Homar jest filmem długim, ciężkim, mocnym i wymagającym od widza maksymalnej uwagi, ale absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Mówi o miłości tak wiele i tak ważnych rzeczy, że proponuję zapodać sobie seans w same Walentynki, w celu przebicia różowej komercyjnej bańki upojenia. Dostajemy tu wszystko, czego można oczekiwać od dobrego filmu, czyli oryginalny, dający do myślenia scenariusz, znakomite aktorstwo i klimat. O tak, klimat jest tu niesamowity i jeśli podobała wam się atmosfera w Kle (jednym z poprzednich filmów Giorgosa Lauthimosa) to zapewniam, że się nie rozczarujecie.
Pięć tygodni na miłość
Akcja filmu rozgrywa się w nieodległej przyszłości,w której ludzkości podejrzanie mocno zależy na tym, by każdy był w stałym związku. Dopiero sparowani obywatele są pełnowartościowi, a singli karze się za odmienność na wszelkie możliwe sposoby. Głównym bohaterem tej opowieści jest David (Colin Farrell), który od niedawna jest sam. Wraz z nim przechodzimy drogę ku zdobyciu nowej partnerki. Jak każdy samotny, David trafia do tajemniczego hotelu, w którym poddaje się pensjonariuszy szczegółowym badaniom i obserwacjom, a także programuje się ich na nie-samotność. Mężczyzna, wraz z licznymi towarzyszami, ma czterdzieści pięć dni na wybranie którejś z lokatorek tego przybytku lub pogodzenie się z tym, co go czeka jako singla. Po upływie ustalonego czasu samotni są zamieniani (autentycznie, wszyscy tu w to wierzą) w wybrane zwierzę. Stąd też wziął się tytuł filmu, gdyż właśnie na homara decyduje się David w razie matrymonialnego niepowodzenia.
Wiele czynności, w których muszą uczestniczyć mieszkańcy hotelu, przyprawia o ciarki na plecach. Oprócz spacerów i wieczorków tanecznych (wiadomo, integracja) pensjonariusze oglądają także scenki, odgrywane przez personel, mające im unaocznić potrzebę bycia w związku, lub są poddawani wymyślnym karom za odstępstwa od regulaminu (paluszki w toster za masturbację). Szybko zarysowuje się także główna linia myślenia żyjących w tym świecie ludzi, którzy wierzą w to, że by związać się z kimkolwiek, trzeba być w czymś do tej osoby podobnym. No i oczywiście
przeważa przekonanie, że miłość się opłaca. Brzmi znajomo? Najgorszą z pokazanych tu praktyk jest polowanie na singli, co brzmi jak tytuł durnowatej komedii romantycznej, ale nie o to chodzi.
Samotnicy z hotelu mają obowiązek zapuszczać się w leśne knieje i strzelać do zbiegów, którzy uciekli nim zdobyli małżonka i nim przerobiono ich na zwierzęta. Masakra!
Gdy już myślimy, że nie może być gorzej, David trafia do przeciwnego obozu, czyli do leśnych buntowników, żyjących z zasady samotnie i celebrujących bycie pojedynczym i niezaangażowanym uczuciowo na każdej płaszczyźnie życia. Wydawać by się mogło, że tu wreszcie David zakosztuje wolności, bo można się masturbować do woli i tańczyć w pojedynkę, ale okazuje się, że ten leśny świat to tylko negatyw życia hotelowego, tak samo okrutny, dziwaczny i bezduszny.
Uczuciowy terror
Jeśli ten film wyda wam się odrealniony, pomyślicie, że nie ma z wami niczego wspólnego, to wam bardzo zazdroszczę. Będziecie mogli skupić się na pięknych zdjęciach i grze aktorskiej. Szczególnie zachwycająca jest Rachel Weisz, wcielająca się w rolę krótkowzrocznej ukochanej Davida. Jest też wiele pięknych i niepokojących niewiast w Homarze, takich jak Léa Seydoux, Ariane Labed czy grająca bardzo nieczułą kobietę Aggeliki Papoulia. Panie grają naprawdę znakomicie, choć ich gniewne grymasy mogą się w nocy przyśnić.
Jeżeli jednak, tak jak mnie, porazi was od początku głębia prawdy, którą przekazuje ten film, to nie będzie dla was łatwy seans. Lauthimos dostrzega znaczenie, ogólne zasady najważniejszych życiowych spraw, to wszystko co my tylko przeczuwamy, i potrafi to bardzo zrozumiale wyrazić. Mnie poraziła prosta prawda, że społeczeństwo inaczej postrzega nas gdy jesteśmy w stałym związku (gdy zwyczajnie jesteśmy jak inni, jak większość). Może tu jest to trochę wyolbrzymione, ale tylko trochę, z czym zgodzi się każdy dorosły człowiek, który był przez jakiś czas sam. Spróbujcie sami przeżyć święta, wybrać się do restauracji, na spacer lub do kina, a zrozumiecie o czym mówię (branie kredytów czy adopcja, przecież to bardziej boli niż wkładanie łapek do nagrzanego tostera). Ani życie uczuciowe par, ani tym bardziej singli, nie jest niczyją osobistą czy intymną sprawą i o tym moim zdaniem jest ten film. Homara można uznać także za opowieść o wszechogarniającym konformizmie, tym biernym niewychylaniu się i niewychodzeniu przed szereg. A że niby nikt nas nie każde za to jeszcze fizycznie to jedno, lecz zaprzeczyć nie można, że wyrzucenie poza nawias społeczny, związana z tym samotność, bolą bardziej niż metamorfoza w pięknego pawia żyjącego w wilgotnym lesie.
Homar to dla mnie bardzo ważny film, o którym od czasu seansu bardzo dużo myślę. To także pierwsza produkcja z Colinem Farrellem, która mi się podobała (nie przeszkadzają nawet tłuste włosy i bezmyślny wyraz twarzy). Polecam szczególnie zakochanym i klientom serwisów randkowych, szukających dla siebie partnera na zasadzie wzajemnych podobieństw.
Pierwsza dobra recenzja tego filmu jaką przeczytałam
Serdecznie dziękuję i zapewniam, że bardzo mnie cieszy, gdy ktoś zauważy moje skromne starania. Pozdrawiam.
[…] Yorgosa Lanthimosa (The Lobster, Kieł) dają do myślenia i pozostawiają widza z zaburzoną równowagą wewnętrzną oraz z […]