Pomiń zawartość →

Miesiąc: luty 2015

Dwa dni, jedna noc

Nowy film Dardenne’ów to stosunkowo prosta opowieść o kobiecie tracącej pracę. Niby mamy tu wszystko, co doskonale znamy i z kina, i z otaczającej nas rzeczywistości, a jednak jest to nowe i świeże spojrzenie na sprawę. Nie ma zbędnego komentarza, przesadnego dramatyzowania czy szantażu emocjonalnego, o który tak łatwo w sytuacji gdy młoda żona i matka dwójki dzieci, w dodatku chorująca na depresję, traci etat. Fabuła jest poprowadzona bardzo subtelnie i oszczędnie, jest nieskomplikowana i jednowątkowa, a dzięki znakomitej grze Marion Cotillard wszystko wydaje się tak realne i bliskie, że można odnieść wrażenie, że oglądamy dokument a nie zmyśloną historię. Jeśli jesteście w nastroju na poważne (lecz nie dołujące) kino dające do myślenia, to polecam Dwa dni, jedną noc w ten weekend.

Skomentuj

Baptist de Pape, Siła serca

Zdecydowanie nie jest to książka dla każdego, ale jeśli zdarza Wam się na co dzień cytować mądrości życiowe z Sekretu, a Alchemik Paulo Coelho ma specjalne miejsce na waszej półce z bestsellerami, to Siła serca przypadnie wam do gustu. Przyznam, że ja do największych fanek tego rodzaju literatury nie należę, ale biorąc pod uwagę osoby z mojego otoczenia jestem w zdecydowanej mniejszości, dlatego też sądzę, że ta książka będzie już niedługo prawdziwym hitem. Zresztą nawet mi się zdarza, w przypływach gorszego nastroju, sięgać po poradniki, dlatego też mają one na blogu swój osobny kącik. Czasem po prostu tak jest, że mimo totalnego doła, deprechy jesiennej, braku perspektyw zawodowych czy samotności, chcemy poczytać o tym, że wszystko będzie dobrze, a nasz los jest w naszych rękach. Siła serca to właśnie jeden z takich poradników.

5 komentarzy

Cake

O tym filmie usłyszałam przy okazji doniesień o tym, że Jennifer Aniston wynajęła specjalistkę od promocji, która miała jej zapewnić Oscara właśnie za rolę w Cake. Bardzo mnie ten nius zadziwił, bo widziałam niejeden aktorski popis Aniston i choć ją lubię i wszystkie serie Przyjaciół znam na pamięć, to jednak żadna z niej wielka artystka. No, ale film mnie zaintrygował i zasiadłam radośnie by dzieło obejrzeć. Przyznam, że ani przez sekundę nie myślałam, że akademia ją skrzywdziła nie dając upragnionej nominacji. Nie jest to film oscarowy, a nawet jak na standardy telewizyjne można uznać, że jest co najwyżej średni. Temat ważny, ale pokazany tak, że mnie to w ogóle nie rusza.

5 komentarzy

Jacek Piekara, Mój przyjaciel Kaligula

Przesłuchanie tego audiobooka, na dniach udostępnionego przez Bibliotekę Akustyczną, było dla mnie bardzo ciekawym i wymagającym doświadczeniem. Mój przyjaciel Kaligula to pierwsza książka czytana na głos, podczas słuchania której robiłam skrupulatne notatki, rozrastające się z każdym dniem do olbrzymich rozmiarów. To nie jest audiobook, który może być tłem do codziennych czynności, ale tekst wymagający od nas dużego skupienia, ponieważ zwyczajnie byłoby szkoda uronić choćby słowo z tych piętnastu fantastycznych, ocierających się często o metafizykę, supernaturalny horror, opowiadań.

Komentarz

Turysta

W ostatnich Wysokich Obcasach był bardzo ciekawy wywiad z reżyserem Turysty, Rubenem Östlundem. Jego intrygujące poglądy, dotyczące m.in. wierności czy rodziny nuklearnej, tak mnie zainteresowały, że obejrzałam film przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ta z pozoru prosta, chłodno opowiedziana historia jest naprawdę uniwersalna i wstrząsająca. Pokazuje nie tylko paradoksy ról społecznych, które mniej lub bardziej świadomie przyjmujemy, ale właściwie ukazuje dramat ludzi będących dla siebie obcymi, uwikłanymi w sprzeczne interesy biologiczne. Szczególnie ostrożni w odbiorze i interpretacji Turysty powinni być ludzie będący w długich monogamicznych związkach, ponieważ ten film, niczym terapia dla par, wyciąga wszystkie żale i pretensje, nawet te dawno zabliźnione.

3 komentarze

Fortitude

Fortitude to urocze małe miasteczko, w którym wszyscy się znają a przestępstwa prawie się nie zdarzają. Oczywiście jest miło i spokojnie aż do zabicia jednego z szanowanych członków społeczności i to w bardzo tajemniczych okolicznościach. Byłby to kolejny serial o zbrodni w małej zżytej społeczności w stylu Broadchurch gdyby nie fakt, że Fortitude znajduje się na dalekiej Północy, tuż przy kole podbiegunowym. Najniższe z możliwych temperatury za oknem jednak zmieniają postrzeganie rzeczywistości, a my dzięki tym mrozom otrzymujemy produkcję o bardzo specyficznym klimacie. Jest co prawda schemat ,,przyjeżdża detektyw do miasteczka i odkrywa jego mroczną stronę” jednak egzotyczne plenery, międzynarodowa obsada i wszechobecny klimat grozy sprawiają, że ta produkcja bardziej przypomina Top of the Lake niż brytyjskie i amerykańskie seriale o podobnym schemacie fabularnym.

Komentarz

Chimamanda Ngozi Adichie, Amerykaana

Na powieść Adichie trafiłam przypadkiem dzięki sugestii niezawodnej pani bibliotekarki i prawdę mówiąc na początku nie wzbudziła mojego zachwytu. Opis z okładki zapowiadający historię dwojga młodych kochanków z Nigerii, rozdzielonych przez emigrację, nie szczególnie mnie zainteresował, podobnie zresztą jak porównywanie Adichie do Zadie Smith. Podeszłam do sprawy jednak z ambitnym samozaparciem i zabrałam się za lekturę. Po kilku stronach wiedziałam, że mam w rękach bardzo ważny tekst napisany przez osobę obdarzoną wielkim talentem narracyjnym. Każdy powinien mieć Amerykaanę na swojej półce, szczególnie jeśli jest kobietą lub emigrantem.

Skomentuj

Świętsze od aniołów

Nie jest to film dla każdego. Jeśli drażnią was filmy o wyraźnych artystycznych ambicjach, bez konkretnej linii fabularnej, czy bez wielu dialogów, możecie być seansem bardzo rozczarowani. Jeżeli jednak liczycie na wiele poetyckich doznań, intrygujące czarno-białe zdjęcia i opowieść, która zmieniła losy świata, choć wcale się na to nie zapowiadało, to Świętsze od aniołów Wam się spodobają. Przed rozpoczęciem oglądania szczerze radzę zapoznanie się, choćby pobieżne, z biografią Abrahama Lincolna. Jak już się zapewne zorientowaliście, choćby dzięki amerykańskim filmom, mieszkańcy USA traktują tę postać z największą czcią, a ten film jest kolejnym ze sposobów wyrażenia podziwu dla wielkiego męża stanu oraz dwóch kobiet, które sprawiły, że był tym kim był.

Skomentuj

Snajper

Można się domyślać, że Clint Eastwood chciał stworzyć kolejny film o tym jaka wspaniała jest Ameryka, ale tym razem chyba przedobrzył, bo wrażenie jakie wywołuje Snajper jest wprost odwrotne. Gdybym była młodym mężczyzną chcącym zostać żołnierzem, trzy razy bym się zastanowiła nad swoim wyborem ścieżki życiowej po obejrzeniu tego filmu. Z jednej strony strzelanie do ludzi w Iraku działa naszemu bohaterowie na psychikę, a z drugiej strony nie można się nie zastanowić na tym, jak to w ogóle możliwe, że człowiek ewidentnie zaburzony trafił do elitarnej jednostki. Oczywiście bracia żołnierze korzystają na jego stanie psychicznym, ale żona i dzieci już niekoniecznie. Chyba nie takiej laurki od Eastwooda oczekiwano.

Skomentuj

Pięćdziesiąt twarzy Greya

Zanim przystąpię do opisu moich wrażeń z wczorajszego seansu, wytłumaczę może dlaczego fenomen Greya tak działa mi na nerwy. Nie chodzi o to, że to koszmarnie zła literatura, synonim obciachu i grafomaństwa, który właściwie nawet literaturą nie powinien być nazywany (a jeśli tak, to instrukcja obsługi pralki to też sztuka). Nie chodzi też o to, że mam coś do osób posiadających odmienne preferencje seksualne od tych ogólnie przyjętych (film Sekretarka w końcu bardzo mi się podobał, a był dokładnie o tym samym). Niech się każdy okłada czym chce i z kim chce i nic mi do tego. Mogę nawet obejrzeć o tym film, czy przeczytać książkę, ale niech to będzie sensownie podane. No, ale do rzeczy, w tej całej szarej gorączce przeszkadza mi to, że osoby, które jej uległy, nie potrafią się przyznać do tego, że uległy czemuś obiektywnie słabemu, tylko idą w zaparte twierdząc, że one też czytają ważne książki. Czemu te panie nie chcą same przed sobą się przyznać, że to tylko rozrywka niskich lotów, coś użytkowego (wiadomo do czego służą zwerbalizowane kobiece fantazje o przemocy w seksie innym kobietom) i nie wartego zupełnie tych milionów wydanych na promocję. Czyżby aż tak było im miło po całych dekadach analfabetyzmu wreszcie poczuć czytelniczą więź z siostrami w Greyu? Czy ktoś naprawdę wierzy w to, że harlequin wydany nie w różowej, a w szarej okładce i nachalnie rozreklamowany, przestaje być tylko harlequinem?

2 komentarze