwujemy cały proces powstawania słynnego filmu, od momentu zapoznania się twórcy z książką, aż do kasowego sukcesu dreszczowca.
SkomentujJak można się było spodziewać, wszystko u Cullenów dobrze się ułożyło, a nam pozostaje dziękować bogu, że pewna słynna Mormonka nie napisała więcej niż cztery części tej komedii wampirzej. Jak zwykle śmiechu było co niemiara. Jedyne momenty, w których przeciętnie inteligentny widz może się nie śmiać patrząc na to cudo, to chwile, w który kamera robi zbliżenie na twarze grających w Zmierzchu boleśnie wręcz niezdolnych aktorów. Jest to naprawdę przykre doznanie, ponieważ większość tych bladych wampirów chcąc nadać swym obliczom dramatycznego wyrazu robi takie miny jakby było im niesłychanie przykro, albo niedobrze. Paranormalne twory cierpiące na torsje to nie jest widok miły dla oka.
3 komentarze