Zapowiedzi tego filmu były bardzo obiecujące. Pokazano oczywiście za wiele by mieć potem z seansu prawdziwą radość i niespodziankę, ale jak tu nie pójść na coś, co wygląda na lepszą, bardziej stylową wersją Pana i Pani Smith. No i oczywiście film wchodził na ekrany w otoczce skandalu związanego z rozwodem najpiękniejszej pary Hollywoodu. Niestety, nie jest to aż tak dobry film jakby chcieli twórcy, choć ambicji i wielkich nadziei nie brakowało. Z każdego kadru widać, że Robert Zemeckis chciał stworzyć dzieło, które od razu przeszłoby do klasyki kina i od pierwszych pokazów byłoby nazywane kultowym. Nie ma tu jednak tej magii i mocy, i w sumie nie wiadomo dlaczego, bo przecież dramat wojenny z Pittem i Cotillard z założenia powinien być przecież największym wydarzeniem sezonu.
SkomentujKategoria: Filmy
Serial Westworld na początku nie robił na mnie wielkiego wrażenia. Ciężko mi się wchodziło w tę opowieść, prawdopodobnie dlatego, że dużo ostatnio mamy produkcji w tym klimacie z Ex Machina, Automata i Morgan na czele. Zastanawianie się nad istotną naszego człowieczeństwa, źródłem duszy i zasadnością rozróżnienia pomiędzy inteligencję prawdziwą i sztuczną, zdaje się być jednym z objawów ludzkości w kryzysie, bądź na progu czegoś zupełnie nowego. Nie wydawało mi się by kolejna wysokobudżetowa amerykańska produkcja serialowa miała coś ciekawego w tym względzie do powiedzenia, a jednak. Po lekkiej nudzie pierwszych trzech odcinków, na ekranie zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe, a wypowiedzi niektórych postaci niepokojąca zdają się przypominać filozofowanie całkiem na poważnie. Możliwe też, że nie zaprzestałam oglądania dlatego, że w odpowiednim czasie obejrzałam wersję filmową tej historii. Zasiadłam ironicznie i trochę dla śmiechu, a jednak na koniec musiałam przyznać, że ta opowieść ma wielki potencjał, który po latach w serial został fantastycznie wykorzystany. Zapewniam, że naprawdę docenicie to co dostaliście w tym roku, choćby przez porównanie tego jak science-fiction wyglądało kilka dekad temu.
4 komentarzeMówiąc dość oględnie, najnowszy film Toma Forda mnie nie zachwycił. Co więcej, jestem pewna, że nie tylko ja wyszłam z seansu rozczarowana i skonfundowana. Te nieliczne osoby, które były ze mną na sali kinowej, nie kryły zdenerwowania i nawet podsłuchałam kilka krwistych komentarzy, których z grzeczności tu nie przytoczę. Skąd się zatem biorą te zalewy pochlebnych opinii? Skąd zachwyt widzów i krytyki na całym świecie? Widać, wyrafinowana estetyka kreatora mody do mnie nie trafia, bo mam za prosty umysł na taką wielką sztukę. Za to ubrania pokazane w filmie są pierwsza klasa.
10 komentarzy
Naprawdę czekałam na ten film, licząc na to, że wniesie coś ciekawego do tematu, na który powiedziano już chyba wszystko. Obejrzałam nawet Citizenfour Laury Poitras by móc się zorientować w sytuacji Edwarda Snowdena. Ku memu wielkiemu zdziwieniu, nowy film Olivera Stone’a jest w większości powtórzeniem tego, co mogliśmy zobaczyć w dokumencie, do tego stopnia, że po kilku minutach zapomina się zupełnie, że to fabuła (o czym niestety boleśnie przypominają romansowe sceny). Grający byłego pracownika CIA i NSA Joseph Gordon-Levitt tak bardzo wczuwa się w rolę i jest tak wiarygodny, że zupełnie nie odczuwa się nieobecności prawdziwego Snowdena. Nie zmienia to jednak faktu, że film jest męczący, za długi, tendencyjny i przesłodzony. Mimo starań ekipy filmowej nie czuć ogromu grozy, który powinien tu zionąć z każdego laptopowego monitora. Zapewne będę w mniejszości, ale uważam, że taka postać jak Snowden zasłużyła na lepszy film.
SkomentujNie ma chyba gorszego uczucia dla kinomana, jak męczenie się w kinie na długim, śmiertelnie nudnym filmie. Niech sobie będzie dziwny, płytki, głupi i straszny, mogę nawet nie wiedzieć, czy to horror czy traktat polityczny, ale niech nie będzie nudno. Niestety, od czasu do czasu zdarzają się takie filmy jak Dzieciństwo wodza, po których ma się ochotę pójść do kasy i zażądać zwrotu pieniędzy za bilet. Oczywiście nie zrobiłabym tego, bo to w końcu moja wina, że dałam się nabrać na kontrowersyjny temat i intrygujący zwiastun dzieła. Że niby dowiem się czegoś o przyczynach zła? Że reżyser powie coś mądrego o dwudziestowiecznych totalitaryzmach? Wolne żarty.
4 komentarzeZacznę może od tego, że jeśli chcecie mieć prawdziwą przyjemność z oglądania, nie czytajcie za dużo o tym filmie przed seansem. Najbardziej zaskoczeni i zadowoleni będą ci widzowie, którzy ani nie widzieli serialu BBC, ani nie czytali wspaniałej powieści Sarah Waters. Ja osobiście obie te rzeczy poznałam lata temu, więc to, co się działo na ekranie, nie było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Z przyjemnością jednak wspominałam pierwsze zetknięcie się z tą historią. Gdy zaczęłam czytać Złodziejkę, nie wiedziałam nic o tej historii i jej autorce. Myślałam, że mam do czynienia z kolejną mroczną wiktoriańską powieścią. Dlatego też zwrot akcji w połowie był dla mnie prawdziwym szokiem. To chyba pierwsza książka, którą (pomimo znacznej objętości) skończyłam czytać w jeden dzień. Takich emocji się nie zapomina! Mam nadzieję, że dla widzów idących teraz do kin, film będzie równie wielkim przeżyciem.
SkomentujKolejne francuskie komedie, idealne na jesień (Miłość od pierwszego dziecka i Cudowny smak faworków)

Z zupełnie nieznanych mi przyczyn bardzo lubicie czytać o francuskich komediach. Nie zrozumcie mnie źle, bo też jestem fanką, ale nawet ja muszę przyznać, że rzadko trafiają się w tym gatunku prawdziwe perełki. Tymczasem okazuje się, że nawet średnia francuska komedia (najczęściej romantyczna) i tak jest lepsza i bardziej lubiana od swoich amerykańskich odpowiedników, przynajmniej jeśli chodzi o czytelników mojego skromnego bloga. Czy to chodzi o styl i wyczucie, którego Francuzom inni mogą tylko pozazdrościć? A może to te bogate, zabytkowe wnętrza i urzekający styl życia ludzi wychowanych w dobrobycie? No bo przecież nie powalająca uroda bohaterów czy porywająca charyzma tych mniej wyględnych postaci:)?
2 komentarzeJak można się było spodziewać, film nie wychodzi ponad poziom książki, która znowu też nie jest jakimś arcydziełem i nie ma dla mnie za bardzo sensu analizowanie teraz na różnych forach takich szczegółów jak różnice w wyglądzie bohaterów literackich i filmowych. Mam wrażenie, że niektórzy widzowie i czytelnicy sami poczuli się jak Robert Langdon i teraz uparcie drążą najmniejsze detale i dopatrują się w nich sensu. Choć nie cenię Dana Browna zbyt wysoko, książkowe Inferno lubię bardzo, gdyż bliskie mi jest myślenie o ludzkości jako o zarazie niszczącej naszą planetę, a także podejrzanie dobrze rozumiem pomysł na to jak temu zaradzić przez wirus bezpłodności. Niestety, z realizacją pomysłu jest już gorzej, ale nic to, skoro mamy tak rewelacyjny serial na ten temat jak Utopia.
Komentarz








