Pomiń zawartość →

Kategoria: Filmy

The Propaganda Game

Dziś coś na poważnie. Koniecznie musicie zobaczyć dokument o Korei Północnej z Netflixa. Ten film nie jest kolejną próbą ośmieszenia reżimu Kimów, ani też próbą grania na naszych uczuciach, poruszenia sumienia czy zszokowania nas okrucieństwem koreańskiego rządu wobec swoich obywateli. Dokument Alvara Longorii to próba rzetelnego pokazania prawdy, a raczej pokazania tego, że dojść do prawdy o Korei Północnej właściwie nie można. Jak bowiem mówić o prawdzie czy fałszu w sytuacji, gdy hiszpański reżyser może i dostaje rządowe pozwolenie na zwiedzenie Pjongjangu, ale ani przez chwilę nie jest pozostawiany sam sobie? Jego ,,opiekunowie” towarzyszą mu podczas każdej minuty, przez wszystkie dni, więc trudno raczej uwierzyć w to, co widzimy i słyszymy z ust ,,spontanicznie” pytanych, ,,przypadkowo” spotykanych przechodniów.

Skomentuj

Colonia

Nie spodziewałam się zbyt wiele po tym filmie. Z zapowiedzi wynikało, że to będzie jakaś kolejna wersja Osady, a tu taka niespodzianka. Dostajemy kino naprawdę zaangażowane i dobrze zagrane. Choć rzecz się dzieje w Chile, w czasie przejęcia władzy przez Pinocheta, równie dobrze mogłaby to być opowieść o dyktaturze jakichkolwiek fanatyków w jakimkolwiek kraju. Prawdę mówiąc, jako osoba zupełnie niezorientowana w historii i polityce, byłam przekonana aż do finału, że to czysta fikcja, ostrzeżenie na przykład przed ultrakatolickimi maniakami (nawet bym widziała jedną taką panią z Polski, z uporem maniaka wypowiadającą się w mediach na temat aborcji, w roli strażniczki uwięzionych w Kolonii kobiet), a dopiero z napisów końcowych i późniejszych poszukiwań internetowych dowiedziałam się, że wszystko co widzimy w Colonii jest oparte na faktach. Film jest wstrząsający, nie dlatego, że epatuje jakoś szczególnie okrucieństwem, a bardziej dlatego, że jest psychologicznie doskonale pomyślany i niesamowicie angażuje widza. Gwarantuję, że nie zaśniecie po tym spokojnie.

Komentarz

Szefowa

Komedii z Melisą McCarthy widziałam już bardzo wiele i muszę przyznać, że rzadko trafia się wśród jej wystąpień coś oryginalnego. Tym razem za inne od reszty ról możemy uznać to, że ukochana grubaska Hollywood (ewidentnie odchudzona z czego bardzo się cieszę) nie gra postaci dającej się lubić w jakikolwiek sposób. Nawet po finałowej przemianie pozostaje nieprzysiadalną, wulgarną, grubiańską i rubaszną sobą. Jakby jej zależało, żeby ludzie się śmiali wbrew sobie. Szefowa to także chyba pierwszy jej film, w którym tak ładnie podkreślono jej urodę, a dobrze dobranych strojów czy profesjonalnego makijażu nie jest w stanie popsuć nawet niepokojąco wysoko naciągnięty, obowiązkowy w każdej scenie golf. Nie dajcie się tylko nabrać na to, że jest to film familijny, bo w żadnym razie nie jest. Choć występują tu zastępy uroczych harcerek, w dialogach pada tyle bluzgów, że na pewno nikt nie chce by jego dzieciaki to słyszały, a i niejeden dorosły będzie zaskoczony bardzo niskim poziomem tego fizjologicznego dowcipu.

Skomentuj

On wrócił

On wrócił, tym razem w wersji filmowej. Z pewnym niepokojem zasiadłam do seansu, gdyż satyryczna powieść Timura Vermesa (także zatytułowana On wrócił), szalenie zabawna, ale również gorzka i wymowna, wydawała mi się czymś nieprzekładalnym na język kina, a jednak adaptacja jest równie interesująca. Polecam ją każdemu, komu spodobała się wersja literacka tej opowieści, zwłaszcza, że filmowcy wnieśli do niej nową jakość, czyniąc z On wrócił bardzo aktualny komentarz do bieżących wydarzeń na świecie. No i nie można sobie odmówić przyjemności patrzenia na twarze autentycznych, nieświadomych, Bogu ducha winnych niemieckich przechodniów, których zaczepia mężczyzna łudząco podobny do Hitlera, a oni zachowują się nadzwyczaj uprzejmie, co wcale im nie przeszkadza w wygłaszaniu bardzo radykalnych tez. To zdziwienie, konsternacja, a potem radosny zachwyt! Koniecznie trzeba to zobaczyć.

Komentarz

High-Rise

Pomimo udziału Toma Hiddlestona, zachęcona widowiskowym trailerem, poszłam wczoraj do szczecińskiego Pioniera na High-Rise. Nic że się człowiek wykosztował na bilet i to w niewygodnej Kiniarni, w której ludzie się cisną, spoglądają na siebie wrogo i próbują dojrzeć choć skrawki napisów zza wielkich głów (i męskich koków) osób siedzących przed nimi. Tak się nakręciłam, że poszłam i szybko tego pożałowałam. Dodam jeszcze, że o zmarnowany wieczór obwiniam nie tylko zbyt zachęcający i nieoddający prawdy trailer, ale też źle działający Internet, który nie pozwolił mi obejrzeć Tygodnika Kulturalnego wcześniej. Gdybym miała okazję posłuchać osób znających się na rzeczy, nie zrzędziłabym Wam tu teraz o tym, jak kiepsko wypadła ta adaptacja powieści J.G. Ballarda.

4 komentarze

Wyznania nastolatki

Ten film to czysta magia! Dojrzewanie nastoletniej dziewczyny, nie tylko do bycia kobietą, ale i artystką, jest tu pokazane w sposób głęboki, wymowny, ale nigdy wulgarny. Najbardziej spodobało mi się chyba to, jak sprytnego dokonano castingu. Jak pokazać romans niewinnej, młodziutkiej dziewczyny z dwa razy od niej starszym narzeczonym matki tak, by nie było to paskudnie odstręczające, nieestetyczne czy szokujące? To proste! Wystarczy w roli wąsatego uwodziciela obsadzić jednego z najpiękniejszych żyjących aktorów, osobnika o niebanalnym poczuciu humoru i dystansie do siebie, a także, jak się niedawno przekonaliśmy, posiadacza prawdziwe wikińskich ud, Alexandra Skarsgårda.

Komentarz

Królowa pustyni

Cuda wianki się dzieją w tym filmie, a największym cudem jest zdecydowanie magiczny powrót Nicole Kidman (lat 48) do grania panny na wydaniu. Aktorka grała to samo już 20 lat temu w niesamowitym filmie Jane Campion Portret damy, w którym była rewelacyjna. Cóż, zapewne pomyślała, że jak wtedy wyszło, to dlaczego nie teraz. Niestety, rola u Campion była nie tylko wiele lat, ale i wiele zastrzyków z botoksu i wypełniaczy temu. Starzejąca się niegodnie Kidman ze spuchniętym obliczem, to nie jest miły widok (aktorka zniszczyła swoje bezcenne narzędzie pracy). Pamiętacie o tym wybierając się na seans, gdyż film trwa bite dwie godziny (dłuuugie, piaszczyste i nudne), a ona jest na ekranie cały czas. Egzaltowane dyrdymały jakie opowiada nam z offu jej bohaterka też nie pomagają, a jeśli nawet i to zniesiecie, to dobiją was wątki romansowe. Mnie nikt nie ostrzegł, ale może was się jeszcze da uratować przed tym koszmarkiem.

Skomentuj

Paryska dziwka i książę

Odkąd zobaczyłam zapowiedź tego filmu, marzyłam by go obejrzeć, jednak nie było mi dane. Był w szczecińskich kinach zaledwie przez moment, ale zniknął nim się zorientowałam. Teraz, gdy udało mi się go zobaczyć, w sumie się nie dziwię szybkiemu zniknięciu, bo ta komedia reprezentuje rodzaj humoru, który trafia chyba do niewielu widzów. Kto by tam chciał patrzeć na żeńską, w dodatku francuską wersję Borata czy Brunona? No oczywiście ja! Choć tytuł jest dość mylący, a bohaterka z początku nieco irytująca, naprawdę warto poznać bliżej narcystyczną Camille. Daję słowo, że uśmiałam się na filmie do łez, ale chyba tylko dlatego, że komizm dostrzegałam zupełnie gdzie indziej niż się większości wydawało, że powinien być.

Skomentuj

Zwierzogród

Ten seans to była taka mała przyjemność, którą sobie sprawiliśmy na Wielkanoc. Naprawdę trudno nam się było zdecydować, czy z trudem uzbierane opakowania po Bueno (szczecinianie, ależ śmiecicie, dzięki wam nawet nie muszę tych Bueno kupować, bo opakowania leżą na chodnikach i trawnikach), ale uznaliśmy, że zamiast umartwiać się Zmartwychwstałym, zafundujemy sobie wesołą opowieść o wcale nie wielkanocnym króliku. Zabawa była przednia, uśmiałam się do łez i jak nigdy nie przeszkadzało mi towarzystwo dzieci. Nawet się ubawiłam patrząc jak mali ludzie tańczą do kreskówkowych hitów, a moja kilkuletnia sąsiadka z siedzenia obok, nawet śpiewała (znała wszystkie słowa). Niektórych może zdziwić to, że piszę o filmie animowanym. Zapewne tego o mnie nie wiecie, ale uwielbiam współczesne kreskówki (wprost szaleję za Minionkami), pozwalają mi skomunikować się z moim wewnętrznym dzieckiem (które jest mniej zrzędliwe i marudne niż ja na co dzień) i są tak pomyślane, by podobały się i dzieciom i dorosłym. Za wielki plus uważam też to, że większość charakterów przypomina koty, a już ten, kto wymyślił Minionki, ma ich z pewnością całe rozbrykane stadko w domu.

Komentarz

Kryzys to nasz pomysł

W przerwie od porywających emocji i szalonego napięcia czwartego sezonu House of Cards oraz od sercowych dramatów i politycznych monologów Skandalu, postanowiłam obejrzeć dla rozrywki coś lżejszego i trafiło na Kryzys. Jak na ironię, film z Sandrą Bullock okazał się zdumiewająco podobny do seriali, które teraz oglądam, ale nim się zorientowałam, było już za późno – wsiąkłam w fabułę i byłam bardzo ciekawa jak się potoczy sprawa wizerunkowego doradcy w wyborach prezydenckich. Film okazał się taki sobie, ale jeśli lubicie ostrą konkurencją i polityczne klimaty to bardzo polecam, głównie ze względu na zadziwiająco głęboką kreację Bullock i zaskakujące zakończenie.

Skomentuj