Autor dokonuje na kartach tej powieści rzeczy niezwykłych, gdyż udaje mu się wskrzesić przedwojenną Warszawę tak realistycznie, że podczas lektury czytelnik może mieć wrażenie, iż ogląda to wszystko na własne oczy. Szczególnie podoba mi się to, że nie poznajemy życia wyższych sfer czy bogatych przedsiębiorców, ale, podobnie jak u Marka Krajewskiego, schodzimy na sam dół drabiny społecznej, do świata drobnych złodziejaszków, lipkarzy, doliniarzy i kasiarzy. Prawdę mówiąc czytało mi się to znacznie lepiej niż ostatnie wyczyny Mocka lub Popielskiego, gdyż po bezpowrotnie utraconym świcie oprowadza nas nie zadufany w sobie, wszechstronnie wykształcony, antypatyczny elegant, ale prosty chłopak z Woli, niejaki Heniek Wcisło.
3 komentarzeKategoria: Książki
Zimowe Panny to, wbrew tytułowi, lektura bardzo ciepła, klimatyczna i pachnąca latem. Jeśli macie już dosyć zimowej szarzyzny za oknem i męczą was niskie temperatury, zachęcam do lektury właśnie tej niezwykłej powieści, która zabierze was na odległą hiszpańską prowincję, do Galicji pachnącej mokrymi łąkami, pikantnymi przyprawami i wszechobecnym kolcolistem. Mnie osobiście najbardziej spodobało się to, że nie jest to typowa, melancholijna opowieść spod znaku tych ze słońcem Toskanii w tytule (czego się spodziewałam patrząc na okładkę, swoją drogą najładniejszą chyba jaką widziałam) ale tajemnicza, momentami makabryczna i bardzo magiczna historia, przywodząca na myśl najsłynniejszych klasyków literatury hiszpańskiej, mistrzów realizmu magicznego.
SkomentujW zeszłym tygodniu pisałam o poradniku na temat kotów z tej serii, teraz przyszła kolej na psy. Dostajemy 50 pytań i odpowiedzi, które składają się nie tylko na portret niesamowitego gatunku zwierząt, ale są także zapisem naszych psio-ludzkich relacji. Poradnik jest napisany przystępnym, zabawnym i przejrzystym językiem. Nie trzeba być doświadczonym hodowcom by z niego wiele skorzystać, a i profesjonaliści może dowiedzą się czegoś ciekawego o wychowywaniu i szkoleniu psów. Jako posiadaczka małego psa z wielką i bardzo niezależną osobowością, na pewno zastosuję się do kilku celnych wskazówek tu zawartych.
SkomentujChoć bardzo lubię japońskie klimaty i szukam ich wszędzie, na tę książkę trafiłam przypadkiem. Tak się złożyło, że będzie to kolejna pozycja obowiązkowa w naszym lokalnym DKK. Usiadłam do czytania bez jakichkolwiek informacji na temat autorki, bez oczekiwań, dzięki czemu spotkało mnie kilka miłych niespodzianek. Nie jest to może jakieś przełomowe czy wybitne dzieło, ale jeśli lubicie tajemnicze i dziwne opowieści ociekające metafizyką i japońskością, to Muzeum ciszy w pełni was usatysfakcjonuje. Prawdopodobnie, gdybym wcześniej nie znała powieści Koniec świata i hard-boiled wonderland to bardziej bym się zachwycała Ogawą. Niestety, przy dziele Murakamiego, opowieść o muzealniku na prowincji wydaje się przewidywalna i pozbawiona głębi, co jednak wcale nie przeszkadza cieszyć się jej (nieco tylko wymuszonym i sztucznym) nastrojem.
SkomentujTa książka jest naprawdę niezwykła i wcale nie chodzi mi o jej walory literackie. Na jej niezwykłość składa się fabuła naszpikowana spiskami i technologicznymi atrakcjami, a także towarzysząca słuchaniu/czytaniu czytelnicza świadomość, że choć jest to fikcja literacka, podobne rzeczy są już osiągalne i możliwe, a eksperymenty czy ataki dronami, podobne do tych z książki, mogą spokojnie mieć miejsce nawet teraz w realnym świecie. Zaczynając słuchanie tego audiobooka, myślałam, że nie jest to raczej opowieść dla mnie. Zdecydowanie nie jestem jej wzorcowym odbiorcą ze względu na kompletne technologiczne upośledzenie, przez które nawet wysłanie sms-a uważam za nielada osiągniecie. Na szczęście Zero napisane jest w bardzo przystępny sposób, dzięki czemu jest świetną rozrywką nie tylko dla nastoletnich fanatyków najnowszych technologii, ale może też pełnić funkcję przewodnika po tajemniczym świecie alternatywnej rzeczywistości, do której porywają nas na każdym kroku smartphony, smartwatche, inteligentne okulary, wszechobecne kamery monitoringu czy nawet urządzenia ukryte w soczewkach i tatuażach. Ten świat już istnieje i spora część ludzkości (zapewne ta młodsza część) od dawna w nim żyje.
2 komentarzeTen poradnik jest dokładnie tym, co obiecuje okładka, na której widnieje informacja o tym, że znajdziemy tu 50 odpowiedzi na najczęściej zadawane przez kocich opiekunów pytania. Prosto, zwięźle, fachowo i na temat, w formie zapytań i odpowiedzi, przypominających listy od czytelników w gazetach, autorka wykłada całą kocią filozofię. Z odpowiedzi na pytania tworzy się jasny obraz tego, z czym najczęściej się borykamy, mając w domu to niezwykłe zwierzę. Dodatkowym atutem jest kronika dzikich zwierząt, czyli znajdujące się przy niektórych tekstach krótkie wzmianki na temat innych żyjątek, które mają zachowania podobne do kocich. Jako posiadaczka kotów zapewniam, że po przeczytaniu tego poradnika, naprawdę wiele dziwnych zwierzęcych zachowań będzie miało dla was sens, a kotu będzie się z wami łatwiej porozumiewać, gdyż dostajecie do ręki prawdziwy słownik kocio-ludzki.
2 komentarzeObecność ludzi na tej planecie ma dla jej pozostałych mieszkańców wiele, najczęściej negatywnych konsekwencji. Często jest także tak, że człowiek, ingerując coraz bardziej w każde, nawet najtrudniej dostępne środowisko, może poważnie zaszkodzić sam sobie. Natura ma swoje sposoby by się przed nami bronić, a także by zmniejszać ludzką populację, co wie każdy, kto choćby słyszał o średniowiecznej czarnej śmierci. Książka Davida Quammena jest moim zdaniem właśnie o tym, jakie konsekwencje ma ciągłe ludzkie panoszenie się po miejscach od wieków należących do dzikich roślin i zwierząt, oraz o tym, jak w gruncie rzeczy jesteśmy bezbronni w starciu z prastarymi wirusami. Ten niesamowity reportaż, opisujący nie tylko wirusa ebolę, ale także charakter wszystkich zoonoz, czyli chorób odzwierzęcych, otworzył mi oczy na wiele spraw i pokazał zupełnie inny świat, taki widoczny tylko pod mikroskopem.
SkomentujWszyscy uwielbiamy opowieści o baletnicach. Kochamy na nie patrzeć, gdy pełne gracji i delikatności przemykają przez scenę. Urzekające są także opowieści o tym jak ciężką pracą osiągnęły perfekcję w tańcu. To właśnie ta szalona dyscyplina, połączona z kobiecym pięknem, stanowi źródło inspiracji do takich obrazów jak Czarny łabędź czy rewelacyjny serial Pot i łzy. Balet ma też inną twarz, mniej przyjazną i delikatną, o czym przekonuje historia Misty Copeland, ciemnoskórej baleriny, która nieraz w swej karierze usłyszała, że czarne dziewczyny nie są stworzone do klasycznego baletu. Jeśli, tak jak mnie, zaintrygowała was historia Misty Copeland, to opowieścią Michaeli DePrince będziecie wprost zachwyceni. Ta dziewczyna naprawdę dokonała niemożliwego!
SkomentujWielu poważnych i poważanych krytyków literackich lubi się wyzłośliwiać na temat Harukiego Murakamiego, nazywając go kolejnym Coelho. Przyznam, że rusza mnie to do żywego, nie dlatego, że się z tym nie zgadzam (choć się nie zgadzam), ale jestem tak niepewna swoich sądów, że często myślę, że może mają rację, może, tak jak miliony czytelników na świecie, dałam się nabrać na prostotę języka i tę pozorną głębię. Potem jednak zaraz sobie przypominam o Przygodzie z owcą i wszystkie wątpliwości odchodzą w zapomnienie. Niech sobie mówią mądrale co chcą, ale w głębi serca (a sądzę, że serce, nie mózg czytelnika, jest najlepszym barometrem) czuję, że to jest szczere i dobre, a przy tym naprawdę pomocne pisarstwo. Najbardziej przemawia do mnie zresztą, oczywiście w kontekście coelhonizmu, nie sama treść, ale to, że Murakami w wielu miejscach unika łatwych odpowiedzi na pytania Czym jest owca? lub Kim jest Człowiek-Owca?, pokazując nam raz za razem, że prawda literacka to nie to samo co łatwe odpowiedzi, zgrabne frazesy czy masowe produkowanie cytatów nadających się od razu do udostępniania na Facebooku czy do noszenia na koszulkach. No to sobie wyjaśniliśmy, a teraz do owcy.
5 komentarzyJak opowiedzieć rodzinną historię powiązaną z historią XX wieku? Jak zrobić to w inny sposób, bez epatowania poczuciem krzywdy czy wojennymi okropnościami? Katia Petrowska pokazuje czytelnikom, że jest to możliwe, a snuta przez nią opowieść przede wszystkim jest poszukiwaniem własnych korzeni i wyjaśnianiem rodzinnych tajemnic (z czym każdy się może utożsamić), a dopiero w drugiej kolejności to historia potomkini żydowskich nauczycieli, rodziny, która najpierw osiedliła się w Warszawie, a potem parła coraz bardziej na Wschód, na Ukrainę, gdzie zastała ich wojna, nie oszczędzająca nikogo. O tym, jaka jest to narracja, najlepiej mówi sam tytuł. Jedna z babć Petrowskiej mogła mieć na imię Estera, ale wcale nie jest powiedziane, że tak było, a jednak nie przeszkadza to autorce w stworzeniu bardzo intymnego i wzruszającego portretu kobiety, o której wie bardzo niewiele. Z jednej strony prawie anonimowa Może Estera, a z drugiej szczegółowy opis jej nieprawdopodobnego zachowania, podczas gdy jej najbliżsi ginęli w Babim Jarze. Do każdej ze sportretowanych postaci podchodzimy tak blisko jak się tylko da, a ich los (choć mało co jest tu pewne) staje się splotem losów całej spustoszonej wojną Europy.
Skomentuj









