Pomiń zawartość →

Nerve i Pan Idealny, czyli filmy, które po mnie spływają

Czasem gdy się człowiek zestresuje i umęczy, marzy mu się tylko czysta rozrywka. Tak było ze mną w tym tygodniu. Nowe obowiązki, migreny giganty, a do tego lepkie ciepło wcale nie jesienne, umęczyły mnie straszliwie. Idąc do kina chciałam się tylko rozerwać, może trochę pośmiać, ale niestety, nie było mi dane. Zamiast rozrywki czekało mnie odkrycie moich kolejnych progów odporności na żenadę, a myślałam, że po czterech latach filmowego blogowania już wszystko zdzierżę. Nerve i Pan Idealny to filmy o zupełnie innej tematyce, ale łączy je pozornie bezpretensjonalny ,,urok”, sugerujący, że to tylko rozrywka zatem może być pusto i bez sensu. Oba ,,dzieła” to efektowne wydmuszki, których oglądanie zdecydowanie odradzam.

Pan Idealny

Fabuła tej czarnej komedii romantycznej opiera się na pechu młodej kobiety o imieniu Martha (Anna Kendrick), która jak nikt inny nie ma szczęścia w miłości. Jej kolejni wybrankowie okazują się perfidnymi i zdradliwymi draniami, a ona sama już powoli traci wiarę w prawdziwą miłość. Nieoczekiwanie, zaraz po kolejnym wielkim rozstaniu, na drodze Marthy staje uroczy Francis (Sam Rockwell). Między tą dwójką od razu wybucha prawdziwa chemia, która, o dziwo nie znika, gdy okazuje się, że ten, który miał być Panem Idealnym, jest płatnym zabójcą, ściganym przez groźnych zbirów i jeszcze groźniejszego byłego współpracownika.

Z początku nie było jeszcze tak źle, ale im dalej w las, tym gorzej. Mroczna aura unosząca się nad związkiem Marthy i Idealnego okazała się dla mnie zupełnie niestrawna. Groteskowe żarciki, czułości, jakich nie powstydziliby się nawet Joker i Harley Quinn, no i wspólne zainteresowanie bronią i przemocą fizyczną. Całość sprawiała wrażenie parodii Pana i pani Smith, tyle że aktorzy nie mają tyle uroku co Brangelina. Czerwony nos klowna Rockwella i szczęki Anny Kendrick (boję się jej zębów) to dla mnie za wiele.

O tym, że widziałam ten film zapomniałam już następnego dnia i tylko notka w kalendarzu mi o nim przypomniała.

Nerve

Ta fabuła także spłynęła po mnie jak po kaczce. Widziałam film dwa dni temu, a i tak nie pamiętałam o jego istnieniu. Jest to jeden z tych filmów, który wygląda świetnie w zapowiedziach, a potem okazuje się, że zieje z niego pustka. Nie pomogła aktualna tematyka cyberprzestępczości, internetowego hejtu czy dziwnych wyzwań (z których kubeł zimnej wody wylany na głowę wydaje się najlepszym pomysłem). Nerve to długi, barwny, chaotyczny teledysk z płaskimi postaciami i stereotypową fabułą, sporządzony wyraźnie pod gusta nastolatków, ale obrażający nawet inteligencję gimbazy.

Główną bohaterką Nerve jest Vee (Emma Roberts), dziewczyna kończąca właśnie liceum i zastanawiająca się nad swoją przyszłością. Scenariusz sprowadza ja do jednej cechy, czyli wycofania. Vee jest nieśmiała, nie za bardzo wierzy w siebie i ogólnie raczej nie rozkwitła w liceum, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki. Zachęcona przez kolegów, Vee postanawia zagrać w nową internetową grę Nerve, polegającą na przyjmowaniu zupełnie realnych wyzwań, za które otrzymuje się pieniądze. Obserwatorzy płacą, Gracze robią z siebie idiotów i zarabiają, a głupota pęcznieje.

Oczywiście jest także wątek romansowy. Vee, na prośbę Obserwatorów, łączy siły z innym Graczem, Ianem (Dave Franco). Nikomu, kto widział szelmowski uśmiech młodego pana Franco nie muszę chyba wyjaśniać, że Vee od razu się w nim zadurzyła. Razem podejmują coraz śmielsze i głupsze wyzwania, aż sprawy niebezpiecznie się komplikują.

Oglądając ten film (tak sobie mętnie przypominam), myślałam o tym, że nie powinno się filmem nazywać czego co ma tylko pomysł, potencjał, ale nie ma postaci ani dialogów. Bohaterowie tego widowiska to chodzące stereotypy mówiące do siebie urywanymi zdaniami, w których przemianę nie wierzę i których losy zwyczajnie mnie nie obchodzą. Możliwe, że Nerve mnie nie poruszył ponieważ jestem na takie filmy już za stara, ale jak zawsze czuję, że wypada mi przypomnieć, że młodszych widzów także należy traktować z szacunkiem i nie dawać im takiej marnej papki zamiast porządnego, choćby i rozrywkowego, kina.

Opublikowano w Filmy

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *