Pomiń zawartość →

Kategoria: Filmy

The Lobster

Homar jest filmem długim, ciężkim, mocnym i wymagającym od widza maksymalnej uwagi, ale absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Mówi o miłości tak wiele i tak ważnych rzeczy, że proponuję zapodać sobie seans w same Walentynki, w celu przebicia różowej komercyjnej bańki upojenia. Dostajemy tu wszystko, czego można oczekiwać od dobrego filmu, czyli oryginalny, dający do myślenia scenariusz, znakomite aktorstwo i klimat. O tak, klimat jest tu niesamowity i jeśli podobała wam się atmosfera w Kle (jednym z poprzednich filmów Giorgosa Lauthimosa) to zapewniam, że się nie rozczarujecie.

3 komentarze

Michael Punke, Zjawa

O dziwo, nie jest to tylko rzecz dla fanów talentu (jak dla mnie wątpliwego) Leo DiCaprio, którzy zachwycili się filmem Zjawa, ale całkiem porządnie napisana książka o tematyce historyczno-podróżniczej. Są oczywiście westernowe pojedynki białych i Indian, a także liczne męskie tematy takie jak honor, zdrada czy prawdziwe męstwo. W stosunku jednak do prawdziwej istoty tej fabuły, czyli opowieści o przetrwaniu, wzmianki o rodzajach broni czy strukturze dziewiętnastowiecznego wojska amerykańskiego zajmują na szczęście niewiele miejsca, zatem może się to spodobać nawet osobom nie będącym gorącymi zwolennikami typowo męskich przygód. Dla mnie Zjawa to trochę historyczny odpowiednik Marsjanina. Ranny mężczyzna zostaje wrzucony w całkowicie nieprzyjazne dla siebie otoczenie i musi przetrwać jedynie dzięki sile woli i inteligencji (Robinsonowie ostatnio wracają do łask). Wszystko jest przeciwko niemu, a jednak daje radę. Zapewniam, że momentami miałam wrażenie, że nawet Damon na Marsie miał łatwiej niż Hugh Glass na dzikim pograniczu, szczególnie pod względem sanitarno-higienicznym.

Skomentuj

Liczę do trzech!

Wczoraj był nasz kolejny wieczór z My French Film Festivalem. Tym razem wybór padł na bardzo oryginalną i zmysłową prawie komedię pt. Liczę do trzech! Jak wynika z tytułu, jest to rzecz o trójkącie miłosnym, ale ukazanym w zupełnie nowy i świeży sposób. Nie jest to oczywiście film dla wszystkich. Jeśli gorszą was eksperymenty erotyczne (choć tu seks jest bardzo gustownie pokazany) lub jesteście mało odporni na długie ujęcia i bardzo oszczędne dialogi (bohaterowie głównie milczą i robią wymowne miny), to raczej nie jest to fabuła dla was. Ale jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś o młodym pokoleniu odważnych i świadomych swych potrzeb Europejczyków, zapraszam do seansu.

3 komentarze

Spotlight

Tego filmu chyba nawet nie trzeba specjalnie polecać. Wystarczy zapowiedź, z której widzowie dowiadują się, że będzie o pedofilskim skandalu w Kościele Katolickim, by tłumnie pomaszerowali do kin. Pomimo znanej już i dla Polaków zapewne swojskiej tematyki, zawsze pozostaje przecież nadzieja, że dowiemy się czegoś nowego o strasznym procederze, którego dopuszczają się katoliccy księżą. Czy się dowiadujemy? O dziwo tak. Spotlight (specjalna grupa dziennikarzy zajmująca się ,,naświetlaniem” ważnych społecznie spraw) rzuca zupełnie nowe światło na krzywdę setek ofiar i to w samym Bostonie.

Komentarz

Caprice

Wczoraj obejrzeliśmy pierwszy film z My French Film Festival, komedię romantyczną Caprice. Zgodnie z oczekiwaniami, otrzymaliśmy coś, czego nie można się było spodziewać. Właśnie to najbardziej lubię we francuskim kinie! Nawet w filmach lekkich, przeznaczonych dla szerokiej widowni, ucieka się od typowych rozwiązań fabularnych, często dając widzom wspaniałe niespodzianki w postaci dziwnych (choć zawsze uroczych) zwrotów akcji. Tym razem było podobnie. Caprice to opowieść o miłości inna niż wszystkie, tocząca się niespiesznym tempem i oddająca pełnię psychologicznej złożoności postaci. Nie jest to komedia z gatunku tych, podczas których widzowie nieustannie rechoczą, ale zapewniam, że za to naprawdę daje do myślenia, zwłaszcza nad własnymi relacjami miłosnymi.

Komentarz

Joy

Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.

Komentarz

Dziewczyna z portretu

Naprawdę cieszy mnie fakt, że powstał kolejny film poświęcony tak ważnemu tematowi. Każda odmienność jest społecznie bolesna, a już naprawdę trudno mi sobie wyobrazić co musi czuć ktoś, kto urodził się w nieswoim ciele, przez co świadomość nieodpowiedniej płci boli go w każdej sekundzie życia. Nigdy dosyć rozmowy na temat tego, jak pomóc innym, wykluczonym. Jak większość widzów, doceniam także artystyczną tematykę, a już szczególnie malarstwo, umiejętnie pokazywane na ekranie. Niestety, oglądając Dziewczynę z portretu, miałam wrażenie, że żadnemu z poruszanych tematów nie poświecono odpowiedniej uwagi, a wizualne fajerwerki nie są w stanie odwrócić naszej uwagi od faktu, że patrzymy na kolorową wydmuszkę.

Skomentuj

Big Short

Naprawdę nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pasjonująca opowieść. Liczyłam na kilka błyskotliwych dialogów, których i tak nie zrozumiem, oraz na całą masę nudnych jak flaki z olejem monologów o bankowości. Tymczasem niemal zjadłam paznokcie z emocji, śledząc poczynania grupki głównych bohaterów tego widowiska. Okazało się, że jako posiadaczka frankowego kredytu wziętego zaraz przed wybuchem ogólnoświatowego kryzysu finansowego, nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) podejść do tematu obiektywnie. No powiem szczerze, że aż się we mnie zagotowało i zapewne wielu z was, którzy na każdym kroku odczuwają skutki kryzysu, podzieli moje odczucia z seansu.

Skomentuj

Ugotowany

Dziś coś do bardzo ostatnio zaniedbanego kącika gastronomicznego, czyli film Ugotowany. Ze względu na występującego w tej produkcji Bradley’a Coopera (który nadal opiera się moim nienawistnym sugestiom i nie chce dać się wystrzelić w kosmos ani zakopać na odległej pustyni) długo wahałam się czy w ogóle obejrzeć tę produkcję. Przekonał mnie udział Omara Sy, który sympatycznie łagodzi wszelkie niedostatki Coopera, a także fantastyczna charakteryzacja Matthew Rhysa, którego w pierwszej chwili nawet nie poznałam. A sam film, no cóż… Gdyby szczur w Ratatuju był chorym psychicznie agresorem, to Ugotowany byłby jego wierną filmową wersją. To nie jest nawet opowieść o gotowaniu, ale o furiacie, który robi wszystko byśmy pomyśleli, że jest alter ego samego Gordona Ramseya, zresztą z marnym skutkiem, bo to w końcu Cooper, więc nie można się po nim za wiele spodziewać.

3 komentarze

Siostry

Starałam się podejść do tej komedii obiektywnie, mimo że zapowiedź nie była szczególnie zachęcająca, a reżyser Jason Moore popełnił wcześniej tak koszmarną rzecz jak Pitch Perfect. Niestety jego najnowszy twór, historię dwóch sióstr w średnim wieku, urządzających imprezę w stylu nastolatków, ogląda się z podobnym niesmakiem co fabuły poświęcone studenckim chórkom. Gdy już myślisz, że coś jest naprawdę śmieszne, za każdym razem sytuacja przechodzi w coś bardzo chorego. To chyba komedia dla ludzi znacznie młodszych ode mnie (choć wiek bohaterów wskazuje na coś innego) lub mających inne poczucie humoru, a także prób odporności na żenadę w zupełnie innym miejscu. Żałuję, że nie da się już Sióstr odzobaczyć.

Skomentuj