To były najgorsze dwie godziny w kinie. No, może nie najgorsze, bo chyba nic nigdy nie przebije Dystryktu 9, ale naprawdę było blisko. Nie mogę uwierzyć, że ludzie (w tym ja) wciąż płacą by dobrowolnie oglądać chamskiego misia i jego durnowatego kolegę, zachowujących się jak niewychowani nastolatkowie, których ktoś powinien poddać bolesnej i długotrwałej tresurze. Może nie mam poczucia humoru, może czegoś nie zrozumiałam, ale to już lekka przesada. Jeżeli jest to po prostu komedia, składająca się w 80% ze ,,śmiechowych gagów”, a w 20% ze wzruszających momentów przełomowych, to i tak słabo. Ale jeśli Ted 2 to, jak twierdzą niektórzy, wcale nie głupia krytyka (ewentualnie promocja) związków homoseksualnych oraz praw mniejszości rasowych, to jest już naprawdę niedobrze i zupełnie nieśmiesznie. Cokolwiek złośliwego lub interesującego miał do powiedzenia o czymkolwiek Seth MacFarlan, to utonęło to w morzu spermy, zostało puszczone z dymem z marihuany lub zagubiło się w przepastnych pośladkach grubasa wraz z chrupkiem śniadaniowym.
KomentarzTag: Morgan Freeman
Choć film jest szalenie wydumaną baśnią, która z typowym science fiction ma niewiele wspólnego, to jednak trzeba przyznać, że jest pięknie zrealizowany. Kilka pomysłów jest bardzo oryginalnych, kilka lekko głupawych, ale naprawdę dobrze się to ogląda, zwłaszcza jeśli na czas seansu zawiesi się działanie inteligencji, co jest dość dziwne w odniesieniu do filmu, którego intelekt jest głównym tematem. Naprawdę dawno już nie widziałam w kinie takiego tłumu. Prawie wszystkie miejsca były zarezerwowane. Podejrzewam, że część męską przyciągnęła powabna (na swój sposób) Scarlett Johansson, a wszystkich zaciekawiły zapowiedzi obiecujące kolejny film o błyskawicznym rozwoju potencjału naszego mózgu.
SkomentujZ opisów wynikało, że będzie to takie sobie science fiction, ale Transcendencja okazała się miłym zaskoczeniem. Choć jest to fabuła nielogiczna, irytująca i naprawdę za długa, to jednak sam pomysł na film naprawdę mnie zachwycił. Cóż to za idea opanowuje ludzkość, by stworzyć sobie boga z pojedynczych myśli połączonych w jedno!? Szkoda, że zmarnowano taki potencjał. Najwyraźniej reżyser Wally Pfister chciał uchwycić wszystkie niuanse związane z zabawą człowieka w boga, ale połączenie szczytnych dążeń, wielkiej miłości, buntu maszyn i utopijnych bredzeń nie wyszło tu zbyt szczęśliwie.
2 komentarzeJako fanka Iluzjonisty z Edwardem Nortonem i serialu Mentalista nie mogłam sobie odmówić obejrzenia Now You See Me. Moim pierwszym wrażeniem było to, że film ten właściwie powiela schemat Iluzjonisty, tyle że z większym rozmachem i we współczesnej amerykańskiej scenerii. Widać, że pieniędzy przy kręceniu nie brakowało, bo i aktorów dobrych zatrudniono i efekty specjalne naprawdę robią wrażenie. Jedyne do czego można się przyczepić, to zbytnie zagmatwanie fabuły i liczne nielogiczności scenariuszowe. Jednak nawet biorąc pod uwagę te ułomności, podczas oglądania Iluzji można liczyć na naprawdę godziwą rozrywkę. Nie rozczarują się zwłaszcza widzowie lubiący swojskość i postaci, które już znają z innych filmów. Melanie Laurent (mściwa żydówka z Bękartów wojny) nadal gra uroczą i stylową Francuzkę (no nawet bluzkę w poprzeczne pasy ubrała, tylko bagiety pod pachą zabrakło), Mark Ruffo nadal niezmordowanie ściga przestępców, Jesse Eisenberg znów gra genialnego i aroganckiego Zuckenberga (tylko tym razem nie ma komputera, a czarodziejska różdżkę). No i jest jeszcze niezastąpiony Morgan Freeman, tym razem grający Boga tylko przez połowę filmu.
3 komentarze