Jako weteranka wszelkich rewolucyjnych zmian zalecanych przez literaturę poradnikową, a także do niedawna fanka ćwiczeń z Ewą Chodakowską, postanowiłam się wypowiedzieć na temat jej nowej ,,książki”, choć jak zapewne zauważyliście, preferujemy tu raczej prawdziwą literaturę.
No, ale nawet najbardziej zagorzały mól książkowy musi się czasem ruszyć, żeby nie obrosnąć mchem w fotelu i nie roztyć potwornie.
Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską to wykład kompleksowej „filozofii” zdrowia, piękna, urody i właściwie wszystkiego, bo pani Ewa chętnie wypowiada się na każdy temat. Już od ponad roku przekonuje nas za pośrednictwem programów telewizyjnych i płyt DVD do swojej ,,metody”, której pełen wyraz daje we wspomnianej książce. Jest to poradnik rozpisany na 30 dni, z ćwiczeniami i dietą, poradami spożywczymi i złotymi myślami autorki publikacji. Najwięcej jest oczywiście zdjęć – przede wszystkim jedzenia, ale także samej Ewy wykonującej zalecane ćwiczenia. Wbrew temu co sama o swojej metodzie mówi, jej ćwiczenia są raczej standardowe (a wręcz bliźniaczo podobne do tych zalecanych ostatnio przez amerykańskich guru fitnessu), a dietetyczne przepisy polegają głównie na ograniczaniu tłuszczu i prostych węglowodanów, więc tu także nie ma jakiejś szczególnej rewolucji. No szału nie ma, ale i tak tysiące jej fanek powędrowały już do księgarń z zamiarem zakupu i wcielenia ,,planu” w życie. Dlaczego tak wiele osób chce zmienić swój wygląd z ,,trenerką całej Polski”? To już bardziej złożona sprawa.
Trzeba być ślepym by nie zauważyć, że na naszym rynku księgarskim jest ogromna liczba poradników dietetycznych i fitnesowych, a także cała masa płyt z ćwiczeniami. Jednak wydawnictwa firmowane nazwiskiem panny Chodakowskiej to absolutny bestseller (sama jestem posiadaczką czterech DVD z wygibasami na macie). Głównym sprawcą tego sukcesu jest talent trenerki do autopromocji, w żadnym razie autentyczne efekty jej ćwiczeń. To, co u innych jest ćwiczeniem, u niej jest metodą i filozofią. Gdy inni stwierdzają po prostu, że ćwiczenia poprawiają zdrowie (również psychiczne), ona rozpisuje się o tym, jak ruch wprawi cię w stan euforii, uzdrowi każdy aspekt twojego życia i stanie się celem samym w sobie. Do tego jeszcze dochodzi wielkie kłamstwo panny Ewy, która prezentuje swoją imponującą muskulaturę, sugerując, że jest to wynik jej ćwiczeń, a podobne rezultaty są w zasięgu każdej kobiety. Tymczasem wiadomo (tak, tak, szpiedzy podpatrzyli i donieśli), że jest to wynik ćwiczeń na siłowni.
Po wielu przemyśleniach i litrach potu wylanych na macie, doszłam do wnioski, że płyty i książki (bo z pewnością będzie ich więcej) Ewy Chodakowskiej są wręcz szkodliwe. Zalecana przez nią dieta wysokobiałkowa i niskowęglowodanowa muszą skutkować potwornym efektem jo-jo, ponieważ wygłodniały mózg będzie się domagał kalorii (ja osobiście przytyłam z Ewą 10 kg, ćwicząc regularnie, a to zapewne jeszcze nie koniec). Kolejna sprawa to to, że wiele jej treningów to hiper wykańczające cardio (trening interwałowy), podczas których nie można się właściwie skupić i poprawnie wykonać ćwiczeń, ponieważ człowiek bardziej się koncentruje na tym by nie zwymiotować, albo nie zemdleć (i to nawet po kilku tygodniach czy miesiącach treningów, sprawdziłam). Inna sprawa to fakt, że, jak twierdzi wielu wykwalifikowanych i doświadczonych trenerów, prawie żadne z prezentowanych przez Chodakowską ćwiczeń, nie jest przez nią wykonywane prawidłowo (dopiero gdy to przeczytałam, zrozumiałam na przykład dlaczego po Skalpelu plecy bolały mnie przez kilka dni, a rwa kulszowa dokuczała tak, że nie mogłam usiedzieć). W tych planach treningowych przeszkadzało mi też to, że trenerka bardzo duży nacisk kładzie na wszelkiego rodzaju przysiady i ćwiczenia na łydki (uda mi się rozrosły bardzo szybko, a łydki są kwadratowe). Jeśli nie chcecie już się mieścić w swoje jeansy to ćwiczcie z Chodakowską.
Niniejszy wpis to takie moje ostrzeżenie dla wszystkich grubasek (lub dla tych, które tylko myślą, że są grube) by odpuściły sobie zakup kolejnej szkodliwej publikacji książkowej lub płytowej ,,trenerki całej Polski”. Lepiej zainwestować w karnet na porządne zajęcia, albo płytę ze starym dobrym pilatesem.
Dieta LowCarb jest znaną dietą. Tfu źle piszę nie jest dietą jest stylem życia. Samo Twoje podejście do tego że zrzucę parę kilogramów potem sobie będę jadła „normalnie” czyli „co chcę” mija się z celem. Zmieniając styl życia nie będzie efektu jo-jo. Efekt tej powstaje tylko wtedy gdy odpuszczasz swoje postanowienia.
Zrzucenie ciałka to zawsze 80% zdrowego odżywiania 20% ćwiczeń.
Smutne to, jak się czyta. Piszę koment, bo uważam, że ta wypowiedź jest kłamliwa i krzywdząca Ewkę. Książki nie czytałem, ale też i w/w opinia to żadna jej recenzja, tylko jakiś żal że się nie udało mimo dużego wysiłku, że Ewka nie ma pojęcia o tym, co robi, że wszystko źle, do niczego, szkodliwe itd. Nie będę się odnosił do wpisów, bo chyba jest w nich głębszy problem niż same ćwiczenia. Opowiem tylko, jak one wpłynęły na moje życie, a konfrontację czy warto zróbcie sobie sami. 40-tkę skończyłem już dawno, ćwiczenia Ewki rozpocząłem od lutego b/roku. Czytałem dużo wpisów na jej temat i o jej metodzie i mimo że od tego jadu wylewanego na Chodakowską szlag mnie trafiał, czytałem dalej – negetywne komenty to też jest jakaś wskazówka.Zarzut nr 1 – zniszczę sobie kolana. Miałem naderwane wiązadła krzyżowe w obu kolanach (jedno uszkodziłem na siatkówce plażowej, jedno na crossrunningu – oba w bardzo poważny sposób). Jeżeli wykonuję jej program bez rozgrzewki, to faktycznie bolą. Ale to wpadka na własne życzenie – każdy program musi być poprzedzony rozgrzewką. Potem zakładam opaski uciskowe na kolana …. i bez problemu robię każdy program.Zarzut nr 2 – nie ma kwalifikacji, ćwiczenia są wykonywane źle. Śmieszy mnie to – Michał Anioł był największym artystą przełomu XV/XVI w, a nie skończył żadnej szkoły. A że ćwiczenia robi z pewnymi uproszczeniami? Co z tego? Pamiętajmy, że programy jej trafiają również do ludzi, którzy nigdy nic nie ćwiczyli albo mają poważne problemy z nadwagą – dla takich osób poprawne wykonanie burpees z pogłębieniem przysiadów czy planka bez wypychania pupy do góry to bardzo duży problem. Poza tym: w trakcie treningów sam modyfikuję jej figury – możesz i Ty, w czym problem? Zarzut 3: bolą mnie plecy po Skalpelu, rwa kulszowa…itd – kłania się brak rozgrzewki; a może też zwyrodnienie kręgów. Ćwiczenia Ewki akurat są bardzo mało obciążające dla odcinak lędźwiowego i całego kręgosłupa (jak chcecie zobaczyć różnicę, to proponuję wykonać zestaw 3x aerobiczna 6-tka Weidera – wtedy zobaczycie, co to jest ból kręgosłupa). Ćwiczenia jej natomiast świetnie rzeźbią plecy i ramiona bez dodatkowych obciążeń. Zarzut 4 – wiele treningów to super wykańczające kardio – faktycznie, ciężko je robić….przez pierwsze dwa tygodnie. Po trzech miesiącach Skalpel natomiast staje się wręcz…nudny! I chce się więcej. Programów jest kilka, każdy ma inne tempo i inne obciążenie. Można bez problemu dobrać coś pod siebie, robić na początku 1/2 programu – przerwa na 15min – i drugie 1/2…. w czym problem? Istotą sprawy jest ciągłe popychanie się do większych wyzwań – o czym Ewka akurat mówi przy każdej okazji. Zarzut 5 – mdleję, jest mi niedobrze itd – znowu: brak odpowiedniej rozgrzewki, brak dopasowania ćwiczeń do swoich możliwości, ćwiczenia z pełnym żołądkiem itd. Zgoda: w czasie pierwszych treningów organizm doznaje szoku – i bardzo dobrze! Ja ćwiczyłem przed jej treningami na siłowni, biegałem, przepłynięcie 2km na basenie dla mnie to banał – a po pierwszym Skalpelu tyłek tak mnie bolał, że nie mogłem siedzieć i dowiedziałem się po znacznej ilości zakwasów, że posiadam pracujące mięśnie w najdziwniejszych miejscach ;-) – i to było najlepszą motywacją, żeby działać dalej! Zarzut 6 – przytyłam przy ćwiczeniach 10kg, łydki zrobiły się kwadratowe, uda pogrubiały…. – ręce opadają, jak się coś takiego czyta. Co mam powiedzieć: zbilansuj dietę, a zaczniesz chudnąć. Zarzutów można pisać jeszcze dziesiątki. Tylko czemu to służy? Ja po 3 miesiącach ćwiczeń mimo uprawiania innych sportów wyrzeźbiłem sobie wreszcie porządnie całe nogi, tyłek i plecy. Zrzuciłem w pasie 5cm, podrasowałem „tarkę” na brzuchu. Stawy biodrowe wreszcie przestały mnie boleć, kondycja wzrosła min. 20%, Z utęsknieniem czekam na koniec pracy, aby pogonić do domu i po zrobieniu wszystkich domowych zajęć oddać się najprzyjemniejszej obecnie dla mnie części dnia: ćwiczeniom z Ewą ( i J. Michaels – jej ćwiczenia również bardzo lubię) połączonym z treningiem siłowym – programy ewy robię jako rozgrzewkę przed ćwiczeniami statycznymi , bieganiem, jazdą na rowerze czy basenem. Odnalazłem w sporcie dzięki niej motywację i przyjemność, a do tej pory treningi były monotonne i nudne i nie ukrywam: często po prostu je odwalałem jak przysłowiową pańszczyznę, żeby tylko mieć je z głowy. Zbilansowałem dietę, wyrzuciłem zbędne produkty z jadłospisu, bo szkoda mi po prostu tracić poniesionego wysiłku na otłuszcanie się niepotrzebnie. Podporządkowałem życie pod uprawianie sportu. Mam 43 lata. Nigdy nie czułem się lepiej. Nigdy nie wyglądałem lepiej. Moja rada: ćwiczcie – czy z Ewą, czy z kim innym, nie ma to znaczenia. Nie odpuszczajcie – i znajdźcie własną drogę, tak jak ja.
Zgadzam sie w 100%!!!
Żałosne jest to co piszesz. Od razu widać, że nie masz nic wspólnego ze sportem. Aby rozrosły sie mięsnie potrzeba wielu miesięcy ćwiczeń. Nie mówiąc o tym, że przy okazji spalisz mnóstwo tłuszczu, więc i tak schudniesz. Poza tym ćwicząc spalasz dużo kalorii, więc jesli nie zmieniasz diety to chudnięcie gwarantowane. Musiałaś jeść „jak świnia” aby tyle przytyc ^^
Czytając tę „recenzję” odnoszę nieodparte wrażenie, że napisała ją osoba która:
– zaczęła ćwiczyć ale zabrakło jej wytrwałości;
– nie zaczęła ćwiczyć i nie wierzy, iż może jej się to udać a jednocześnie zazdrości tym, którzy wytrwali;
– lub osoba najzwyczajniej w świecie leniwa i zazdrosna…
Ale jak jest pewnie się nie dowiem:)
Kontuzje wspomniane w „recenzji” wyssane z palca, pani Chodakowska zaleca ZAWSZE zrobić rozgrzewkę, jadać zdrowo i lekko a gdy ma się kłopoty ze zdrowiem zachęca do KONSULTACJI Z LEKARZEM. Ja ćwiczę z panią Ch. od 10 dni 2 razy dziennie(!!!) i nie mam z niczym problemów, robię rozgrzewkę i poprawnie wykonuję ćwiczenia. Moja siostra ćwiczy od 1,5 miesiąca i również czuje się świetnie (to ona zaraziła mnie ćwiczeniami:)). Jeżeli ktoś ma problemy ze zdrowiem, do tego źle się odżywia, ćwiczenia robi niepoprawnie i bez rozgrzewki to ja się nie dziwię, że coś mu się dzieje…
Co do efektów są bardzo szybkie: 1 cm ubyło w talii a wydaje się, że więcej bo skóra się napięła, zaczął znikać cellulit. Ludzie którym nie chce się ruszyć tyłka i sprawdzić czy jej metoda działa, patrząc na spektakularne metamorfozy innych pytają: „a gdzie podziała się skóra? dlaczego nie zwisa? to niemożliwe!”. Otóż… skóra ma naturalną zdolność do rozciągania się jak i do ściągania. Przy ruchu i zdrowym odżywianiu skóra ściąga się. A flaczeje przy siedzeniu na tyłku i głodzeniu się.
To może Tobie zabrakło wytrwałości w czytaniu. Autorka pisze jak długo ćwiczyła a Ty oceniasz po 10 dniach i jeszcze 2 razy dziennie. Nawet guru Ewa mówi, żeby nie ćwiczyć codziennie. Jeśli nie reagujesz na ćwiczenia, to znaczy, że robisz je po łebkach.
A jak mówisz „guru Ewa” mówi (chociażby na killerze)aby ćwiczyć codziennie a co najmniej 3 razy w tygodniu. Wydało się, że nie znasz jej programu a szczekasz:P
Kochanie ja REAGUJĘ na ćwiczenia, po prostu mam kondycję:)
Pogratulować zajebistości.
[…] w Skalpelu). Wielce zaskoczyło mnie także to, że autorami krytycznych komentarzy do mojego poprzedniego tekstu o trenerce-killerce byli głównie mężczyźni (już widzę jak panowie rozkładają kocyki i maty przed telewizorkiem […]
[…] Opinie o książce ze strony […]
Twoje recenzje są niespójne z rzeczywistością. Wychodzi, że ćwiczenia z Ewą są nieskuteczne (czy wręcz przytyjemy od nich :D), że wszyscy po nich mdleją, rzygają i nie widzą efektów, a sama Ewa to do niczego nie nadająca się celebrytka.
Tymczasem po owocach ich poznacie, a są nimi tysiące metamorfoz oraz kobiet, które pokochały aktywność fizyczną. Nie każdy musi lubić styl Chodakowskiej, ale niezaprzeczalnym jest, że właśnie ona znalazła niszę, dzięki której dotarła do tysięcy kobiet. Mam wrażenie, że wg ciebie największą wadą Chodakowskiej jest to, że różni się od innych trenerów fitness, że zamiast na sucho pokazać jakieś ćwiczenia, stara się również motywować i wspierać, przypominać o wszelkich korzyściach oraz wyrobić w tobie właściwe podejście. Z Ewą ćwiczenia to przyjemność sama w sobie, a nie przymus zarzynania się, żeby schudnąć…
Rozumiem, że dla kogoś, kto już posiada w sobie pokłady motywacji, tekściki typu „sukces leży w twoich rękach” mogą być irytujące, ale czy to jest powód by uznać treningi za obiektywnie złe? Gdyby były „obiektywnie dobre”, nie dotarłyby to tylu osób, a sugestie, że są nieefektywne i szczególnie szkodliwe to już po prostu zaprzeczanie rzeczywistości i czysta zawiść.
Nie do końca zgadzam się z autorką jednak prawdą jest, że Chodakowska pojęcia o dietach nie ma (opinia dietetyków) Jak również ćwiczenia są zbyt obciążąjące stawy i wykonywane nieprofesjonalnie. Prawdą również jest że w wielu ćwiczeniach nie ma czasu aby skupić się na poprawnie wykonanym ćwiczeniu. Takie cwiczenia na płytac powinny być dobrane w taki sposób aby nie było zagrożenia dla zdrowia (patrz Mel-B)
Efekty jak widac u Ewy są(poobno) ale często jakim kosztem?
Nie jeste fanką Ewy i nigdy nie zostanę, chociaż gdyby stworzyła treningi dla osób ze słabymi stawami szczególnie kolanowymi, osłabionymi więzadłami miałaby u mnie plusa.
Mnie też boli kolano po cwiczeniach, ale jedno a nie dwa więc wydaje mi się to dziwne. Nie mam pewnosci czy to po ćwiczeniach z nią ale prawda jest taka , że wcześniej takiego problemu nie mialam. Gdy nie ćwiczyłam to biegałam 5-6 km i po samym biegu kolano mnie nie bolało tylko właśnie po ćwiczeniach.
Byłam chudzielcem i zaczęłam ćwiczyć z Ewą, żeby nabrać siły i kondycji. Nigdy nie miałam problemów z wahaniem wagi, mimo jedzenia słodyczy itp. Ważyłam 51 kg, 168, a po 3 msc treningu przynajmniej 5 razy w tyg. moja waga sięga 54 kg. Nigdy w życiu tyle nie ważyłam co się dzieje?
Nic się nie dzieje, mięśnie się robią. Chodakowska ma dużo ćwiczeń na nogi i pośladki, a tam mięśnie są największe. Ja też się znacząco ,,rozbudowałam” z jej płytami, co wcale mi się nie podobało.