Od razu należy wyjaśnić, że nie jest to kino gastronomiczne (a po cichu właśnie na to liczyłam), a sam kurczak ze śliwkami nie odgrywa w fabule jakiejś szczególnie doniosłej roli. Mimo tego i tak z pewnością warto obejrzeć drugi film twórców Persepolis, ponieważ jest to ciekawa historia miłosna, podana w baśniowej oprawie i przyprawiona dość osobliwym poczuciem humoru. Fabuła może się wydawać polskim widzom dość egzotyczna, ponieważ wszystko rozgrywa się w Iranie. Główny bohater jest mistrzem gry na skrzypcach o międzynarodowej sławie. Z pewnych tajemniczych względów wirtuozowi potrzebne są nowe skrzypce, a gdy nie znajduje modelu, który by go w pełni zadowolił (nawet Stradivarius nie wystarcza), postanawia ze sobą skończyć. Popełnia samobójstwo nie w jakiś tam oklepany sposób, na przykład przez rzucenie się w przepaść czy otrucie. Jego sposób to leżenie w łóżku i czekanie aż śmierć sama się po niego zgłosi. Leżąc tak, Nesser-Ali przypomina sobie kluczowe momenty ze swojego żywota, które zadecydowały o jego smutnym końcu. Jak można się domyślać, wszystkiemu winna jest wielka niespełniona miłość, największe błogosławieństwo i przekleństwo dla namiętnych artystów.
Kurczak ze śliwkami to obraz, który od początku urzeka i wciąga widza w swoją gęstą, lepką i pachnącą wschodnimi przyprawami atmosferę. Jednocześnie jest w tym filmie dziwna lekkość i dowcip przywodzące na myśl najlepsze francuskie komedie romantyczne. W dobrej zabawie nie przeszkadza widzom nawet fakt, iż od początku wiadomo, że Nasser-Ali umrze. Mimo wizji pochówku na smętnym cmentarzu, absurdalny dowcip bawi ogromnie. Oglądając Kurczaka ze śliwkami miałam poczucie, że oto patrzę na coś bezpretensjonalnego i świeżego, zupełnie pozbawionego ambicji upodabniania się do czegokolwiek, a jednak bardzo stylowego. Wielu filmowców próbuje uzyskać taki efekt, ale niewielu się aż tak udaje.
Największym smaczkiem tego filmowego dania z drobiu są dowcipnie zarysowane postaci kobiece. Główny bohater też jest swego rodzaju pociesznym oryginałem (zupełnie zwyczajny, chudy starszy facet z gęsty wąsem; taka niefilmowa uroda), ale to matka, żona i kochanka zapadają najbardziej w pamięć. Każda z tych irańskich niewiast odcisnęła swoje głębokie piętno na życiu mężczyzny. Najbardziej znacząca była oczywiście pierwsza miłość Irane, której skrzypek dedykował całe swoje nieszczęsne życie. Tyle, że Irane jest tylko męską fantazją o kobiecie z dziecięcą buźką, wypowiadającej zaledwie parę zdań nim odejdzie. Za to matka i żona to prawdziwe kobiety z krwi i kości, istne wiedźmy, gotowe dopiąć swego za wszelką cenę. Mamusia (grana przez wciąż przepiękną Isabellę Roselini) urządza synkowi życie każąc mu się ożenić z szarą nauczycielską myszą. Natomiast ta mysza, to dopiero jest poligon badawczy dla psychoanalityków. Jednoznacznie negatywna (i to w taki upierdliwy, wcale nie pociągający sposób) postać o ptasich rysach, potrafi jednak wzbudzić sympatię, choć chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego.
Pomimo iż Kurczak ze śliwkami to zaledwie baśń, alegoria opowiadająca o współczesnej sytuacji politycznej Iranu, to postaci, zwłaszcza kobiece, obdarzono bardzo prawdziwymi, fascynującymi osobowościami. Do tego dochodzą makabryczne żarty w stylu Lemony’ego Snicketa i wychodzi naprawdę intrygujące danie filmowe. Smacznego.
Komentarze