Pomiń zawartość →

Tag: Ellen Burstyn

Kwiaty na poddaszu (1987 kontra 2014)

Zafundowałam sobie w ten weekend prawdziwy powrót do przeszłości. Prawdopodobnie fakt, że w dzieciństwie wiele razy obejrzałam adaptację Kwiatów na poddaszu nie świadczy za dobrze o wychowawczym podejściu moich rodziców, ale pocieszam się myślą, że wszystkie inne znane mi dzieci też to wtedy oglądały. Nie ma chyba lepszej recepty na zaszczepienie maluchom nocnych koszmarów na lata, niż pokazanie im filmu o tym jak czwórka blondasów jest bita i więziona przez babkę, a potem truta przez rodzoną matkę. Z drugiej strony mogło być jeszcze gorzej gdybym obejrzała nie wersję z 1987 roku, a nowszą z 2014 roku. Wtedy doznałabym nie tylko stresu psychicznego, ale także szoku estetycznego, bowiem tak złego filmu nie widziałam już bardzo dawno. No nie umywa się do pierwszej wersji, a wiem co mówię, bo dla lepszego porównania obejrzałam oba filmy jeden po drugim.

6 komentarzy

Wiek Adaline

Może nie wszyscy wiedzą, ale jest taki serial pt. Forever, który właśnie miał swój finał, a na kontynuację się nie zanosi. Otóż głównym bohaterem tego serialu jest dwustuletni Henry Morgan, który na skutek śmierci klinicznej w wodzie stał się nieśmiertelny. Żyje sobie teraz w Nowym Jorku i wspomina przeszłość, zastanawiając się jednocześnie czy może sobie jeszcze pozwolić na miłość. Forever to niezbyt oryginalny, ale miły w oglądaniu, taki ciepły serial z sympatycznymi aktorami. Dlaczego tutaj o nim pisze? Ponieważ Wiek Adaline jest dokładnie o tym samym. Oprócz tego, że bohaterką jest kobieta i rzecz dzieje się w San Francisco, to wszystko jest identycznie jak w Foreverze. Te dwie produkcje są do siebie tak podobne jak Jeziorak do The Killing i może dlatego tak bardzo bardzo mi się dłużył i nużył seans. W końcu wszystko to już widziałam. A może chodzi o to, że jednak Blake Lively nie jest na tyle dobrą aktorką żeby pociągnąć całą fabułę.

Komentarz

Interstellar

Jak ktoś chce się czepić, to się czepi. Ja też mogłabym ponarzekać na wiele rzeczy w tym filmie, jak się zapewne domyślacie, byłby to głównie udział Matthew McConaughey, wcielającego się w rolę ratującego świat pilota statku kosmicznego. Nie będę jednak aż taką marudą, która doszukuje się w naprawdę dobrym filmie dziur na siłę. Interstellar może i składa się klisz i schematów, może i naprawdę większość kwestii to banały godne Coelho, ale trudno zaprzeczyć, że film jest wciągający, wyczerpujący emocjonalnie i daje do myślenia (choć zapewne wynikiem rozmyślań widzów po seansie jest pojawiający się po dwóch nieprzespanych nocach wniosek, że to się wszystko kupy nie trzyma). Jeśli podobała się wam Incepcja, to tym filmem Nolana będziecie zachwyceni.

Komentarz