Pomiń zawartość →

Kategoria: Seriale

Młody papież

Ależ jesteśmy rozpieszczani tej jesieni! Niezwykły urodzaj bardzo porządnych seriali, wśród których Młody papież to prawdziwy rarytas. Z zadowoleniem przyznaję, że jest to tak dobra produkcja jak wszyscy mówią, ale też niczego innego po Paolo Sorrentino, twórcy Wielkiego Piękna i Młodości, się nie spodziewałam. Zasiadam do oglądania i dzieje się telewizyjna magia:). Młody papież to prawdziwe święto, czysta estetyczna radość, a do tego naprawdę mądre dialogi, nieprzewidywalna fabuła i sporo ironicznego poczucia humoru. Naprawdę się nie spodziewałam, że o życiu papieża można nakręcić coś tak dobrego, zwłaszcza po tak wielu tak złych filmach na ten temat.

5 komentarzy

Victoria

Jeśli lubicie brytyjskie seriale, w tym się po prostu zakochacie. Ta produkcja jest tak brytyjska, że już bardziej się nie da, bo historyczna i poświęcona ulubionej epoce wszystkich moli książkowych i kinomaniaków, czyli epoce wiktoriańskiej, a konkretnie kobiecie, od której te lata wzięły nazwę. Jest tu wszystko, co zwykle mnie zachwyca w najbardziej udanych wytworach wyspiarskiej telewizji: kwiat brytyjskiego aktorstwa, pasjonująca i romantyczna historia, spora dawka przydatnej wiedzy historycznej, przepiękne wnętrza i kostiumy, a do tego wietrzno-deszczowy klimat. Czegóż chcieć więcej w ponure jesienne dni?

3 komentarze

Chef’s Table

Ta dokumentalna seria to moja najnowsza fascynacja. Cotygodniowe niedzielne oglądanie jednego odcinka stało się w naszym domu prawdziwym świętem, czymś w rodzaju nagrody po ciężkim tygodniu. Nic nie wprowadza mnie w niedzielny nastrój lepiej niż godzinny seans, w takcie którego mogę poznać bliżej któregoś z najlepszych szefów kuchni na świecie. Wszystko jest tu smakowite, piękne, ekskluzywne i wyrafinowane, co mnie osobiście naprawdę zachęca do wytężonych starań by żyć choć odrobinę tak jak bohaterowie serii. Ci kucharze to prawdziwe gwiazdy rocka świata doznań zmysłowych, artyści smaku i wirtuozi nowoczesnych technologii. To także wybitne jednostki, mające niesamowite osobiste historie do opowiedzenia widzom.

5 komentarzy

Najwyższa telewizyjna półka. Obserwacje po trzecim sezonie Black Mirror

Właśnie skończyłam seans trzeciego sezonu Black Mirror i jestem po prostu porażona jego rozmachem i wysokim poziomem. Moim zdaniem ta seria nie ma żadnych słabych momentów, a wszelkiego rodzaju dystopie dla nastolatków mogą się po prostu schować. Zamiast chodzić do kina na kolejne kiczowate wizje przyszłości, można przecież oglądać po odcinku tej produkcji i, choćbyśmy oglądali to wiele razy, nigdy nie poczujemy, że zmarnowaliśmy czas. Black Mirror to świeże, oryginalne, ale i odwołujące się do historii kultury, a także do tego, co dzieje się w naszym świecie już teraz, wizje niedalekiej przyszłości i tego, jaką rolę mogą w niej odegrać nowoczesne technologie. Odcinków w serii jest sześć, a każdy stanowi osobną całość. Można obejrzeć cała serię naraz jak ja (po raz kolejny dochodzę do wniosku, że warto jednak inwestować w Netflix), albo rozłożyć sobie przyjemność na wiele tygodni.

Skomentuj

Elegia na śmierć Pablo Escobara, czyli moje wrażenia z drugiego sezonu Narcos (spoilery)

Gdyby ten serial zrobiony był w bardziej tradycyjny sposób, albo gdyby miał odrobinę gorszych aktorów, nie wytrzymałabym nawet jednego odcinka. Tymczasem Narcos pochłonęłam bardzo szybko, z jeszcze większym podziwem niż przy pierwszej serii. Zniknął już urok nowości i szok związany z tym jak wielką dawka przemocy i okrucieństwa spływa na nas z ekranu. Na to można się uodpornić po kilku epizodach. Została już tylko solidna filmowa robota, żadnego chodzenia na skróty, choćby znudzony widz miał się zaziewać na śmierć lub pogubić w licznych, misternie splecionych wątkach. Choć nie można było pokazać wszystkiego dokładnie tak jak się odbyło, mam wrażenie, że śledztwo DEA w sprawie Escobara oraz związaną z tym serią niefortunnych zdarzeń, zostały przedstawione tak dokładnie, jak tylko się dało. No a tam, gdzie nikt nie może wiedzieć jak było, bardzo taktownie i z fantazją jednocześnie wkroczyła fabuła, nadając postaci znienawidzonego Escobara niepokojącej głębi.

Skomentuj

Zbrodnia i amnezja (Długa noc, Marcella, The Kettering Incident)

Utrata pamięci kojarzy mi się przede wszystkim z tanim chwytem rodem z brazylijskiej telenoweli. Gdy nie było sposobu na logiczne wyplątanie amanta lub amantki z życiowego ambarasu, kasowano mu pamięć i tyle (oprócz amnezji musthave każdej telenoweli jest wylądowanie na wózku inwalidzkim i ujawniający się w połowie fabuły zły brat bliźniak). Bardziej wybrednym niż ja widzom utrata pamięci kojarzy się raczej z filmem Memento, ale ja, jak wiecie, nie jestem aż tak wyrafinowana. Obecnie temat amnezji przeżywa kolejną falę zainteresowania. W nowej, odświeżonej, bardziej mrocznej wersji, pomroczność głównych bohaterów nie zawiewa już telenowelowym kiczem (przynajmniej nie we wszystkich przypadkach) i wyjątkowo dobrze komponuje się ze zbrodnią.

Skomentuj

NSU: Brunatni zabójcy

Mieliśmy okazję obejrzeć pierwsze odcinki nowego serialu CANAL+ poświęconego grupie niemieckich nacjonalistycznych terrorystów, który wywarł na nas wielkie wrażenie. Nie jest to może mistrzostwo świata jeśli chodzi o formę, grę aktorską czy odkrywczość dialogów, ale za to poraża prawdą historyczną. Jest to lekcja o tym co działo się w Niemczech w niedalekiej przeszłości, ale też o tym, co dzieje się obecnie na całym świecie. Ewolucja młodych ludzi ze Wschodnich Niemiec, którzy po 1989 roku nie bardzo wiedzą co z sobą zrobić i stają się faszystowskimi fanatykami, to ostrzeżenie przed tym, co nas czeka gdy sytuacja wśród młodych, sfrustrowanych i wrogo nastawionych do obcych Europejczyków nie ulegnie zmianie. Tę opartą na faktach fabułę, bardzo bliską dokumentowi, powinno się pokazywać maturzystom na lekcjach historii.

Skomentuj

Powrót do młodości, czyli o żerowaniu na nostalgii widzów

Choć termin „żerowanie” może się źle kojarzyć, ja osobiście nie mam nic przeciwko temu by kino i telewizja zajmowały się intensywniej dekadami, na które przypadało moje dzieciństwo. Mam świadomość, że pokolenie moich rówieśników, trzydziestokilkulatów, chętnie płaci za możliwość przeniesienia się choćby na chwilę do czasów, gdy wszystko wydawało się prostsze i normalniejsze, a opowiadane na ekranie historie miały jasną, czarno-białą wymowę. Zresztą, kto nie idealizuje swojego dzieciństwa, komu nie wydaje się, że był wtedy najszczęśliwszy? Czasem tylko dziwi mnie to, że młodszym widzom, którzy nie mogą tamtych czasów pamiętać, produkcje bazujące na nostalgii wydają się jeszcze ciekawsze niż nam. Czy oni naprawdę nie widzą, jakie te czasy, nawet schematycznie przedstawione w telewizji, były siermiężne i kiczowate wizualnie? A może właśnie przez ten plastik i szaroburą kolorystykę rzeczy wydają się dzieciakom prawdziwsze i stąd, zupełnie niezrozumiały dla mnie, sukces serialu Stranger Things.

2 komentarze

The Get Down

To jest absolutnie fantastyczne widowisko i zachęcam każdego do jego natychmiastowego obejrzenia. Nie ważne czy lubicie hip-hop, czy wiecie cokolwiek o najnowszej historii USA i czy bawią was nastoletnie przebieranki. Zapewniam, że jeśli macie odrobinę artystycznego wyczucia, pokochacie ten serial i tak jak ja będziecie ubolewać nad tym, że Netflix wypuścił na razie tylko sześć (na szczęście dość długich) odcinków. Sama nie jestem umuzykalniona, a już hip-hop nie mógłby mnie obchodzić mniej, jednak gdy przysiadłam z bratem do pierwszego odcinka, urzekło mnie wprost to, co zobaczyłam. Pomyślałam od razu, że to już nawet nie jest serial, a potężne widowisko, które w magiczny sposób łączy muzyczną komedię z szekspirowskim dramatyzmem. Jest muzyka, przemoc, przyjaźń, polityka, miłość i seks, ale przede wszystkim każdy kadr pulsuje świeżą energią młodości. Wszystko stało się jasne, gdy na koniec pilota zobaczyłam, że odcinek wyreżyserował Baz Luhrmann. Jeśli lubicie jego Romea i Julię, pokochacie The Get Down.

Skomentuj