Pomiń zawartość →

Na co czekam najbardziej w 2017 roku

Od początku stycznia wszyscy zamieszczają listy filmów, seriali i książek mających się ukazać w tym roku, których premiery napawają ich szczególną radością i z którymi wiążą wielkie nadzieje. Ja swój największy prezent dostałam kilka dni temu z premierą mini serii Taboo z Tomem Hardym, ale pomyślałam, że przecież rok jest długi i wiele dobrego (a prawdopodobnie nawet obiektywnie lepszego niż ten serial) jeszcze mnie spotka jako widzkę i czytelniczkę. Oto zatem kilka pozycji,na myśl o których radośnie przebieram nóżkami ze zniecierpliwienia i dosłownie odliczam dni.

Twin Peaks

Ta wieść spadła na nas w zeszłym roku i skłoniła tysiące telewidzów bądź do kolejnego obejrzenia poprzednich serii (to mój przypadek, jestem w trakcie tropienia zabójcy Laury Palmer), bądź do poznania mieszkańców tego niezwykłego miasteczka przy granicy z Kanadą po raz pierwszy (to przypadek młodszych widzów, jak mój brat, który jeszcze nie wie, że wizje agenta Coopera są w stanie odkształcić dziecięcą psychikę na resztę życia:). Premiera 21 maja, zatem jest jeszcze trochę czasu na obejrzenie całego dostępnego materiału. Poczujecie na nowo jak to jest bać się wstać w nocy do toalety, bo przecież gdzieś czai się Bob, olbrzym lub tańczący karzeł. Ten serial nie stracił nic ze swej złowrogiej mocy od lat 90-tych.

Piękna i bestia

Ta propozycja, w przeciwieństwie do większości moich ulubionych filmów, znajduje się po jasnej stronie mocy. Gdy dwie i pół dekady temu zobaczyłam jako dziecko ten animowany film, byłam absolutnie zachwycona. Żadna inna księżniczka Disneya nie mogła się równać z Belle, która była nie tylko urodziwa, ale przede wszystkim inteligentna i ponad wszystko kochała książki. Choć to brzmi dziś bardzo niemądrze, to od niej wzięła się moja pasja czytelnicza. Miałam Piękną i Bestię przegraną na kasetę VHS (najlepszy prezent gwiazdkowy jaki w życiu dostałam) i oglądałam ją z maniakalną pasją, dopóki się nie zniszczyła do reszty od tego mojego wgapiania. Była to wersja z lektorem, nie z dubbingiem, dzięki czemu słuchałam tej najlepszej ze wszystkich ścieżki dźwiękowej w oryginale. Wybór Emmy Watson do głównej roli uważam za bardzo trafiony, podobnie jak Luke’a Evansa do roli Gastona. Mam nadzieję, że ich występy wokalne będą miały odpowiedni poziom i że będzie to wersja wierna doskonałemu oryginałowi. No i Emma Thompson w roli Pani Imbryczek to już prawdziwa wisienka na torcie. Odliczam do 17 marca.

Trzy nowe książki Karla Ovego Knausgårda

Z cyklu poświęconego porom roku, dostaliśmy do tej pory Jesień i Zimę, rzeczy bardzo nastrojowe, a z początkiem wiosny i lata możemy się spodziewać dwóch kolejnych części cyklu, w którym norweski pisarz tłumaczy córce i światu czym dla niego jest otaczająca go rzeczywistość i jak postrzega poszczególne (czasem bardzo dziwne) jej aspekty.

Dla wielbicieli talentu Knausgårda będzie to w pewnym sensie także smutny rok, bo dostaniemy ostatnią księgę Mojej walki, będącą zamknięciem cyklu inspirowanego W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Z tak wieloma wątpliwościami i niepokojem wiążą się u mnie myśli o życiu bez kolejnych części Mojej walki co pół roku, że nie pozostanie mi chyba nic innego jak zacząć czytanie od części pierwszej i przeżywanie na nowo wzlotów i upadków jednego z najbardziej oryginalnych współczesnych pisarzy.

Fortitude

Drugi sezon Fortitude jest przeze mnie szczególnie gorąco wyczekiwany, chyba ze względu na śnieżną zmarzlinę za oknem. Naprawdę dobrze było oglądać pierwszą serię w podobnych okolicznościach, bo czymże jest nasze kilka stopni na minusie z wieczną zimą koła podbiegunowego? Serial podobał mi się też ze względu na to, że przeniósł w zupełnie inny wymiar tak już oklepaną tematykę małej społeczności, w której niespodziewania rodzi się straszna zbrodnia, a przybysz z zewnątrz ma dojść o co w tym chodzi. Jednak śnieżne osaczenie to zupełnie inny rodzaj klaustrofobii. Nie zapominajmy także o ekologicznym przesłaniu. Fortitude bardzo sprawnie zmusza nas do myślenia o tym, że naruszając jeden element ekosystemu (choćby to był i zamarznięty mamut) narażamy wszystko i wszystkich na zagładę.

Premiera pierwszego odcinka drugiej serii już niedługo, bo 26 stycznia.

Nowy Murakami, czyli Zawód: powieściopisarz

Jak wiecie, jestem wielką fanką twórczości japońskiego pisarza, dlatego na tej liście nie mogło zabraknąć również jego książki. W maju Wydawnictwo Muza udostępni nam coś szczególnego. Książka będzie miała tytuł Zawód: powieściopisarz i będzie to zbiór esejów. Wielbiciele talentu autora Kafki nad morzem od zawsze mają problem z tym, że mówi od bardzo niewiele o samym sobie, a my chcielibyśmy wiedzieć dosłownie wszystko o człowieku, w którego głowie rodzą się te wszystkie szalone fabuły. Mamy nadzieję z tego zbioru dowiedzieć się czegoś więcej o życiu osobistym pisarza i o tym, jak budował swój warsztat. Jest szansa, że powie więcej niż w O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu.

Kedi

Ten dokument ma być wyświetlany od 10 lutego, ale raczej nie w polskich kinach. Jest to film poświęcony miastu i kotom. Miasto to Stambuł, a koty to niesamowite czworonogi żyjące na jego ulicach od wieków i cieszące się wielką sympatią mieszkańców metropolii. Film skupia się na kilku z nich, pokazując jak nietypowa może być relacja człowieka z żyjącym na wolności zwierzem, który czasem, ale tylko na swoich warunkach, wybiera ludzkie towarzystwo.

Ten dokument znalazł się na mojej dzisiejszej liście wcale nie dlatego, że kot Fiflak kazał mi go uwzględnić (choć odgłosami z trailera był wyraźnie poruszony), ale dlatego, że ja sama uważam się za beznadziejnie zezwierzęconą, zakoconą osobę. Cały dzień spędzam z kotami, karmię je, głaszczę, przeganiam, uspokajam i rozmawiam z nimi, a w nocy mam nawet kocie sny. Jak każda kociara lubię też dobre filmy i książki im poświęcone, ale to rzadkość. W minionym roku zachwyciła mnie chyba jedynie kotka Chloe z Sekretnego życia zwierzaków domowych, za to jakoś nie przemówił do mnie bohater Jak zostać kotem. Nie wybiorę się też raczej na film Kot Bob i ja, chyba, że wcześniej ktoś mnie zapewni, że rudas na pewno nie umiera na koniec, bo takich filmów już nie jestem w stanie psychicznie udźwignąć. Za to Kedi bardzo chętnie obejrzę, bo już z zapowiedzi widać, że zrobili ten dokument ludzie, którzy koty zwyczajnie kochają.

A Wy czego nie możecie się doczekać w 2017 roku?

Opublikowano w Filmy Seriale

2 komentarze

  1. Ja również czekam na „Twin Peaks”, chociaż trochę obawiam się, co z tego wyjdzie. Natomiast Knausgård jest na mojej liście autorów do nadrobienia w 2017 roku, bo, wstyd się przyznać, nic jeszcze jego autorstwa nie czytałam. Jakoś ominął mnie ten szał na „Moją walkę”, która we Francji przeszła bez większego echa. Niemniej, tematyka bardzo mnie kusi i muszę w końcu przekonać się sama ile ten Knausgård jest wart. ;) A na koniec, wielkie dzięki za info o „Kedi”! Jako wielka fanka kotów nie mogę przepuścić tego dokumentu! :)

  2. Ola Ola

    Dzięki za pozytywny komentarz :)
    Naprawdę zazdroszczę tego, że masz Moją walkę jeszcze przed sobą. Z chęcią bym się zamieniła, choć nie ręczę, że się spodoba. To taki autor, którego albo się kocha, albo nienawidzi. Potrafi być szalenie irytujący, ale bywa też wspaniały.
    Cieszę się, że nie tylko ja czyham na kolejne kocie filmy:)
    Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *