Pomiń zawartość →

Tag: Matthew Goode

Sprzymierzeni

Zapowiedzi tego filmu były bardzo obiecujące. Pokazano oczywiście za wiele by mieć potem z seansu prawdziwą radość i niespodziankę, ale jak tu nie pójść na coś, co wygląda na lepszą, bardziej stylową wersją Pana i Pani Smith. No i oczywiście film wchodził na ekrany w otoczce skandalu związanego z rozwodem najpiękniejszej pary Hollywoodu. Niestety, nie jest to aż tak dobry film jakby chcieli twórcy, choć ambicji i wielkich nadziei nie brakowało. Z każdego kadru widać, że Robert Zemeckis chciał stworzyć dzieło, które od razu przeszłoby do klasyki kina i od pierwszych pokazów byłoby nazywane kultowym. Nie ma tu jednak tej magii i mocy, i w sumie nie wiadomo dlaczego, bo przecież dramat wojenny z Pittem i Cotillard z założenia powinien być przecież największym wydarzeniem sezonu.

Skomentuj

Klucz do wieczności

Filmów o zamianie dusz, osobowości, współegzystowaniu wielu jaźni w jednym ciele, jest naprawdę wiele. Osobiście, największą sympatią darzyłam zawsze nie jakieś sławne klasyki z tej dziedziny, a film Dwoje we mnie (z 1984 roku), w którym zagrał Steve Martin. Produkcja ta ma prawie tyle lat co ja i odkąd byłam dzieckiem, silnie oddziaływała na moją wyobraźnię. No bo czyż to nie jest wspaniały pomysł, by w razie choroby, starości czy niebezpieczeństwa móc się teleportować do nowego i lepszego ciała? Ja tam bym nawet na chorobę nie czekała, tylko od razu wyskakiwała ze swej wadliwej cielesnej powłoki. I tak, wiedziona dziecięcymi niemal emocjami, skierowałam wczoraj swe kroki ku sali kinowej, a tam kolejne wielkie rozczarowanie. A tak mi się marzy by jeszcze w te wakacje zobaczyć jakiś dobry film. Chyba nic z tego.

Skomentuj

Gra tajemnic

Nie czekałam z zapartym tchem na pojawienie się tej produkcji, nie wzbudzała ona we mnie większych emocji, ale przyznam, że nawet przyjemnie się oglądało, choć fajerwerków nie ma. Może bardziej bym się tym ekscytowała, gdyby naprawdę interesowały mnie szpiegowskie gry z czasów drugiej wojny światowej, czy kłótnie o to kto pierwszy, Polacy czy Brytyjczycy, wynaleźli klucz do pokonania Enigmy. Nie oczekuję od filmu obiektywnego podania faktów historycznych, ale ciekawie opowiedzianej historii, a taką właśnie dostajemy i to w bardzo atrakcyjnej oprawie.

Komentarz

Belle

Belle to film niemal idealnie skrojony pod mój gust i chyba nie tylko mój. Podejrzewam, że większości kobiet przypadłby on do gustu, niezależnie od ich wieku. Czy jest bowiem coś bardziej kobiecego w kinie niż dobry dramat kostiumowy, którego bohaterami są XVIII-wieczni arystokraci? A tu dodatkowo otrzymujemy nie tylko dość typową historię o swatach, ożenkach i mezaliansach, ale także ważną wypowiedź na tema pozycji kobiet i niewolników w dawnej Anglii. Wszystko jest tu może zbyt prosto podane, nie ma błyskotliwych dialogów jak u Jane Austen ani metafizycznej głębi dzieł sióstr Brontë, ale i tak wspaniale się film ogląda. Wszelkie niedociągnięcie wynagradza warstwa wizualna. Widać, że bardzo zadbano o to by film o egzotycznej piękności był dla nas estetyczną ucztą.

Komentarz

Death Comes To Pemberley

Oczywiście w pierwszym odruchu wszystkich korci żeby popsioczyć na kontynuacje i przeróbki kultowych dzieł literackich takich jak Duma i uprzedzenie czy Wichrowe Wzgórza. Dla osób, które się na tym wychowały (jak ja) jest to w pewnym sensie szarganie świętości, ale warto spojrzeć na te filmy z nieco innej perspektywy. No bo czy was samych po przewróceniu ostatniej karty nie ciekawiło co było dalej, jak to się wszystko potoczy i jak w ogóle ten dawny świat wyglądał. Mnie ciekawiło zawsze bardzo, może dlatego że mam ubogą wyobraźnię. Z tego właśnie względu z ożywieniem i radością zabrałam się za oglądanie Death Comes To Pemberley. Co prawda nie zdążyłam obejrzeć tego na Boże Narodzenie z resztą świata, ale za to w Wielkanoc już lepiej poszło. Wszak nie ma u nas świąt bez dobrego, nastrojowego, romantycznego filmiszcza historycznego, a ten miniserial, ze względu na wiosenność-zieloność nadaje się na Wielkanoc jak mało który.

2 komentarze

Stoker

Dawno wizyta w kinie nie sprawiła mi aż takiej radości. Stoker to prawdziwa uczta kinomana, która na tle tandetnych amerykańskich produkcji o superbohaterach, które właśnie wchodzą do kin, jest prawdziwym filmowym klejnotem. Nie ma tu absolutnie żadnych zbędnych elementów, a każde słowo, każde ujęcie są dokładnie przemyślane i wkomponowane w budzącą fascynację i przerażenie całość.

Być może mój zachwyt jest spowodowany dużym przywiązaniem do poprzednich filmów reżysera i autora zdjęć do Stokera. Rzeczywiście trylogia o zemście, a szczególnie już Oldboy na zawsze zaciążyły na moim rozwoju psychicznym. Bardzo cieszy mnie też fakt, że podobnie jak w Stokerze, w nowym filmie Parka intryga również zawiązuje się wokół zbrodni sprzed lat, kazirodczego związku i oczywiście jedzenia. (Pamiętacie jak w koreańskim przeboju Parka główny bohater wcina pierożki i wielgachną żywą ośmiornicę? W jego amerykańskim dreszczowcu również nie za zabrakło takich smakowitości).

Skomentuj