Pomiń zawartość →

Roślinna rewolucja w Wegetariance Han Kang

Całą treść tej powieści jest mi bardzo bliska, gdyż przez moje własne lata wegetarianizmu przekonałam się na własnej skórze jak mocno odmowa robienia czegoś dokładnie tak jak inni, potrafi zaburzyć dynamikę społeczną. Co niby komu do tego czy na śniadanie jem bekon, jajka czy owsiankę na mleku migdałowym? Czemu rodzinie i znajomym miałoby przeszkadzać, że chcę zrobić coś dobrego dla siebie, zwierząt i planety poprzez zupełnie racjonalną dietę roślinną? Jednak i w tym przypadku uruchamia się dokładnie ten sam mechanizm co na przykład wtedy, gdy ktoś deklaruje inną od większości orientację seksualną. Co kto robi we własnym łóżku obchodzić nas powinno równie mało co to, co znajduje się u innych na talerzu, a tymczasem to są prawdziwe bomby rozsadzające rodziny i całe społeczności na kawałki. I właśnie tak się sprawy mają w powieści południowokoreańskiej pisarki, w której punktem wyjścia jest odmowa spożywania mięsa przez jedną cichą i niepozorną kobietę.

Jak ona mogła nam to zrobić?

Jong-hye poznajemy najpierw za pośrednictwem jej męża, opowiadającego o ich wspólnym życiu i nagłej przemianie małżonki. W kolejnych częściach głos zabierają także szwagier i siostra głównej bohaterki, a ona sama przemawia do nas tylko w krótkich fragmentach, najczęściej snach. Z początku można doznać szoku, czytając relację męża, który nie owijając w bawełnę wyznaje, że wybrał żonę, powodowany jej totalną przeciętnością. Jong-hye od pierwszego spotkania wydawała mu się do bólu zwyczajna, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i charakter. Pierwsza część powieści pełna jest wyznań typu: „Zdecydowałem się na małżeństwo, bo mimo braku szczególnego powabu nie miała wyraźnych wad” lub ,,Zgodnie z moimi oczekiwaniami bez zarzutu wypełniała zadania przeciętnej żony”. Jednym słowem żyli sobie kilka lat małżonkowie w patriarchalnym raju, nie wychylając się nazbyt i robiąc to, czego społeczeństwo od nich oczekiwało. Ona gotowała i sprzątała, otrzymując od męża tyle uwagi, co inne sprzęty AGD, a on harował od świtu do nocy na większy metraż i lepszy samochód, tak jak tysiące jego rówieśników. Ta idealnie funkcjonująca maszyna zacięła się, gdy Jong-hye oznajmiła pewnego dnia, że koniec z mięsem, nie ma dla niego miejsca w ich domu. Jej cicha rewolucja, którą przeprowadziła z ogromnym uporem i niezwykłą dla siebie stanowczością, objęła także inne produkty pochodzenia zwierzęcego, także bardziej adekwatnym tytułem dla tej powieści byłaby może ,,weganka”.

Strona po stronie, Han Kang pokazuje nam jak potężnym zapalnikiem może być coś na pozór tak drobnego jak zmiana diety. Mąż czuje się zagrożony i oszukany, bo przecież nie z taką dziewczyną się żenił. Jeszcze gorzej reagują rodzice, dla których córka jest niemal zbrodniarką, kalającą rodzinną świętość. Podczas gdy każdy z członków rodziny naszej wegetarianki w agresywny sposób próbuje wmanipulować ją w zjedzenie choćby kawałeczka zwierzęcego ciała, ona spokojnie dokonuje dzieła samozniszczenia. Sceny rodzinne są niemal parodią tego, co zapewne dzieje się także i w polskich rodzinach przy okazji każdego większego spotkania, choć i my, i autorka „Wegetarianki”, gotowi jesteśmy przysiąc, że czasy twardego patriarchatu mamy już dawno za sobą. Jedz jak ojciec ci mówi! Zjedz, bo babcia specjalnie zrobiła! Nie świruj, nie jesteś już nastolatką! No kto z wegan i wegetarian tego nie słyszał? A robi się jeszcze bardziej koszmarnie gdy tradycyjnej rodzinie stawia się dziewczyna, którą przemocą psychiczną i fizyczną zmuszano od zawsze do posłuszeństwa.

Mąż i ojciec znoszą przemianę Jong-hye szczególnie boleśnie. Obaj czują, że jej wybór to atak na ich męskość. Niemal komiczne są te teściowe przeprosiny za zachowanie córki, od lat mężatki, czy też utyskiwania męża, który wstydzi się diety żony przed współpracownikami. Przyznam, że bardzo ciężko było mi powstrzymać emocje podczas lektury tych fragmentów. Na szczęście pozostałe dwie części przynoszą czytelnikowi nieco ukojenia. Szwagier bohaterki, artysta utrzymywany przez żonę, dostrzega w wegetariańskiej przemianie prawdziwą magię i głębszy sens. Natomiast siostra Jong-hye daje nam klucz do pełnego zrozumienia wszystkich kobiet, o których czytamy w tej powieści. One wszystkie dźwigają na barkach ogromny ciężar społecznych oczekiwań. Te kobiety praktycznie nigdy nie mogą być sobą, nawet z najbliższymi, więc nic dziwnego, że czasem któraś tego nie wytrzymuje.

Delikatnie i z wyczuciem

Pisząc na taki temat, bardzo łatwo przekroczyć granice i popłynąć z prądem silnych emocji. Na szczęście autorce (ale także tłumaczce) nie zdarza się to ani razu. Nawet tam, gdzie jesteśmy blisko kiczu, jak w scenach malowania kwiatów na nagim ciele, udaje się go po mistrzowsku uniknąć. Pomijając już ważną i niesamowicie aktualną treść „Wegetarianki”, jej forma też warta jest uwagi. Czuć, że każde słowo było delikatnie ważone, każde zdanie szlifowane do pełni prostoty i bezpośredniości. Uważam, że ta powieść trafi do każdego wrażliwego czytelnika, nie tylko młodego aktywisty czy początkującej weganki. Znajdziecie tu na pewno wiele podobieństw do własnego życia rodzinnego i z zaskoczeniem wiele razy stwierdzicie, że Korea Południowa nie jest wcale tak daleko od Polski

PS. W tych trudnych czasach, najpierw macierzyńskiego, a teraz covidowego lockdownu, wielkim pocieszeniem był mi YouTube, a szczególnie południowokoreański kanał o nazwie haegreendal. Jego twórczyni to taka Jong-hye przed przejściem na dietę roślinną. Klimatyczne ujęcia z życia domowego, głównie gotowanie i sprzątanie, działają na mnie bardzo kojąco, ale już mniej przekaz autorki. A to cały dzień sprząta by małżonek po przyjściu z pracy mógł godnie odpocząć, a to znów wymyśla dla niego specjalną wieczorną przekąskę do piwa, lub wreszcie służalczym tonem pisze o tym jak łaskawie utrzymuje ją i ich dziecko. Do syna ma ona niemal bałwochwalczy stosunek. Dziecko rządzi w ich domu niepodzielnie i wystarczy chyba, że napiszę, iż chłopczyk jest nazywany Małym Kapitanem. Piszę to tylko tak sobie, w kontekście zapewnień Han Kang, że to, co dzieje się w „Wegetariance” to wyjątek. A kanał i tak bardzo polecam. Po jednym filmiku będziecie uzależnieni.

Opublikowano w Książki

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *