Z ogromną radością przyjęłam fakt, iż niedługo będziemy mogli obejrzeć ekranizację niezwykłej powieści Michela Fabera pt. Pod skórą. Mojej radości nie mąci nawet to, że rolę główną powierzono Scarlett Johansson, chociaż wolałabym, żeby grał tu ktokolwiek inny. Od razu zaznaczę, że jeżeli jeszcze nie czytaliście, a chcecie mieć niespodziankę podczas lektury lub oglądania seansu, nie czytajcie dalej, bo mogę za bardzo zagłębić się w temat. Może wydać się to dziwne, ale będzie to notka z gatunku ciekawostek kulinarnych, ponieważ oprócz wszechmocy, kosmicznych najazdów na Ziemię czy też walki płci, jedzenie ma dla tej fabuły wyjątkowe znaczenie.
Pod skórą z początku udaje tradycyjny dreszczowiec, trochę nawiązujący do tego, co radośnie produkuje pan King. Młoda kobieta o imieniu Isserley przemierza szkockie prowincjonalne drogi w poszukiwaniu autostopowiczów, którym mogłaby zaproponować podwiezienie do którejś z nielicznych pobliskich miejscowości. Może nam się wydawać, że kobieta poluje na przygodnego kochanka, potem myślimy, że to seryjna morderczyni, ale już wkrótce okazuje się, że prawda jest znacznie bardziej zaskakująca. Otóż nasza piękna Isserly jest kosmitką, którą seria operacji upodobniła do homo sapiens, by mogła wzbudzać zaufanie wabiąc ofiary do samochodu. To, co się dzieje z mężczyznami (muszą być dorodni i muskularni), może co wrażliwszych czytelników naprawdę szokować. Są oni usypiani, przewożeni na pobliską farmę, gdzie kosmici płci męskiej delikwentów kastrują i pozbywają języków. Następnie zabiera się osobnika do zagrody, tuczy i odsyła statkiem na planetę, na której ludzkie mięso jest prawdziwym przysmakiem. Brzmi znajomo? Tak, to jakby ktoś opisał to, co robią ludzie z innymi gatunkami zwierząt na naszej nieszczęsnej planecie. Nikogo by nie zdziwiło, gdyby sprawa dotyczyła świń czy krów, ale tu chodzi o ludzkie mięso. Kosmici (włochaci i chodzący na czterech kończynach) uważają ludzi za bezrozumne zwierzęta, których psychologii i języka nie rozumieją i które są dla nich jedynie źródłem pokarmu.
Polowanie na wodsele (czyli ludzi), jakiemu codziennie oddaje się Isserly, prawie niczym nie różni się od polowania na partnera seksualnego. W obu przypadkach chodzi o zdrowych, postawnych i stosunkowo młodych mężczyzn bez zobowiązań. Mnie bardziej jednak obchodzi wątek spożywczy. Czym bowiem żywią się przybysze z obcej planety? Z wodsela otrzymać można bardzo smaczne steki, które muszą być jednak z chudego mięsa (ludzka tkanka mięśniowa ma tendencję do przerastania tłuszczem, a to już nie jest takie smakowite). Do najczęściej spożywanych w tej powieści potraw należą kartofle z warzywami okraszone wodselowym tłuszczem, łuski serslidy zapieczone w kształcie paluszków, woddisynowa gicz w sosie z serslidowym, pasta mussantowa oraz gusz. Są także oczywiście zapiekanki, kiełbaski i sos. Mięso transportuje się w formie do złudzenia przypominającej to, co widzimy na co dzień w sklepach mięsnych. Taki cytacik: ,,Starannie poporcjowane, warte fortunę surowe mięso, kołysało się na plastikowych paletach, spowite w przezroczystą wiskozę”. Brzmi masakrycznie, w sam raz dla fanów Hannibala. Jeżeli seria filmów, czy też serial telewizyjny o kanibalu przemawiają wam do wyobraźni, z pewnością polubicie Hilisa. Jest on kucharzem w podziemnej fabryce mięsa, u którego stołują się wszyscy pracownicy korporacji produkującej specjały z ludzi. Hilis jest jak szalony naukowiec, który swoją świetnie wyposażoną kuchnię traktuje niczym laboratorium naukowe. Ten wirtuoz smaków, przy użyciu specjalistycznego sprzętu i przypraw oraz pieca wmontowanego w podłogę, wyczarowuje mięsne fajerwerki dla podniebienia. Poznajemy go podczas sporządzania pieczystego z mięsa wiadomego pochodzenia i przyznam, że ślinka może nam pocieknąć podczas czytania bardzo plastycznego opisu tej sytuacji, choć jest to jednocześnie nieco obrzydliwe, bo w końcu to z człowieka.
Jestem ogromnie ciekawa jak tego rodzaju historię można przenieść na ekran. Scarlett Johansson grająca Isserly niezbyt mi tutaj pasuje, bo w końcu pocięta kosmitka była dość specyficzna i poza okazałym biustem chyba nic tych kobiet nie łączy. Cóż, może akurat w tym filmie talent aktorki będzie w stanie wystarczająco zainteresować widzów. Już się nie mogę doczekać.
Chciałabym jeszcze podzielić się niezbyt odkrywczą myślą, że Pod skórą powinno być lekturą obowiązkową dla wszystkich wegetarian i wegan, szczególnie tych, którzy wątpią w słuszność wyboru właśnie takiej diety. Jest tu taki scena, w której dwoje bohaterów schodzi do zagrody, w której tłoczą się podtuczone, wykastrowane i pozbawione języka wodsele. Mężczyźni cierpią straszliwie, a jeden z nich próbuje za pomocą pisma prosić o litość. Nic to nie daje, bo kosmici nie znają ludzkiego języka tak dobrze, by zrozumieć o co chodzi tucznikom i czym jest litość. To zupełnie jak filmiki z rzeźni, albo sceny z kastrowania prosiaków. To, że nie mówią, nie znaczy że nic nie rozumieją i nie cierpią. Przeczytajcie Pod skórą, obejrzyjcie film, gdy tylko się pojawi i myślcie właśnie o tej scenie z zagrody za każdym razem, gdy będziecie wgryzać się w kotleta.
[…] film to dosłownie moje największe rozczarowanie dekady. Trudno mi wprost uwierzyć, że z tak dobrej książki, można było zrobić coś tak beznadziejnego. Jestem pewna, że do końca seansu potrafią […]