Pomiń zawartość →

Miesiąc: lipiec 2013

Dexter

Uwielbiałam serial o szlachetnym seryjnym zabójcy pracującym w policji i zabijającym złoczyńców według precyzyjnego kodeksu. Przez lata z niecierpliwością czekałam na kolejne serie, pełna zadziwienia, że z najgorszej serii powieści ever (poważnie, książki o Dexterze to totalna porażka; są gorsze nawet od Zmierzchu, choć trudno w to uwierzyć) można stworzyć tak dobrą produkcję. Niestety, te piękne czasy już minęły. Dexter schodzi na psy. Ostatnia seria jest już tylko cieniem, żartem i parodią opowieści o fascynującym socjopacie. Z pierwotnej atmosfery została już tylko śniadaniowa czołówka. Czasami można odnieść wręcz wrażenie, że twórcy chcą sięgnąć dna absurdu by dorównać literackiemu pierwowzorowi. Cóż, udaje im się znakomicie.

3 komentarze

Kurczak ze śliwkami

Od razu należy wyjaśnić, że nie jest to kino gastronomiczne (a po cichu właśnie na to liczyłam), a sam kurczak ze śliwkami nie odgrywa w fabule jakiejś szczególnie doniosłej roli. Mimo tego i tak z pewnością warto obejrzeć drugi film twórców Persepolis, ponieważ jest to ciekawa historia miłosna, podana w baśniowej oprawie i przyprawiona dość osobliwym poczuciem humoru. Fabuła może się wydawać polskim widzom dość egzotyczna, ponieważ wszystko rozgrywa się w Iranie. Główny bohater jest mistrzem gry na skrzypcach o międzynarodowej sławie. Z pewnych tajemniczych względów wirtuozowi potrzebne są nowe skrzypce, a gdy nie znajduje modelu, który by go w pełni zadowolił (nawet Stradivarius nie wystarcza), postanawia ze sobą skończyć. Popełnia samobójstwo nie w jakiś tam oklepany sposób, na przykład przez rzucenie się w przepaść czy otrucie. Jego sposób to leżenie w łóżku i czekanie aż śmierć sama się po niego zgłosi. Leżąc tak, Nesser-Ali przypomina sobie kluczowe momenty ze swojego żywota, które zadecydowały o jego smutnym końcu. Jak można się domyślać, wszystkiemu winna jest wielka niespełniona miłość, największe błogosławieństwo i przekleństwo dla namiętnych artystów.

Skomentuj

Ray Donovan

Miał być wielki hit, a tu jedynie wielkie rozczarowanie. Oglądam Raya Donovana z tym większą irytacją, że wszyscy inni zdają się być tą cienką produkcją po prostu zachwyceni. O co chodzi? Czyżby wystarczyło jedno znane nazwisko (Jon Voight) i jeden średnio przystojny, bucowaty główny bohater (Liv Schreiber) by zadowolić widzów? Mam nadzieję, że nie i że już wkrótce przestaną kręcić tę smętna opowieść z gatunku tych co to „tatuś mnie nie kochał i teraz jestem zimnym draniem”. Już od pierwszego odcinka ma się wrażenie, że Ray Donovan jest jakimś nieudanym miksem Rodziny Soprano z Californication.

4 komentarze

Dziewczyna z lilią

Jak tylko zobaczyłam na plakacie dwoje najpiękniejszych żyjących Francuzów, wiedziałam, że muszę zobaczyć Dziewczynę z lilią. Audrey Tautou i Romain Duris, czyli obdarzeni potężnym ładunkiem talentu i uroku osobistego Amelia i Heartbreaker wcielają się tu w parę kochanków rozdzielonych przez śmiertelną chorobę. Opis niby zupełnie zwyczajny. Historia niby z gatunku tych, które już setki razy widzieliśmy w kinie, a jednak ten film ani przez sekundę nie jest tym, czego można było się spodziewać. Jako ktoś kto nie znał wcześniejszej twórczości reżyserskiej Michaela Gondry’ego, przez kilkanaście pierwszych minut filmu intensywnie myślałam, że w zapowiedziach powinny być ostrzeżenia, iż oglądanie tych surrealistycznych obrazków może widzowi usmażyć mózg, a już na pewno niebezpiecznie pobudzić wyobraźnię.

3 komentarze

Devious Maids

Devious MaidsNowy serial Marka Cherry’ego to zdecydowanie bezpretensjonalna rozrywka na wysokim poziomie, który mógłby być jeszcze wyższy, gdyby reżyser za wszelką cenę nie starał się powtarzać schematów z Gotowych na wszystko. Niestety, momentami można mieć wręcz wrażenie, że to ciągle ta sama historia i ten sam klimat, tyle że przeniesione w inne środowisko. W Devious Maids zamiast bogatych gospodyń domowych z przedmieścia, mamy biedne latynoskie służące z Beverly Hills. Jest ich oczywiście cztery i mimo różnic wieku i ograniczonego budżetu, każda jest nierealnie piękna i perfekcyjnie zadbana. Naprawdę polecam opowieść o niegrzecznych pokojówkach wszystkim widzom, którzy lubią oglądać znajome już historie.

Skomentuj

World War Z

Jak to często w kinie bywa, także podczas oglądania World War Z przekonałam się, że historia nie jest nawet w połowie tak dobra jak sugerowały zapowiedzi. Mimo to, warto jednak obejrzeć najnowszą opowieść o zombie, choćby dla poczciwej twarzy Brada Pitta i cichej satysfakcji z tego, że nawet najpiękniejsi ludzie muszą się kiedyś zestarzeć, czego przykładem są bardzo widoczne na ekranie worki pod oczami, opuchlizna i zmarszczki aktora. To oczywiście nie powinno odstraszać prawdziwych fanów wielkiej urody i średniego talentu artysty. Za to odstraszeni i zniesmaczeni będą fani opowieści o zombie, liczący na jakieś nowe, oryginalne podejście do tematu. Tego niestety tu nie zobaczycie.

Skomentuj

Piękne istoty

Oto 5, nie jedynych, lecz najważniejszych powodów, dla których możecie sobie odpuścić oglądanie Pięknych istot. Ja tego nie zrobiłam i z opóźnieniem, ale jednak obejrzałam tego gniota, co było totalną stratą czasu, więc pomyślałam, że innych wypada przed tym ostrzec.

Skomentuj

Save Me

Jakoś nie wyobrażam sobie zupełnie, by w Polsce kiedykolwiek mogły powstawać takie seriale jak Save Me. My mamy naszego Ojca Mateusza i Plebanię, a Amerykanie opowieść o kobiecie, która słyszy głosy (może to sam Głównodowodzący) i naprawia swoje i innych życie po tym, jak została ,,wskrzeszona z martwych” po uduszeniu się we własnej kuchni ogromną kanapką. Przyglądanie się perypetiom Beth Harper to naprawdę świetna rozrywka, mimo ważkiego, religijnego tematu. Serial jest naprawdę udaną, lekką komedią, a to głównie za sprawą grającej główną rolę Anne Heche, którą niektórzy widzowie może jeszcze pamiętają z serialu Uwaga, faceci! (to była taka damska wersja Przystanku Alaska). Trzpiotliwa Ania z dużym wdziękiem wciela się w postać znudzonej życiem, imprezującej alkoholiczki, która pod wpływem boskiej interwencji przypomina sobie nagle, że ma przystojnego męża i dorastającą córkę, którzy jej potrzebują.

Skomentuj

40 lat minęło

40 lat minęłoPamiętacie Wpadkę z Katherine Heigel, czyli niby zabawną produkcje o ciąży, której królowa komedii romantycznych będzie się wstydzić aż do śmierci? Ostatnio w ramach nadrabiania filmowych zaległości i z sympatii do Melissy McCarthy, postanowiłam sięgnąć po kontynuację tego wybitnego dzieła amerykańskiej kinematografii. Film był beznadziejny, ale tak naprawdę bardzo bardzo zły. Wszystko tu jest koszmarne (zwłaszcza dialogi i gra aktorska nieszczęsnego Paula Rudda i Leslie Mann), ale jest jedna kategoria, w której This is Forty wygrywa. Ten film powinien zostać okrzyknięty najbardziej irytującym obrazem dekady. To naprawdę duża rzecz, tak kogoś wkurzyć jak ten film mnie, a dodam jeszcze, że nawet realistyczne i pogłębione psychologicznie postaci z Mody na sukces czy Klanu nie wywołują u mnie aż takich reakcji jak ta jedna niby komedia.

Skomentuj

Iluzja

Jako fanka Iluzjonisty z Edwardem Nortonem i serialu Mentalista nie mogłam sobie odmówić obejrzenia Now You See Me. Moim pierwszym wrażeniem było to, że film ten właściwie powiela schemat Iluzjonisty, tyle że z większym rozmachem i we współczesnej amerykańskiej scenerii. Widać, że pieniędzy przy kręceniu nie brakowało, bo i aktorów dobrych zatrudniono i efekty specjalne naprawdę robią wrażenie. Jedyne do czego można się przyczepić, to zbytnie zagmatwanie fabuły i liczne nielogiczności scenariuszowe. Jednak nawet biorąc pod uwagę te ułomności, podczas oglądania Iluzji można liczyć na naprawdę godziwą rozrywkę. Nie rozczarują się zwłaszcza widzowie lubiący swojskość i postaci, które już znają z innych filmów. Melanie Laurent (mściwa żydówka z Bękartów wojny) nadal gra uroczą i stylową Francuzkę (no nawet bluzkę w poprzeczne pasy ubrała, tylko bagiety pod pachą zabrakło), Mark Ruffo nadal niezmordowanie ściga przestępców, Jesse Eisenberg znów gra genialnego i aroganckiego Zuckenberga (tylko tym razem nie ma komputera, a czarodziejska różdżkę). No i jest jeszcze niezastąpiony Morgan Freeman, tym razem grający Boga tylko przez połowę filmu.

3 komentarze