Pomiń zawartość →

Ted 2

To były najgorsze dwie godziny w kinie. No, może nie najgorsze, bo chyba nic nigdy nie przebije Dystryktu 9, ale naprawdę było blisko. Nie mogę uwierzyć, że ludzie (w tym ja) wciąż płacą by dobrowolnie oglądać chamskiego misia i jego durnowatego kolegę, zachowujących się jak niewychowani nastolatkowie, których ktoś powinien poddać bolesnej i długotrwałej tresurze. Może nie mam poczucia humoru, może czegoś nie zrozumiałam, ale to już lekka przesada. Jeżeli jest to po prostu komedia, składająca się w 80% ze ,,śmiechowych gagów”, a w 20% ze wzruszających momentów przełomowych, to i tak słabo. Ale jeśli Ted 2 to, jak twierdzą niektórzy, wcale nie głupia krytyka (ewentualnie promocja) związków homoseksualnych oraz praw mniejszości rasowych, to jest już naprawdę niedobrze i zupełnie nieśmiesznie. Cokolwiek złośliwego lub interesującego miał do powiedzenia o czymkolwiek Seth MacFarlan, to utonęło to w morzu spermy, zostało puszczone z dymem z marihuany lub zagubiło się w przepastnych pośladkach grubasa wraz z chrupkiem śniadaniowym.

Uciśniony miś

Otrzymujemy kontynuację wątków z pierwszej części Teda. Miś i jego ukochana Tami-Lynn biorą ślub, a po roku, gdy zaczyna im się ze sobą nudzić i działają sobie na nerwy, postanawiają (jak wiele innych par) sprawić sobie potomka. No i się zaczyna cyrk. Jak miś nie posiadający penisa może zostać ojcem? Jak wybrać idealnego dawcę spermy? Co wieloletnie zażywanie narkotyków robi z kobiecym układem rozrodczym? No i najważniejsze: Czy najlepszy przyjaciel misia, czyli John Bennet (Mark Wahlberg) nadaje się na biologicznego protoplastę pluszowego rodu? Na te i wiele innych koszmarnych pytań znajdziecie odpowiedź w ciągu pierwszych kilkunastu minut filmu. Dalej będzie już tylko gorzej, bo lepiej być nie może, gdy pluszak zmuszony jest iść do sądu by udowodnić, że nie jest niczyją własnością a najprawdziwszą w świecie, choć fantazyjnie zmyśloną, osobą. Tyle jeśli chodzi o mit Frankensteina, o sztuczną inteligencję, zagrażający nam bunt maszyn, ontologiczne zagadki i tajemnice ludzkiej duszy. Co tam Ex Machina, Terminator, Automata czy Transcendencja. Miś nam wyjaśni co stanowi o tym, że ma się uczucia, jaźń i duszę, a w dodatku zrobi to w tak ekstremalnie złym stylu, że długo tego nie zapomnicie. Oj, chciałabym Teda 2 odzobaczyć.

Głupi i nudny

To, że Ted 2 ma głupi scenariusz pełen żenujących dowcipasów, jeszcze jestem w stanie zrozumieć. W końcu kinowe hiciory, zwłaszcza te letnie, robi się głównie dla nastolatków (jak podejrzewają filmowcy, nie obdarzonych zbyt wyrafinowanym poczuciem humoru), którzy zostawiają w kinowych kasach spore sumy z portfeli swych nieświadomych niczego rodzicieli. Choć nawet to, co właśnie napisałam, może nie być prawdę, skoro na sali kinowej siedziało wiele osób z metryk dwa razy wyższą niż można by przewidywać, a z kolei mój młodszy brat (wpuszczony na salę bez mrugnięcia okiem, pomimo wieku poniżej piętnastu lat :) zachwycony seansem nie był i miałam wrażenie, że się zwyczajnie dziecko wynudziło.

No właśnie, głupotę komedii jeszcze mogę wybaczyć, ale nudę już nie bardzo. Wlecze się to niemiłosiernie bez ładu i składu. W dodatku podróż do finału jest naprawdę męcząca przez to, że mniej więcej od połowy tego naśladującego pierwszą część dzieła, wiemy dokładnie jak będzie wyglądała reszta filmu. No i ile można się śmiać z palenia marihuany, masturbacji i zdziecinnienia głównych bohaterów?!

Ted2-1

Sytuacji nie poprawia także obsada. MacFarlan nie ma aż tak fantastycznego głosu jak sam podejrzewa, zwłaszcza gdy do porównania mamy Morgana Freemana (Bożeno, w czym on jeszcze zagra! Facet jest wszędzie, co w sumie jest już śmieszne, ale niedługo będzie niepokojące). Mark Wahlberg wzbudza tylko litość, zwłaszcza gdy sobie przypomnimy jego wysiłki jako ,,poważnego” aktora w Graczu (Wahlberg jako wykładowca literatury :) lub że ma już 44 lata. Na nasze pożałowanie i współczucie zasługuje także piękna jak disnejowska księżniczka Amanda Seyfried. Za to odtwórczyni roli wybranki misia Tami-Lynn, czyli Jessiki Barth, wcale mi nie żal, bo zdaje się, że dziewczyna wpasowała się idealnie i zagrała rolę życia.

A tak na poważnie, zapamiętam Teda 2 głównie z tego, że epizod z Liamem Neesonem był jego najlepszym występem od lat. Miło było zobaczyć, że aktor dla odmiany do nikogo nie strzela i nikogo nie ratuje z opresji.

Opublikowano w Filmy

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *