To było raczej do przewidzenia. Po skandynawskiej i amerykańskiej wersji kontrowersyjnego serialu, powstała wersja brytyjska i naprawdę każdej fabule życzę właśnie takiej drogi. Wraz z podróżą po krajach, opowieść o trupie złożonym z dwóch osobnych ciał zyskuje na atrakcyjności i choć przecież wiemy jak się ta opowieść zakończy, nadal możemy śledzić akcję z wielkim napięciem i (przynajmniej u mnie) z rosnącą fascynacją. Mimo że w każdej wersji nad wszystkim dominuje ciemna, chłodna atmosfera, to jednak mamy do czynienia ze znacznymi zmianami dostosowującymi fabułę do krajów, w których się toczy, a to już naprawdę ciekawie się ogląda.
Tym razem padło na łączący Wielką Brytanię i Francję eurotunel, w którym nieznany sprawca (bo też głupio żeby się tak od razu ujawnił) porzuca zwłoki. Korpus umieszczono dokładnie na linii wskazującej granicę terytoriów dwóch europejskich państw, co bardzo komplikuje sprawę. Gdy już udaje się rozsądzić, która policja podejmie dochodzenie, sprawa okazuje się bardziej zagmatwana i makabryczna niż sądzono. Ciało przy przenoszeniu rozpada się na dwie równiutkie kobiece połowy, tyle że dolna część jest nieco bardziej śniada niż górna. Mamy zatem dwa ciała, francuskie i brytyjskie, oraz dwoje detektywów prowadzących śledztwo. Odtąd Elise Wassermann (Clémence Poésy) i Karl Roebuck (Stephen Dilane) będą kursować w tę i z powrotem w celu rozwikłania coraz bardziej skomplikowanej zagadki.
Oprócz twórczego dostosowania sytuacji do europejskich realiów, najkorzystniejszą zmianą w nowej wersji serialu jest zwiększenie dzielącej głównych bohaterów różnicy wieku (w amerykańskim wydaniu wyglądali na rówieśników). Dzięki temu relacja Elise i Karla jest znacznie ciekawsza, bo funkcjonująca na zdecydowanie innej płaszczyźnie niż seksualna. Do tego Karl jest wręcz uosobieniem brytyjskiego poczucia humoru, którego jego partnerka nie ma za grosz (nie tylko brytyjskiego, ale w ogóle żadnego humoru ta osoba nie posiada, podobnie zresztą jak większości ludzkich cech). W europejskim wydaniu blond policjantka nadal jest sztywna i zasadnicza, co graniczy z jakąś chorobą psychiczną czy silnym upośledzeniem, karzącym się widzom zastanawiać jak taką osobę w ogóle przyjęli do policji. Oto kolejna interpretacja skandynawskiego chłodu oryginału, który w pozostałych częściach świata widocznie jest odbierany jako zespół Aspergera (ciekawe swoją drogą co zimni Skandynawowie myślą na ten temat).
Koniecznie muszę wspomnieć o tym, że sugestywne mroczne kadry lepiej budują zimną atmosferę towarzyszącą okrutnym zabójstwom w eurotunelu niż na przejściu granicznym w Juarez (Boże, czemu ci wszyscy ludzie nie uciekają w popłochu z tego piekła?!). W tym przypadku przynajmniej nie muszę się zastanawiać czemu główna bohaterka nosi skórzaną kurtkę na pustyni. Aż mi było gorąco gdy patrzyłam na biedną Dianę Kruger i to nie w tym miłym sensie.
Wielką troskę o wytrzymałość widzów widać także w znacznie zmniejszonej liczbie odcinków. Będzie ich tylko dziesięć, przez co od początku historia sprawia wrażenie bardziej dynamicznej i zwartej, takiej którą zwyczajnie jest nam łatwiej śledzić bez przysypiania w fotelu.
Podoba mi się także to, że Tunel naprawdę stara się opowiedzieć jakąś życiową fabułę. Polskim widzom z pewnością przypadnie do gustu to, że fabułę napędza tu trwający już od lat kryzys strefy euro, dotykający nas bezpośrednio. Krzywdy angielskich imigrantów czy francuskich seniorów są nam w końcu bliższe niż znikające Meksykanki i skorumpowani gliniarze z Juarez. Ciekawe kiedy przyjdzie czas na polsko-niemiecką czy polsko-ukraińską wersję serialowego hitu.
Komentarze