Pomiń zawartość →

Tag: Michel Faber

Kosmiczna ewangelizacja w Księdze dziwnych nowych rzeczy i Oasis

Dziś bardzo tradycyjny wpis o powieści i jej telewizyjnej adaptacji. Jak wielu z was przez lata mojego blogowania zdążyło się zorientować, mam małą obsesję na punkcie Michela Fabera i jego niesamowitego dzieła Szkarłatny płatek i biały. Uważam, że to wielka i ważna rzecz, godna kultowego statusu jakim cieszy się dziś na przykład Mistrz i Małgorzata. Dla mnie to powieść doskonała, a co ciekawe, jej przeniesienie na ekran także jest niezwykle satysfakcjonujące. Podobnie rzecz się ma z Księgą dziwnych nowych rzeczy, na podstawie której stacja Amazon nakręciła pilot serialu, który ma praktycznie same dobre recenzje. Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie.

Skomentuj

Szkarłatny płatek i biały (The Crimson Petal and White)

Szkarłatny płatek i biały to zjawisko bardzo ważne i ciągle obecne w moim życiu. Impulsem do tego wpisu, do którego długo nie mogłam się zebrać, jest lektura wielkiej (pod względem fizycznym) współczesnej powieści wiktoriańskiej Wszystko, co lśni Eleanor Catton. Problem mam z tą książką ogromny, bo to niby nagrody ważne zgarnia i jest wychwalana w czasopismach literackich, zatem to, że jest zupełnie nieciekawa i jak dla mnie ledwo średnia staje się dowodem na to, że jednak literackiego gustu jestem zupełnie pozbawiona. Jeśli jednak męczycie się nad Wszystko, co lśni tak jak ja, czytacie w pośpiechu by mieć szybko z głowy lub też zmuszacie się do lektury, ponieważ szkoda wam wydanych na to tomisko pieniędzy, to zachęcam do zwrócenia się ku bardziej przyjaznej literatury wiktoriańskiej (gdy już z tym skończycie, na pociechę). Szkarłatny płatek i biały przywróci wam wiarę w literaturę, która jest nie tylko wartościowa, ale także interesująca i zwyczajnie piękna.

3 komentarze

Pod skórą (Under the Skin)

Ten film to dosłownie moje największe rozczarowanie dekady. Trudno mi wprost uwierzyć, że z tak dobrej książki, można było zrobić coś tak beznadziejnego. Jestem pewna, że do końca seansu potrafią wytrzymać jedynie najwięksi fani prozy Michela Fabera (do których się zaliczam), a którzy i tak na koniec przepełnieni są goryczą i obrzydzeniem do nagości Scarlett Johansson. Tani symbolizm tego przedstawienia, zbliżenia na biust i liczne pośladki oraz psychopatyczna muzyka, to tylko wabiki na naiwnych widzów, którzy w przypływie desperacji są gotowi bronić filmu, któremu w końcu poświęcili prawie dwie godziny z życia. Niektórzy wskazują także na przeszłość reżysera tego nieszczęścia, Jonathana Glazera, który wcześniej tworzył teledyski. Jak dla mnie ten jego wątpliwy artyzm to niedostateczne usprawiedliwienie tego, że w Pod skórą nikt nic nie mówi i w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Już sobie wyobrażam jaki chaos musieli mieć w głowie widzowie, którzy nie przeczytali książki…

5 komentarzy

Pod skórą Michela Fabera

Z ogromną radością przyjęłam fakt, iż niedługo będziemy mogli obejrzeć ekranizację niezwykłej powieści Michela Fabera pt. Pod skórą. Mojej radości nie mąci nawet to, że rolę główną powierzono Scarlett Johansson, chociaż wolałabym, żeby grał tu ktokolwiek inny. Od razu zaznaczę, że jeżeli jeszcze nie czytaliście, a chcecie mieć niespodziankę podczas lektury lub oglądania seansu, nie czytajcie dalej, bo mogę za bardzo zagłębić się w temat. Może wydać się to dziwne, ale będzie to notka z gatunku ciekawostek kulinarnych, ponieważ oprócz wszechmocy, kosmicznych najazdów na Ziemię czy też walki płci, jedzenie ma dla tej fabuły wyjątkowe znaczenie.

Komentarz