Aktorska trupa Wojtka Smarzowskiego oraz jego niebywały talent sprawiły, że z czegoś, co mogło być jedynie zlepkiem kloaczno-waginalnych dowcipów i humoru sytuacyjnego, zrobiło się coś całkiem poważnego, a nawet doniosłego. To w tym filmie, a nie w lukrowanych, sielskich i głupkowatych komediach wystąpili najlepsi polscy aktorzy, dzięki którym do drogówki z pewnością będziemy wracać jeszcze wiele lat, podobnie jak do Wesela i do Róży.
Przyznam, że pójście do kina na film, w którym Bartłomiej Topa gra główną, wymaga od widza pewnej odwagi. Nie ma on urody amanta, pokaźnej muskulatury, bezbłędnej dykcji, ani nawet uroku osobistego, jakim dysponuje też niewyględny Maciej Stuhr, a w dodatku te jego przetłuszczone, opadające na twarz włosy które pamiętamy z jego poprzednich kreacji. Na szczęście aktorska głowa została ogolona, a autentyczny talent pana Topy zwyciężył fizyczne mankamenty. Zresztą, gdyby takiego przeciętnego policjanta grał ktoś bardziej charyzmatyczny, postać sierżanta Ryszarda Króla nie byłaby aż tak przekonująca. Wszyscy jego koledzy mają smutne, przedwcześnie postarzałe i styrane życiem twarze typowych polskich obywateli, którzy za dużo piją, za mało śpią, za często się biją i odbierają co miesiąc zdecydowanie za niską pensję.
Fantastycznie, wręcz genialnie wtopił się w rolę Robert Wabich, który prawdopodobnie będzie pomijany przez większość recenzentów i widzów. Wygląda on tak, jakby urodził się w mundurze i mógłby uchodzić za brata bliźniaka większości policjantów jakich w życiu widziałam. Jeżeli istnieje jeden konkretny typ fizyczny polskiego gliny, to pan Wabich właśnie go reprezentuje.
Reszta panów policjantów jest już bardziej ryzykownie, acz trafnie obsadzona polskimi przystojniakami o niebanalnej urodzie dla koneserów. Cała ekipa stróżów prawa z Drogówki prowadzi mniej więcej podobny styl życia, z tym, że każdy ma swoją specjalność, której oddaje się z większym zaangażowaniem niż pozostali. Dla jednego to seks, dla innego kasa, a innego jeszcze interesują tylko samochody. Każdy z nich oczywiście chętnie bierze łapówki, które są tak duże, że aż dziwne, że wszyscy mieszkają w tak opłakanych warunkach.
Dla większości widzów, szczególnie tych młodszych i płci męskiej, najbardziej pamiętne będą z pewnością sceny erotyczne, których w Drogówce nie brakuje. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że prostytutek jest w tym filmie nawet więcej niż policjantów. Warto się też zastanowić, czy film ten zupełnie przypadkiem i to w jakiś pokręcony sposób, nie będzie stanowił zachęty dla młodych ludzi do zasilania szeregów policji. No bo i dorobić można i rozrywka jest. A jakie ciekawe filmy można kręcić!
No właśnie-filmy. Wiele mamy w Drogówce ujęć z kamer przemysłowych i z telefonów komórkowych, co nadaje dodatkowej wiarygodności, ale i na dłuższą metę nieco męczy. Jestem jednak pewna, że wielu polskich stróżów prawa posiada taką swoją małą filmotekę z ciekawymi ujęciami, na których uwiecznili pijanych polityków i rozpustnych biznesmenów.
Oprócz rozdartych między prawem a bezprawiem policjantów, główną rolę w filmie gra Warszawa, a właściwie każde przeciętne polskie miasto. Smarzowski genialnie uchwycił i utrwalił dla potomności szkaradzieństwa otaczającej nas rzeczywistości. Syf, zgnilizna, rdza i beznadzieja zdają się otaczać jego bohaterów z każdej strony. Ohyda miejskiego krajobrazu aż boli, gdy się na nią patrzy, a jednak urzeka nas w pewnym stopniu, bo te swojskie widoczki to wszystko co widzimy wokół siebie na co dzień. Ciasne, zagracone mieszkania, obdrapane ściany i rażące bilbordy, doskonale współgrają z polskimi wadami narodowymi przedstawionymi na ekranie. Po raz kolejny Smarzowski pokazuje nam, że przez wewnętrzną zgniliznę, marazm i bylejakość Polacy nigdy nie będą postępowym i cywilizowanym narodem.
[…] w zwierciadle (i to wcale nie w krzywym czy powiększającym). Pod Mocnym Aniołem (podobnie jak Drogówka) wskazuje na typowo polską patologię, ale to co widzimy nie jest bardziej szokujące od tego co […]