Zafundowałam sobie w ten weekend prawdziwy powrót do przeszłości. Prawdopodobnie fakt, że w dzieciństwie wiele razy obejrzałam adaptację Kwiatów na poddaszu nie świadczy za dobrze o wychowawczym podejściu moich rodziców, ale pocieszam się myślą, że wszystkie inne znane mi dzieci też to wtedy oglądały. Nie ma chyba lepszej recepty na zaszczepienie maluchom nocnych koszmarów na lata, niż pokazanie im filmu o tym jak czwórka blondasów jest bita i więziona przez babkę, a potem truta przez rodzoną matkę. Z drugiej strony mogło być jeszcze gorzej gdybym obejrzała nie wersję z 1987 roku, a nowszą z 2014 roku. Wtedy doznałabym nie tylko stresu psychicznego, ale także szoku estetycznego, bowiem tak złego filmu nie widziałam już bardzo dawno. No nie umywa się do pierwszej wersji, a wiem co mówię, bo dla lepszego porównania obejrzałam oba filmy jeden po drugim.
6 komentarzyTag: Ogród cieni
Zastanawiam się czy pamiętacie film Kwiaty na poddaszu. Ta historia to istna zmora mojego dzieciństwa, która wbiła się nieodwracalnie pod powierzchnię pamięci i pewno zostanie tam na zawsze. Tych, którzy nie oglądali, informuję, że była to uwspółcześniona wersja baśni o złej macosze/matce, która więzi czwórkę swoich dzieci na poddaszu rodzinnego domu. Maluchy przeszkadzają jej bardzo w ułożeniu sobie na nowo życia (jej pierwszy mąż, który był także jej wujem, a tak naprawdę przyrodnim bratem; wiem, absurd) nie żyje, a piękna bidulka chce sobie złowić nowego bogacza. Dzieci z poprzedniego małżeństwa tkwią zatem na smętnym poddaszu, systematycznie podtruwane i bacznie strzeżone przez matkę i ,,babkę”. Dla wszystkich byłoby lepiej jakby sobie cicho umarły, ale uparciuchy jakoś nie chcą. No i to tyle. Kicz totalny i masakra z cyklu ,,paprochy życia” ale jak się to ogląda będąc małym, naprawdę przeraża (z niewiadomych przyczyn miks klimatów Dynastii z Harbią Kaczullą tak działa na wyobraźnię małych ludzi). Rozumiem zatem dlaczego Ogród cieni, opowiadający losy tej samej rodziny co w Kwiatach na poddaszu, cieszy się takim powodzeniem. Po prostu dorośli już teraz czytelnicy, podobnie jak ja, leczą traumy z dzieciństwa spowodowane widokiem dziwnych kar cielesnych i zatrutych racuchów (te racuchy szczególnie zapadają w pamięć). Po skończonej lekturze musiałam jednak stwierdzić, że nic poza dziecięcą ciekawością, nie usprawiedliwia pisania ani czytania, aż tak złej literatury. Całe życie unikałam tanich romansideł z różową okładką, a to mnie i tak podstępnie dopadło.
Skomentuj