W ostatnich Wysokich Obcasach był bardzo ciekawy wywiad z reżyserem Turysty, Rubenem Östlundem. Jego intrygujące poglądy, dotyczące m.in. wierności czy rodziny nuklearnej, tak mnie zainteresowały, że obejrzałam film przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ta z pozoru prosta, chłodno opowiedziana historia jest naprawdę uniwersalna i wstrząsająca. Pokazuje nie tylko paradoksy ról społecznych, które mniej lub bardziej świadomie przyjmujemy, ale właściwie ukazuje dramat ludzi będących dla siebie obcymi, uwikłanymi w sprzeczne interesy biologiczne. Szczególnie ostrożni w odbiorze i interpretacji Turysty powinni być ludzie będący w długich monogamicznych związkach, ponieważ ten film, niczym terapia dla par, wyciąga wszystkie żale i pretensje, nawet te dawno zabliźnione.
Idealne wakacje pięknej rodziny
Szwedzka para Ebba i Tomas, wraz z dwójką swoich dzieci wybrali się na pięciodniowy wypoczynek do francuskiego kurortu w Alpach. Tomas (Johannes Kuhnke) ciężko pracuje i na co dzień nie ma za wiele czasu dla rodziny, co można wyczytać ze słów Ebby (Lisa Loven Kongski) kierowanych do przypadkowej znajomej w recepcji hotelu. Te pięć dni to specjalny czas dla Tomasa mającego skupić się tylko na dzieciach i żonie. Udaje mu się jedynie na początku. Pierwszy dzień to rzeczywiście prawdziwa sielanka. Małżonkowie są dla siebie mili, razem z dziećmi zjeżdżają po stokach, a pod koniec dnia odbywają wspólną, czteroosobową drzemkę na jednym łóżku. Następny dzień nie jest już tak przyjemny. Podczas obiadu, z patio restauracji nasza rodzina obserwuje kontrolowaną lawinę, która niespodziewanie przybiera na sile. Gdy wszyscy, których już niemal dosięgnął śnieg i lodowa mgłą zbierają się do ucieczki, Ebbie i Tomasowi przytrafia się coś zadziwiającego. Ona przerażona łapie dzieci i chowa się pod stolik, wiedząc, że nie mają szans na ucieczkę, gdy tymczasem on zabiera rękawiczki, telefon i wybiega z restauracji. Lawina okazała się niegroźna, po chwili wszyscy siedząc znów przy stole kończą posiłek, ale niestety tego co się stało nie da się wymazać. Ebba jest w takim szoku, że nie jest w stanie słowa z siebie wydusić. Tamy jej uczuć puszczają niestety dopiero podczas spotkania z wakacyjnymi znajomymi, a potem przy kolacji z kuzynem Tomasa i jego dziewczyną. Za każdym razem Tomas twierdzi, że to co mówi Ebba (jak na mój gust dość obiektywnie relacjonująca zejście lawiny) to tylko jej spojrzenie na sytuację, a w jego odczuciu to wyglądało zupełnie inaczej. No i otworzyła się małżeńska puszka Pandory. Muszę przyznać, że to co z niej się wydostało jest tym straszniejsze, że odegrane przez miłych, wrażliwych i kulturalnych ludzi. Zupełnie na zimno, spokojnie, bo dzieci słuchają.
Natura i podświadomość
W sumie nawet mnie nie zdziwiło, że mąż uciekł porzucając rodzinę w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Tomas zabierając ze sobą telefon (bezpośrednio związany z pracą, od której nie potrafił się odciąć) pokazał jednoznacznie na czym mu tak naprawdę w życiu zależy, nawet jeśli on sam chciałby myśleć o sobie, że jest przede wszystkim troskliwym ojcem i mężem. W końcu nie on pierwszy okazał się egoistą, bo na przykład ojców, którzy nie płacą alimentów na dzieci lub zostawiają swoje rodziny gdy rodzi się chory maluch, jest na świecie mnóstwo. Znienawidziłam Tomasa (jak chyba żadnej dotychczasowej postaci filmowej) za to, że się swego zachowania wypiera. Nienawidzę gdy ktoś zachowuje się tak, jakby fakty nie istniały obiektywnie, a wszystko podlegało interpretacji. To całe ,,ty to tak widzisz” czy ,,prawda leży zawsze po środku” za każdym razem doprowadza mnie do szewskiej pasji i nie dziwię się, że Ebbie też nie jest łatwo przejść nad zachowaniem małżonka do porządku dziennego. Moim zdaniem relacje ludzkie zaczynają się rozkładać właśnie przez to, że zawsze jedna strona chce być cwańsza i myśli, że jej się upiecze. No ale na co komu małżonek/przyjaciel/rodzic, który robi z nas idiotę i myśli, że w swej bezsilności tego nie widzimy? Przez cały film miałam nadzieję, że tak jak podświadomość Tomasa kazała mu najpierw pomyśleć o sobie, tak podświadomość Ebby nie pozwoli jej o tym zapomnieć i się kobeicina z kłamczuchem rozwiedzie.
Dwa plus dwa to nie najlepsza opcja?
We wspomnianym wywiadzie reżyser mówi dużo o współczesnym modelu rodziny, który reprezentują Ebba i Tomas. Według niego ten stosunkowo nowy model podstawowej jednostki społecznej wcale nie jest najlepszy i często unieszczęśliwia ludzi. Brak wielopokoleniowych relacji, ta bolesna nieobecność cioć, babć, wujków czy kuzynów sprawia, że w rodzinie pojawia się zbyt wiele napięć, których nie można bezpiecznie rozładować i które najbardziej odbijają się na najsłabszych, czyli na dzieciach. W filmie jest to fantastycznie ukazane.
Szczególnie do mojej wyobraźni przemówił jednak nie konflikt Ebby i Tomasa, ale jej rozmowa z przypadkową znajomą z kurortu Charlotte (Karin Myrenberg). Rozmowa ładnie koresponduje z początkiem filmu, gdy Ebba zachwyca się zrobionymi przed chwilą zdjęciami jej pięknej rodziny. Rzeczywiście wszyscy wyglądają na fotkach jak z katalogu i sprawiają wrażeni bardzo szczęśliwych. Oglądając te laurki kobieta jakby stara się udowodnić samej sobie, że skoro społeczeństwo, w którym przyjęła najbardziej typową rolę, z zewnątrz dobrze ocenia jej życie, to ona sama też powinna się z niego cieszyć. No a potem jest rozmowa z wyzwoloną, naprawdę zadowoloną ze swoich relacji Charlotte, która myśli samodzielnie i nie boi się brać od życia tego co jej się podoba. Ebba jest zszokowana tym, że koleżanka zostawiła w domu córki i partnera, by w alpejskim kurorcie oddawać się harcom z przypadkowymi kochankami. Nie może uwierzyć, że tak też można, że jej aprobowany społeczny model wiernej żony i dobrej matki nie jest jedyną i najlepszą opcją. Jej oburzenie naprawdę daje do myślenia.
Turysta to głęboka, wielowątkowa opowieść poruszająca niezwykle ważne problemy (odpowiedzialne rodzicielstwo, podział ról, wierność). Film jest długi, męczący, momentami irytujący, ale zachęcam gorąco byście poszli na seans i wyciągnęli z zachowania Ebby i Tomasa własne wnioski.
PS Mam nadzieję, że grający rolę kuzyna Tomasa Kristofer Hivju wkrótce dołączy do obsady Wikingów. Naprawdę powinien:)
CZY PISZĄCA BLOGA ,CHODZI DO KINA ? MAM WRAŻENIE ,ŻE OGLĄDA TYLKO PIRACKIE KOPIE INTERNETOWE. BRAK RECENZJI AKTUALNYCH PREMIER FILMOWYCH.
Turysta był akurat ostatnio w kinie, wiec nie rozumiem o co pretensje. Nie uważam, że brak tu nowości, po prostu chodzę do kina na to, co mnie interesuje. No,a poza tym bilety kosztują wiec jeśli akurat możesz sobie pozwolić na chodzenie co weekend na wszystkie premiery to gratuluję.
[…] Skuszona Złotą Palmą w Cannes, miłymi wspomnieniami z poprzedniego filmu Rubena Östlunda, Turysty, a także zapewnieniami Almodovara, że to „Niesamowicie śmieszny film!” poszłam wczoraj do […]