Pomiń zawartość →

Miesiąc: sierpień 2013

Miłość po francusku

Idąc na Miłość po francusku dostajemy dokładnie to, na co liczymy decydując się na komedię romantyczną (nie zrażajcie się fatalnym tytułem, który nie ma nic wspólnego z fabułą). Film jest lekki, naprawdę zabawny, a jego bohaterowie sympatyczni i czarujący. Nie przeszkadza ani mało oryginalny zamysł, ani lekki brak logiki w poszczególnych wątkach. Prawdę mówiąc seans podobał mi się tak bardzo, że z chęcią wybrałabym się na to samo do kina jeszcze raz, a co więcej innym też się podobało (nie żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło czy coś). Przez cały czas na sali kinowej słychać było autentyczny wesoły rechot, i to pomimo barku żenujących dowcipów. Jednak Francuzi maja klasę!

2 komentarze

Druhny

Choć nowa komedia Paula Feiga to całkiem dobre kino, mam nadzieję, że jej główną zasługą dla kinematografii będzie przypomnienie wszystkim o poprzednim wielkim sukcesie reżysera, czyli o Druhnach. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek kto interesuje się ,,kobiecym kinem”, lubi dobrze się pośmiać lub po prostu jest kobietą, nie obejrzał Druhen chociaż raz (ja radzę stałe comiesięczne seanse na poprawę humoru). Jest tu wszystko co chciałoby się wiedzieć o kobiecej psychice, zwłaszcza o kobiecej przyjaźni oraz potrzebie akceptacji. Przy tej produkcji wcześniejsze filmy z nurtu kina kumpelskiego po prostu przestają się liczyć. Nawet Kac Vegas (a fuj!) przy Druhnach to straszna słabizna. Zresztą film reklamowany jako żeńska wersja Kac Vegas nie ma z skacowanymi wygłupami nic wspólnego. Co prawda jest malutki epizodzik opowiadający, jak to druhny i panna młoda wybierają się do stolicy hazardu, jednak w końcu tam nie docierają, więc tego porównania po prostu nie rozumiem.

5 komentarzy

Totalna metamorfoza Ewy Chodakowskiej, czyli Skalpel

Skalpel był dla wielu miłośniczek fitnessu pierwszym spotkaniem z Ewą Chodakowską. Do dziś (choć minęło sporo czasu) ta płyta cieszy się dużą popularnością i każdy, kto chce z działalnością trenerki całej Polski zapoznawać się chronologicznie, zaczyna właśnie od tego treningu dla początkujących. Ja także zaczęłam od Skalpela i (nie licząc silnych bólów kręgosłupa, które wkrótce się pojawiły) nie wspominam tego doświadczenia aż tak źle, jak co niektórzy, najbardziej zagorzali przeciwnicy tych ćwiczeń. Muszę jednak przyznać, że długo musiałam się do nowej rutyny przyzwyczajać. Tak jak setki Polek, mnie także po pierwszej fali sympatii i uznania, nagranie z Ewą Chodakowską zaczęło po prostu irytować. Już pomijam same ćwiczenie i ich efekty (przytyłam po Chodakowskiej, szczególnie w dolnych partiach, które pod wpływem przysiadów szybko się poszerzyły).

29 komentarzy

Supernatural / Nie z tego świata

Supernatural / Nie z tego świataUpały trwają w najlepsze, a dla tych, którzy niczym wampiry za dnia ukrywają się w domach, to najlepszy czas na nadrobienie serialowych zaległości. Jeżeli naprawdę wam się nie spieszy, naprawdę nie macie nic ciekawszego do roboty, a wszystkie ambitne produkcje obejrzeliście już dwa raz, zachęcam do maratonu z Supernaturalem (polski tytuł Nie z tego świata brzmi jak jakieś tanie romansidło więc odmawiam używania tej konstrukcji słownej). Odcinków jest już tyle, że starczy akurat do rozpoczęcia kolejnej jesiennej serii tego kultowego w niektórych kręgach serialu. Oczywiście możemy się oburzać, że to taniocha i tandeta straszliwa, że nie jest lepsze od Zmierzchu ani mniej banalne i przesłodzone od Harrego Pottera, jednak będę się upierać, że jest zdecydowanie inaczej.

2 komentarze

Niewiarygodny Burt Wonderstone

Jeżeli masz choćby szczątkowe wyczucie smaku i odrobinę instynktu samozachowawczego, trzymaj się z dala od Niewiarygodnego Burta Wonderstone’a. To jest zdecydowanie najstraszniejszy film tego roku. Prezentowana tu potworna gra aktorska oraz cała oprawa przeraziły mnie bardziej niż duchy z Obecności. Z drugiej jednak strony ostrzeżenia może nie są potrzebne, bo jak ktoś ma choćby jakieś okruchy dobrego gustu, to nie połakomi się jak ja na komedię o dwóch magikach występujących w Las Vegas, czyli światowej stolicy kiczu. Samo miasto mnie przytłacza, a do tego dodali jeszcze tak nieprzyswajalny temat jak perypetie rozkapryszonych iluzjonistów. Może innym widzom, na przykład takim, którzy lubią magiczne sztuczki, cekinowe kostiumy i sceniczne wygłupy, ten film bardzo się spodoba, ale ja uważam, że był straszny. Niewiarygodny Burt Wonderstone powinien być pokazywany w pakiecie z Iluzją, żebyśmy zobaczyli jak powinno się i nie powinno kręcić filmów o magikach.

Komentarz

Killer, czyli Spalanie & Modelowanie Ewy Chodakowskiej

Jeżeli po twojej głowie kołaczą się pytania typu ,,Czy przytyję od ćwiczeń z Chodakowską?”, albo szukasz sposobu na szybkie pozbycie się zbędnych kilogramów i słyszałaś, że ćwiczenia z sympatyczna panią Ewą działają cuda, z pewnością powinnaś przeczytać ten tekst. Są to oczywiście jedynie moje subiektywne uwagi, moja osobista recenzja płyty z treningiem Killer (choć niektórym komentującym wydaje się, ze nie mam prawa wypowiadać własnych opinie, no chyba że są wyłącznie pochlebne). Do Killera przeszłam zaraz po tym jak po dwóch miesiącach ze Skalpelem plecy bolały mnie już tak bardzo, że nie mogłam normalnie siedzieć. Dziwne, ale jak tylko odstawiłam machanie nogą w górę w i w dół nieskończoną ilość razy, ból ustąpił. Spotkanie z Killerem było mniej bolesne, ale równie przykre, tyle że z innych względów. Na początku pomyślałam sobie, że będzie to dobry środek zastępczy dla biegania, ponieważ nie zawsze mogłam wybrać się na ścieżkę biegową czy do lasu, a ćwiczenia interwałowe są na wszystkich forach fitnessowych polecane jako najlepszy sposób na poprawę kondycji (w szczególności wydolności, na której bardzo mi zależało). Już po pierwszym treningu zrozumiałam skąd się wzięła nazwa tego programu.

52 komentarze

W Paryżu dzieci nie grymaszą Pameli Druckerman

Pamela Druckerman, znana amerykańska dziennikarka i autorka bestsellerowego Dlaczego zdradzamy?, swoją nową książką pt. W Paryżu dzieci nie grymaszą, spowodowała prawdziwą rewolucję w głowach także polskich matek, które od niedawna mogą zaczytywać się w jej banalnie prostych, ale podobno niezwykle skutecznych poradach dotyczących macierzyństwa. Na szczęście Druckerman nie szukała natchnienia w swojej ojczyźnie, bo w końcu nieposłuszeństwo, wandalizm i inne skutki uboczne tolerancyjnego amerykańskiego wychowania są już owiane legendą. Olbrzymie pokłady mądrości życiowej znalazła za to we Francji, gdzie przeprowadziła się z mężem, także dziennikarzem. Po tym jak zdarzyło jej się urodzić w Paryżu dziecko (a niebawem kolejną parę), jej uwagę zwróciło to, jak odmienne jest we Francji podejście do wszystkiego, co jest związane z macierzyństwem i wychowaniem małego człowieka.

5 komentarzy

Nasze matki, nasi ojcowie

Nasze matki, nasi ojcowieBardzo długo nie mogłam zmęczyć tego serialu, ale wreszcie go obejrzałam w całości, powodowana głównie patriotycznym obowiązkiem (zdecydowanie nie przyjemnością estetyczną, bo formalnie to liche i cienkie). Podobnie jak tysiące Polaków, również przyszło mi się oburzyć na sposób w jaki Niemcy pokazują nas w swojej produkcji. Jeszcze większe wzburzenie ogarniało mnie w chwilach, gdy orientowałam się jak bardzo się twórcy nie postarali również w innych kwestiach. Czyżby niemieccy filmowcy uważali, że niemieccy widzowie, dla których to dziwo było przeznaczone, byli nie tylko wciąż antysemitami (projektującymi swój antysemityzm na wschodnich sąsiadów) pragnącymi nadal wybielenia wojennych win, ale, że są również nieobytymi z kinematografią idiotami, którzy zadowolą się byle czym?

Skomentuj

Obecność

Naprawdę dawno już się tak nie wystraszyłam jak na Obecności (The Conjuring), ale to może dlatego, że mam słabe nerwy i z premedytacją unikam horrorów. Jak już mi się zdarzy jakiś obejrzeć, to opłacam to kilkoma nieprzespanymi nocami i nie inaczej było w tym przypadku. Mój poziom przerażenia był niebezpiecznie blisko tego, co czułam oglądając Widmo (Shutter), co chyba jest dobrą reakcją na film, który z założenia ma nas zdrowo przestraszyć (choć osobiście w długowłosych Azjatkach wegetujących na czyiś ramionach nie widzę ni zdrowego). Obecność wywołała u mnie ciarki i podwyższone ciśnienie tyle razy, że aż zaczęłam się zastanawiać jakim specjalistą od neuroprogramowania ludzi i badania ich atawistycznych instynktów trzeba być, by kręcić coś takiego. Głównie ,,czynnik zastrachania” i ilość nadnaturalnych stworzeń manifestujących swą obecność znienacka, zadecydowały o uznaniu, nie tylko przeze mnie, ale i przez widzów na całym świecie, Obecności za bardzo porządny (jeśli nie naprawdę dobry) horror, a wszyscy wiemy jak trudno o takie w dzisiejszych czasach.

Komentarz

Byzantium

Przy okazji wyprodukowania kolejnego filmu o wampirach, jego twórcy są zazwyczaj pytani o to, dlaczego te tajemnicze istoty są w naszej kulturze wciąż tak popularne. Większe emocje wywoływały chyba tylko we wczesnym romantyzmie, gdy sam Byron, a za nim również i nasz Mickiewicz, powołali pierwsze krwiożercze upiory do życia (nie licząc oczywiście ludowego folkloru). Po dokładne wyjaśnienia należałoby się zwrócić do książek profesor Marii Janion, ale jeżeli ktoś, tak jak ja, jest zwykłym widzem, to nie będzie sobie tym zawracał głowy i uwierzy w to, co mówi na przykład Neil Jordan, reżyser Byzantium. Zamiast strzelać wprost frazami typu ,,Chcieliśmy dużo zarobić”, mówi, że współczesny świat kocha fantastykę, bo rzeczywistość jest taka bezbarwna i pozbawiona aury tajemniczości. Ja tam w żadną tajemniczość nie wierzę, zwłaszcza oglądając filmy takie jak Byzantium, gdzie wszystko właściwie wiadomo od początku, a kwestie finansowe nie bardzo mnie obchodzą. Zresztą nie byłoby kasy, gdyby wampiry tak dobrze się nie sprzedawały, a kupujemy je dlatego, że kipią seksem (przynajmniej do czasu aż Bradley Cooper nie zagra jakiegoś). Tradycyjny wizerunek zmartwychwstałego upiora, utrwalony przez Wywiad z wampirem i powielany przez Zmierzchy, Pamiętniki wampirów i Czystą krew, to arystokratyczny, długowłosy i zabójczo przystojny umarlak o nienagannych manierach, ale i niepowstrzymanym temperamencie. Zmysłowe posilanie się na ciałach ekstatycznie wijących się dziewic to kwintesencja dzikiej seksualności i raczej Ameryki tutaj nie odkrywam. Piszę o tym przy okazji Byzantium tylko dlatego, że jest to chyba pierwsza pozycja tego typu, która nawet pod tym względem zawodzi.

Skomentuj