Pomiń zawartość →

Miesiąc: grudzień 2014

Zostań, jeśli kochasz

Nie licząc 22 Jump Street, to był zdecydowanie najgorszy film jaki widziałam w tym roku. Chyba jeszcze nigdy aż tyle razy nie biłam się z myślami, to chcąc wyłączyć tego potworka jak najszybciej, to przekonując siebie samą, że jak już zaczęłam to muszę skończyć. Podczas seansu czułam się jakby ktoś wymiotował na mnie ciepłym różowym budyniem i choć to nieeleganckie stwierdzenie, nic innego nie pasuje bardziej do Zostań, jeśli kochasz. Mam nadzieję, że aktorom i twórcom, a także autorom książki, na podstawie której nakręcono ,,dzieło”, jest chociaż trochę wstyd. Mamy oto kolejny dowód na to, że zasiane przez Coelho i Sekret ziarno moherowej, mięciuśnej życiowej mądrości nadal wydaje liczne owoce.

5 komentarzy

Biały ptak w zamieci

Obejrzałam właśnie kolejny film Grega Arakiego poświęcony nastoletnim inicjacjom i muszę przyznać, że zrobił on na mnie duże wrażenie. Wrażenie było tym większe, że spotęgowane kontrastem z obejrzanym wcześniej bardzo, bardzo słabym Zostań, jeśli kochasz. Nie wiem w sumie dlaczego, ale gdy mam wybrać i ocenić dwa różne filmy o dorastaniu i przekraczaniu granic, zawsze wybieram ten mniej cukierkowy i ugładzony. Biały ptak w zamieci sprawia wrażenie czegoś dzikiego i brzydkiego, ale bardzo prawdziwego, czego o kiczowatej bajce Zostań, jeśli kochasz nie da się powiedzieć.

Komentarz

Początek

Niech się krytycy śmieją z tego filmu, niech mówią, że każdy film z Brit Marling jest taki sam. Ja tam ją bardzo lubię, uważam, że wygląda jak młoda Julia Ormond i na dziesięć następnych, choćby nie wiem jak podobnych do poprzednich, chętnie do kina poczłapię. Jestem też zupełnie pewna, że jeśli komuś podobała się Druga Ziemia lub Dźwięk mego głosu, to Początkiem będzie zachwycony. To ten sam rodzaj jakby skromnego, filozoficznego sci-fi, który bardzo trafia do wyobraźni i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Uwielbiam w kinie taka ułudę, iluzję istnienia czegoś więcej i głębiej, a to, że pewne tezy są nienaukowe, w ogóle mnie nie interesuje. Obchodzi mnie tylko to, że ktoś snuje opowieść, w która nie tylko mogę, ale też bardzo chcę uwierzyć.

3 komentarze

Za jakie grzechy, dobry Boże?

Skoro liczne portale i gazety tak się o tym filmie rozpisywały, jak także nie mogłam go ominąć. Niepotrzebnie niestety nastawiłam się na nie wiadomo jaki hit. Film był znacznie słabszy od typowej francuskiej komedii, prawdopodobnie dlatego, że zamiast przypominać kolejne urocze i stylowe cacko znad Loary, przypominał raczej długi polski wieczór kabaretowy z gatunku tych, które na okrągło lecą w wakacje w telewizji publicznej (o ile jeszcze dobrze pamiętam telewizję). Niekoniecznie było mi do śmiechu z tych sucharów, zwłaszcza, że żarty wypowiadane są przez postaci będące żywymi stereotypami, bez najmniejszej szansy na jakąkolwiek zmianę. Nikomu tu nie zbywa na autorefleksji, a pomyślny finał ślubnych zmagań należy przypisać raczej przypadkowi niż świadomej woli ludzi, którzy wreszcie postanowili nie być rasistami, ksenofobami czy zwyczajnymi przygłupami.

4 komentarze

Przepis na miłość

Dziś kontynuujemy temat bardzo dziewczyńskiego kina na pochmurne wieczory. Poza dramatami kostiumowymi, najlepsze są w tym gatunku zdecydowanie francuskie komedie, a wśród nich najbardziej przytulaśna, czyli Przepis na miłość (przy okazji coś do kącika gastronomicznego). Wątpię by prawdziwi wielbiciele francuskich komedii nie widzieli już tego filmu, ale może jeszcze uda się kogoś zachęcić. W końcu, co może być lepszego na tę paskudną pogodę niż ciepły film o ekscentrykach mówiących zmysłowym francuskim i zajadających się wykwintnymi czekoladkami?

3 komentarze

Belle

Belle to film niemal idealnie skrojony pod mój gust i chyba nie tylko mój. Podejrzewam, że większości kobiet przypadłby on do gustu, niezależnie od ich wieku. Czy jest bowiem coś bardziej kobiecego w kinie niż dobry dramat kostiumowy, którego bohaterami są XVIII-wieczni arystokraci? A tu dodatkowo otrzymujemy nie tylko dość typową historię o swatach, ożenkach i mezaliansach, ale także ważną wypowiedź na tema pozycji kobiet i niewolników w dawnej Anglii. Wszystko jest tu może zbyt prosto podane, nie ma błyskotliwych dialogów jak u Jane Austen ani metafizycznej głębi dzieł sióstr Brontë, ale i tak wspaniale się film ogląda. Wszelkie niedociągnięcie wynagradza warstwa wizualna. Widać, że bardzo zadbano o to by film o egzotycznej piękności był dla nas estetyczną ucztą.

Komentarz

Więzień labiryntu

Wiele samozaparcia wymagało ode mnie dotrwanie do końca tego seansu. Miałam wrażenie, że już dziesiątki podobnych filmów przewinęło się przed moimi oczami w tym roku, a ten to już kropelka przepełniająca czarę goryczy i wstrętu do kiczowatych produkcji dla nastolatków. Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam i że zwyczajnie nie jestem dobrym odbiorcą kolejnej fantastycznej sagi. Może i racja, ale w takim razie dlaczego dzieciakom też się nie podoba? Zapewniam, że mój nastoletni brat wcale nie jest wybrednym widzem, a jakoś szczególnie zachwycony seansem też nie był.

Skomentuj

Przemyślenia na temat przedstawienia Radia Armageddon. Transmisja we Wrocławskim Teatrze Współczesnym

Zazwyczaj nie podejmuję się wyrażania swoich opinii na temat sztuk teatralnych, ponieważ zwyczajnie na ich recenzjowaniu się nie znam i nie chciałabym rozeźlić tych, którzy się znają i robią to lepiej ode mnie. Jeśli chodzi o teatr, to zwykle wiem tylko, czy mi się podobało, czy nie i nie staram się tego uzasadniać. Chociaż jestem taką teatralną ignorantką, to do teatru chadzam chętnie, a czasem nawet, jak w tym przypadku, jestem gotowa przejechać pół Polski, by zobaczyć coś, co wzbudziło moją ciekawość.

Skomentuj

Pożądanie

W końcu obejrzałam Pożądanie i w sumie żałuję. Mam poczucie straconego czasu i tego, że jak nie wiadomo, czy coś się dzieje czy nie dzieje, to po co w ogóle robić o tym film. Takie być może się ze sobą przespali, a może tylko raz rozmawiali, to bardziej w stylu plotkowych dociekać jakiegoś faktoidu, a nie materiał na filmowy romans. Jak już wiecie, bardzo lubię francuskie kino (zwłaszcza francuskie komedie), ale tym razem zupełnie się rozczarowałam. Nie pomógł nawet cały urok osobisty wspaniałej Sophie Marceau, ani nawet, tak lubiane przeze mnie, migawki z życia codziennego paryskiej klasy średniej.

Skomentuj