Pomiń zawartość →

Kategoria: Filmy

Kurczak ze śliwkami

Od razu należy wyjaśnić, że nie jest to kino gastronomiczne (a po cichu właśnie na to liczyłam), a sam kurczak ze śliwkami nie odgrywa w fabule jakiejś szczególnie doniosłej roli. Mimo tego i tak z pewnością warto obejrzeć drugi film twórców Persepolis, ponieważ jest to ciekawa historia miłosna, podana w baśniowej oprawie i przyprawiona dość osobliwym poczuciem humoru. Fabuła może się wydawać polskim widzom dość egzotyczna, ponieważ wszystko rozgrywa się w Iranie. Główny bohater jest mistrzem gry na skrzypcach o międzynarodowej sławie. Z pewnych tajemniczych względów wirtuozowi potrzebne są nowe skrzypce, a gdy nie znajduje modelu, który by go w pełni zadowolił (nawet Stradivarius nie wystarcza), postanawia ze sobą skończyć. Popełnia samobójstwo nie w jakiś tam oklepany sposób, na przykład przez rzucenie się w przepaść czy otrucie. Jego sposób to leżenie w łóżku i czekanie aż śmierć sama się po niego zgłosi. Leżąc tak, Nesser-Ali przypomina sobie kluczowe momenty ze swojego żywota, które zadecydowały o jego smutnym końcu. Jak można się domyślać, wszystkiemu winna jest wielka niespełniona miłość, największe błogosławieństwo i przekleństwo dla namiętnych artystów.

Skomentuj

Dziewczyna z lilią

Jak tylko zobaczyłam na plakacie dwoje najpiękniejszych żyjących Francuzów, wiedziałam, że muszę zobaczyć Dziewczynę z lilią. Audrey Tautou i Romain Duris, czyli obdarzeni potężnym ładunkiem talentu i uroku osobistego Amelia i Heartbreaker wcielają się tu w parę kochanków rozdzielonych przez śmiertelną chorobę. Opis niby zupełnie zwyczajny. Historia niby z gatunku tych, które już setki razy widzieliśmy w kinie, a jednak ten film ani przez sekundę nie jest tym, czego można było się spodziewać. Jako ktoś kto nie znał wcześniejszej twórczości reżyserskiej Michaela Gondry’ego, przez kilkanaście pierwszych minut filmu intensywnie myślałam, że w zapowiedziach powinny być ostrzeżenia, iż oglądanie tych surrealistycznych obrazków może widzowi usmażyć mózg, a już na pewno niebezpiecznie pobudzić wyobraźnię.

3 komentarze

World War Z

Jak to często w kinie bywa, także podczas oglądania World War Z przekonałam się, że historia nie jest nawet w połowie tak dobra jak sugerowały zapowiedzi. Mimo to, warto jednak obejrzeć najnowszą opowieść o zombie, choćby dla poczciwej twarzy Brada Pitta i cichej satysfakcji z tego, że nawet najpiękniejsi ludzie muszą się kiedyś zestarzeć, czego przykładem są bardzo widoczne na ekranie worki pod oczami, opuchlizna i zmarszczki aktora. To oczywiście nie powinno odstraszać prawdziwych fanów wielkiej urody i średniego talentu artysty. Za to odstraszeni i zniesmaczeni będą fani opowieści o zombie, liczący na jakieś nowe, oryginalne podejście do tematu. Tego niestety tu nie zobaczycie.

Skomentuj

Piękne istoty

Oto 5, nie jedynych, lecz najważniejszych powodów, dla których możecie sobie odpuścić oglądanie Pięknych istot. Ja tego nie zrobiłam i z opóźnieniem, ale jednak obejrzałam tego gniota, co było totalną stratą czasu, więc pomyślałam, że innych wypada przed tym ostrzec.

Skomentuj

40 lat minęło

40 lat minęłoPamiętacie Wpadkę z Katherine Heigel, czyli niby zabawną produkcje o ciąży, której królowa komedii romantycznych będzie się wstydzić aż do śmierci? Ostatnio w ramach nadrabiania filmowych zaległości i z sympatii do Melissy McCarthy, postanowiłam sięgnąć po kontynuację tego wybitnego dzieła amerykańskiej kinematografii. Film był beznadziejny, ale tak naprawdę bardzo bardzo zły. Wszystko tu jest koszmarne (zwłaszcza dialogi i gra aktorska nieszczęsnego Paula Rudda i Leslie Mann), ale jest jedna kategoria, w której This is Forty wygrywa. Ten film powinien zostać okrzyknięty najbardziej irytującym obrazem dekady. To naprawdę duża rzecz, tak kogoś wkurzyć jak ten film mnie, a dodam jeszcze, że nawet realistyczne i pogłębione psychologicznie postaci z Mody na sukces czy Klanu nie wywołują u mnie aż takich reakcji jak ta jedna niby komedia.

Skomentuj

Iluzja

Jako fanka Iluzjonisty z Edwardem Nortonem i serialu Mentalista nie mogłam sobie odmówić obejrzenia Now You See Me. Moim pierwszym wrażeniem było to, że film ten właściwie powiela schemat Iluzjonisty, tyle że z większym rozmachem i we współczesnej amerykańskiej scenerii. Widać, że pieniędzy przy kręceniu nie brakowało, bo i aktorów dobrych zatrudniono i efekty specjalne naprawdę robią wrażenie. Jedyne do czego można się przyczepić, to zbytnie zagmatwanie fabuły i liczne nielogiczności scenariuszowe. Jednak nawet biorąc pod uwagę te ułomności, podczas oglądania Iluzji można liczyć na naprawdę godziwą rozrywkę. Nie rozczarują się zwłaszcza widzowie lubiący swojskość i postaci, które już znają z innych filmów. Melanie Laurent (mściwa żydówka z Bękartów wojny) nadal gra uroczą i stylową Francuzkę (no nawet bluzkę w poprzeczne pasy ubrała, tylko bagiety pod pachą zabrakło), Mark Ruffo nadal niezmordowanie ściga przestępców, Jesse Eisenberg znów gra genialnego i aroganckiego Zuckenberga (tylko tym razem nie ma komputera, a czarodziejska różdżkę). No i jest jeszcze niezastąpiony Morgan Freeman, tym razem grający Boga tylko przez połowę filmu.

3 komentarze

Warm Bodies

Zapowiadało się na typowy horror o zombie, ewentualnie na niezgrabną parodię tegoż gatunku, ale na szczęście Warm Bodies (Wiecznie żywy) to znacznie więcej niż wynikać by mogło z samych zapowiedzi. Ten film to jedna z większych ekranowych niespodzianek, jakie mi się ostatnio zdarzyły i teraz nawet żałuję, że tak długo odkładałam jego obejrzenie. Jest to naprawdę udane połączenie obleśnego nekro dreszczowca (w stylu Walking Dead lub In the Flesh) ze słodką komedią romantyczną, a takich ilości poczucia humoru i inteligentnej ironii nie powstydziłoby się niejedno dzieło wygrywające niszowe festiwale filmowe. Warm Bodies to prawdziwy wykwit pokręconej popkultury XXI wieku, dający widzom Romea i Julię na miarę naszych czasów.

Skomentuj

Dźwięk mego głosu (Sound of my voice)

Dźwięk mego głosu to bardzo miłe i świeże doświadczenie, choć to dzieło niełatwe w odbiorze, które momentami naprawdę zachwyca skromnością środków wyrazu. Jest to prosta historia z mocnym przekazem, który pozostaje jasny i wyraźny dzięki skupieniu się na jednym, perfekcyjnie psychologicznie zarysowanym wątku fabularnym.

2 komentarze

Tylko Bóg wybacza

No czegoś takiego dawno nie widziałam, a naprawdę nie jestem wybredna i oglądam praktycznie wszystko i to przez większość swojego wolnego czasu. Od razu może zaznaczę, że wybrałam się na ten film z jak najlepszymi intencjami. Jestem w końcu fanką Ryana Goslinga i to nie taką świeżo upieczoną, co to dopiero po Drive zwróciła na aktora uwagę. O nie, ja byłam jednym z tych widzów polskiej telewizji, którzy z zapartym tchem oglądali Młodego Herkulesa, a i Fanatyka zdarzyło mi się dawno temu obejrzeć. Dlatego też smutno mi się zrobiło na wieść o tym jak to film z ulubionym amantem został wygwizdany w Cannes i postanowiłam za wszelką cenę doszukać się w nim jakiegoś głębszego sensu. Zawsze istnieje przecież możliwość, że krytycy czegoś nie zrozumieli.

Komentarz

Dobra partia (Save the date)

Sezon ślubny rozpoczął się już na dobre, więc pomyślałam, że czas na jakąś komedię romantyczną o zamążpójściu. O taki film w końcu nie trudno, wszak komedie romantyczne to prawdziwa specjalność amerykańskich filmowców. Wybrałam więc Save the Date, głównie ze względu na banalny ślubny tytuł, choć przyznam od razu, że zupełnie nie rozumiem polskiego tłumaczenia. Osoba, która nazwała to ,,dzieło” Dobrą partią, chyba w ogóle nie widziała filmu. Nie ma w nim nawet nawiązania do jakiejkolwiek partii, złej czy dobrej, czyli do tradycyjnie rozumianej kategorii określającej korzystny (ze względów głównie majątkowych) ożenek. Ale rozczarowanie! Liczyłam na widowisko w dziewiętnastowiecznym stylu, a tu nic.

Skomentuj