Zaskoczyła mnie ta historia, z pozoru cicha i niepozorna, w której pod koniec buzuje od skrywanych emocji. Przy wyborze lektury kierowałam się głównie miejscem akcji, czyli norweskim Lillehammer, przyjemnie kojarzącym się z ulubionym serialem komediowym, jednak gdybym wcześniej przeczytała którąś z powieści Mjåseta, wiedziałabym, że nie będzie mi do śmiechu. Autor Białych kruków i Lekarza, który wiedział za dużo zabiera nas w podróż w czasy dzieciństwa swoich bohaterów, nad którymi ciąży piętno niebezpiecznych tajemnic i zbrodni. A wszystko to opisane zostało w sposób precyzyjny, oszczędnym i przejrzystym stylem, budzącym od pierwszych stron skojarzenia ze skandynawskim chłodem i powściągliwością.
Bolesne spotkania po latach
Håkon jest samotnym czterdziestolatkiem, który całe swoje dorosłe życie przeżył jakby we mgle. Od początku jest dla czytelnika jasne, że jego psychikę zdominowała dawno temu pewna tajemnica, do której jednak nie daje nam łatwego dostępu. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że za wszelką cenę stara się on uniknąć powrotu do Lillehammer, miejscowości, w której mieszkał jako nastolatek. Niestety, gdy jego przyjaciel z dzieciństwa, Kristoffer, ginie w wypadku, Håkon zmuszony jest wybrać się na jego pogrzeb. Na miejscu spotyka paczkę dawnych znajomych, z którymi wspomina czasy niezwykłych młodzieńczych przygód.
Narracja w tej książce prowadzona jest tak, że raz towarzyszymy dorosłemu Håkonowi podczas tego jednego zimowego dnia pogrzebu kolegi, a raz jesteśmy w samym środku dziecięcej letniej przygody sprzed ponad dwudziestu lat. Mnie osobiście podobają się te wszystkie retrospekcje, bardzo sprytnie wkomponowane w wątki współczesne, dzięki którym lektura jest jeszcze bardziej zajmująca i naprawdę trzyma w napięciu do samego końca.
Tajemnice są tu właściwie dwie i obie doczekają się rozwiązania w pasjonującym finale. Pierwszy sekret dotyczy zaginięcia dziewczynki, która była koleżanką Håkona i całej chłopięcej paczki. Wiemy, że Agnes zginęła, ale nie znamy okoliczności jej śmierci, a te są bardzo ważne dla naszych bohaterów. Domyślamy się tylko, że ma to dużo wspólnego z pasją nastolatków do buszowania po zapomnianym bunkrze z czasów wojny oraz z wykradaniem po nocach różnych przedmiotów z opuszczonych domów. Chyba nikt z czytających nie będzie w stanie przewidzieć, dokąd nas ten wątek zaprowadzi i to jest najlepsze w tej książce. Ta dość mroczna opowieść, prowadzona w wyciszonej, niemal intymnej atmosferze, wymyka się znanym schematom.
Drugą zagadkę stanowi Kristoffer, na którego pogrzebie nastąpiło ponowne spotkanie dawnej paczki. Okazuje się, że mężczyzna odwiedził tuż przed swoją śmiercią każdego z czterech przyjaciół, z którymi łączył go morderczy sekret z lat chłopięcych. Z opowieści sprzed dwudziestu lat, z tych okruchów wspomnień, ale też z fragmentów rozmów i wewnętrznych obserwacji dorosłych mężczyzn, wyłania się portret dość niezwykłej persony jaką był Kristoffer.
W urokliwym śnieżnym mieście
To ty jesteś Bobbym Fischerem to bardzo udane połączenie powieści inicjacyjnej i kryminału. Przenosząc się w czasie wraz z Håkonem stajemy się niemal członkami jego małego gangu nocnych rabusiów. Choć autor używa dość oszczędnego języka, jest on w jakiś dziwny sposób też niezwykle sugestywny, dzięki czemu czujemy się tak jakbyśmy to my na przykład skradali się w ciemnym domostwie po przegniłych schodach, grzebali w bunkrze w poszukiwaniu nazistowskich skarbów, czy kochali się w pięknej Agnes. Szczególnie wyczuwalna jest frustracja Håkona, spowodowana zachowaniem łobuziaka i krętacza Kristoffera. Równie mocno jak te typowe chłopackie zachowania (opisane z dużym realizmem psychologicznym) uwagę zwracają też ciche rodzinne dramaty nastolatków, z pewnością mające wpływ na ich delikatne i ciągle kształtujące się osobowości.
Z kolei w warstwie kryminalnej dostajemy coś, czemu najbliżej chyba do kultowego już The Killing. W zimnym, skalistym i śnieżnym Lillehammer ginie dziewczynka, a cienkie niteczki domysłów łączą się dopiero po latach, ukazując bardzo zaskakujące rozwiązanie. Choć nie ma tu relacji z typowego policyjnego punktu widzenia, klimat jest naprawdę bardzo podobny. W dodatku nad wszystkim zawisnął lata temu towarzyszący mężczyznom do dziś mrok związany z poczuciem winy, strachem i dreszczem przygody, która nie skończyła się dobrze. W przypadku tej powieści powrót do dawnego miejsca zamieszkania i czasów dzieciństwa wcale nie wiąże się z nostalgicznymi, słodko-gorzkimi wspomnieniami, choć może mieć terapeutyczną moc dla Håkona.
Na koniec chciałabym zwrócić uwagę czytelników, którzy lekturę mają jeszcze przed sobą, na sposób w jaki autor kreuje nieobecnego przecież Kristoffera na postać pierwszoplanową i najciekawszą w tym zbiorze dość przeciętnych Norwegów w średnim wieku. Obserwowanie tego jak ze sprytnego gagatka uwielbiającego szachy, wyrasta niepoukładany dorosły z prawdziwą obsesją na punkcie mistrza szachowego Bobby’ego Fischera i antytalentem do szemranych interesów, to pasjonująca czytelnicza przygoda. Najlepsze jest to, że dostajemy tylko skrawki i domysły, z których w naszej czytelniczej wyobraźni sami musimy złożyć sobie portret nieobecnego bohatera, spoczywającego na cmentarzu w Lillehammer.
Komentarze