Pomiń zawartość →

Tag: Tom Hardy

Venom

Mimo niepochlebnych recenzji, pospieszyłam ochoczo do kina, może nie na sam film, ale z pewnością na kolejną znakomitą rolę Toma Hardy’ego. Na tę okoliczność nawet po wielu miesiącach zjechałam z gór do samego Wrocławia, a to już z mojej strony wielki wyczyn. Niestety, film okazał się gorszy od moich najgorszych przeczuć. Aż się przykro robiło patrząc na dobrych przecież aktorów, którzy dosłownie nie mieli za bardzo co grać. Poszatkowana, niespójna akcja, jednowymiarowi bohaterowie i suche żarty – oto co zostało mi w pamięci po seansie. W dodatku podejrzanie krótki ten film (podobno najlepsze sceny wycięli), dziwnie przypominający rozbudowany teledysk, a nie ekranowe dzieło. Nie wiem sama czego się spodziewałam? Że niby jak Tom w czymś komiksowym zagra, to będzie to miało głębię Mrocznego Rycerza?

Skomentuj

Na co szczególnie czekam tej jesieni

Mało rzeczy cieszy mnie w życiu aż tak, jak coroczna perspektywa jesiennych nowości książkowych, filmowych i serialowych. Odkąd się zorientowałam, że zazwyczaj już w październiku rozpoczyna się wielki oskarowy wyścig po nagrody, z niecierpliwością czekam na to, czym zaskoczą nas filmowcy. Nie inaczej jest z książkami, a w tym roku akurat z jedną pozycją na która cieszę się tak, że aż mi czasem przed samą sobą głupio (załamię się jak będzie to zła powieść, mówię wam). Jestem pewna, że nie tylko ja zacieram rączki z niecierpliwości, czekając na to co przyniosą najbliższe miesiące, zatem nie odwlekając, prezentuję swoje tegoroczne typy.

Skomentuj

Z serii „obejrzane przy jednym posiedzeniu”, czyli o 4. serii Peaky Blinders

W serialowym światku od dawna wiadomo kto stoi najwyżej w hierarchii, kto jest szefem wszystkich szefów, największym zakapiorem na dzielnicy i najgenialniejszym strategiem od czasów Napoleona. Po amerykańskiej stronie królem jest oczywiście Nucky Thompson, a po brytyjskiej, już czwarty sezon rządzi Tommy Shelby. Obu panów łączy potężny intelekt (odwrotnie proporcjonalny do niepozornej postawy) i ogromna determinacja we wspinaniu się po trupach do celu, czyli na sam szczyt gangsterskiej drabiny społecznej. Zarówno Thompson, jak i Shelby, pokazują, że nawet w tak niesprzyjającym środowisku jak kryminalne podziemie, makiaweliczna przebiegłość znaczy więcej niż potężne mięśnie czy celne oko strzelca. W ostatnim sezonie Peaky Blinders, Tommy Shelby po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych, nie tylko jeśli chodzi o Birmingham, czy Anglię, ale i Amerykę. Jego spotkanie z włoską mafią jest tak pasjonujące, że nie mogłam się odkleić od ekranu i obejrzałam całość dosłownie za jednym razem w ostatnią niedzielę. Wiem, że to późno i że już wszyscy widzieli, ale chciałam sobie zostawić tę przyjemność na czas, gdy nie będę niczym zajęta i będę mogła poświecić serii całą swoją uwagę. Opłaciło się :)

Komentarz

Dunkierka

Od pierwszych scen widać, że to film Nolana. Jest groza, surowa, szara paleta barw, głębia i absolutna powaga nawet w młodych, niedoświadczonych żołnierzach. Wszelkie zarzuty o to, że praktycznie nie ma tu dialogów, postaci są tylko typami bohaterów wielkiej ewakuacji, a całość jakaś taka wizualnie mało epicka, giną przy tym, czym faktycznie była Dunkierka i co udało się Nolanowi doskonale uchwycić. Jakich słów wymagać by mogło wydarzenie, które od dziesiątków lat jest komentowane przez historyków i polityków? Jakich kwiecistych dialogów między czekającymi na śmierć żołnierzami możemy się jeszcze spodziewać po Cienkiej czerwonej linii czy po Szeregowcu Ryanie? Jak przedstawić pojedyncze, zindywidualizowane jednostki, wyłowione z morza czterystu tysięcy alianckich żołnierzy zgromadzonych na plaży i czekających na ratunek? Tego już nie da się zrobić. Zamiast tego otrzymujemy jedyne w swoim rodzaju widowisko, będące oryginalnym spojrzeniem na wydarzenia z początków II wojny.

2 komentarze

Tabu

Jeśli macie zimą obejrzeć tylko jeden serial, to zdecydowanie powinien to być właśnie ten. Nie jest może aż tak genialnie, fantastycznie i niesamowicie jak się zapowiadało, ale to i tak kawał znakomitej roboty, którego Steven Knight nie musi się wstydzić. Nie ukrywam, że oglądam Tabu głównie ze względu na Toma Hardy’ego. Jeśli chodzi o tego aktora, to nie jestem w ogóle obiektywna i jakoś mi to nie przeszkadza. Jak dla mnie, to mógłby on siedzieć na stołku i przez sześć godzin czytać książkę telefoniczną, a i tak byłby to lepsze show niż większość tego, co mamy w kinie i telewizji. Tabu to wspólne dzieło aktora i jego ojca, Chipsa Hardy’ego. Serial pokazuje, że Tom ma nie tylko demoniczną ekspresję twarzy (dzięki której tak dobrze odgrywa szaleńców) ale i bardzo mroczną wyobraźnię.

5 komentarzy

Zjawa

Czekałam bardzo na ten film, oczywiście ze względu na Toma Hardy’ego. To jak bardzo Leonardo DiCaprio się tym razem wysilił, by dostać upragnionego Oscara jakoś zupełnie mnie nie obeszło (to po statuetkę idzie z taką determinacją, nie po zemstę i widać, że gotów jest tym razem naprawdę na wszystko). Współczuję mu oczywiście, ale ileż można?! Film nie okazał się może jakimś strasznym rozczarowaniem, ale rewelacji też nie ma. Na pewno na długo zapamiętam fantastyczną pracę kamery, nadającą wyjątkowej dynamiki nielicznym scenom akcji, które są tak realistyczne, aż widzowi skacze ciśnienie, jakby sam był atakowany przez misia. No i te przepiękne krajobrazy! Główny bohater przemierzając śnieżne pustkowia pozostaje dla nas milczącą zagadką, a mi podczas tych przyrodniczych rewelacji naprawdę brakowało do pełni szczęścia głosu Krystyny Czubówny (komentarze w stylu „W leśnej kniei, podczas pierwszych roztopów, do życia budzi się potężna niedźwiedzica…”).

10 komentarzy

Legend

Tyle czekania i takie rozczarowanie! Jak nigdy, nawet się starannie przygotowałam do seansu, oglądając wszystko co wcześniej nakręcono o bliźniakach gangsterach, w tym dość nudną fabułę, bardzo specyficzny dokument (autorstwa pana, który cały czas powtarzał, że jest oficjalnym biografem braci Kray) i niespodziewanie dobry i klimatyczny drugi sezon Whitechapel (naprawdę polecam). Gdy już zatem usiadłam w fotelu kinowym, nie mogłam uwierzyć, że z tak medialnej rodzinnej historii można było zrobić coś tak pozbawionego emocji, a nawet groteskowo śmiesznego i to w złym sensie, gniota. Najbardziej przykre jest jednak to, że nawet ci, którzy pisali o tym, że co prawda film słaby, ale Tom Hardy w podwójnej roli wspaniały, kłamali (choć pewnie w dobrych intencjach). Zapewniam, że brytyjski aktor nie ma większej fanki ode mnie, a jednak już po godzinie miałam ochotę wybiec z kina i już nigdy nie patrzeć na tę wykrzywioną w przesadnych grymasach twarz. No przeholował chłopina.

7 komentarzy

Tom Rob Smith, Tajny referat

Ofiara 44 to kryminał, który bardzo przypadł mi do gustu, dlatego z wielką chęcią zasiadłam do kontynuacji przygód Lwa Demidowa pt. Tajny referat. Choć druga część nie dorównuje pierwszej pod wieloma względami, uważam, że to i tak świetna książka, zwłaszcza dla niezbyt wymagających czytelników, którzy chcą po prostu zanurzyć się w obcym świecie, przeżyć kilka przygód z rosyjskim Jamesem Bondem, a przy okazji zgłębić nieco historię XX wieku. Ja wyniosłam z lektury sporą wiedzę, której nie dostałam na lekcjach historii w liceum i jestem pewna, że przetrwa ona w mojej głowie znacznie dłużej niż zastrzeżenia dotyczące dość niedbałej konstrukcji fabularnej dzieła. No a jeśli szukacie idealnej alternatywy dla nudnych skandynawskich kryminałów ochładzających gorący wakacyjny klimat, to Tajny referat będzie idealny, ponieważ większość akcji toczy się podczas mroźnej rosyjskiej zimy, a część nawet na miotanej arktycznymi wichrami Kołymie.

Skomentuj

Mad Max: Na drodze gniewu

Do samego końca filmu starałam się być dobrej myśli, jednak na koniec już mnie wszelkie złudzenia opuściły i wyraźnie zdałam sobie sprawę z tego, że twórcy tego filmu mają mnie za kompletną idiotkę. Naprawdę podejrzewam, że ich zdaniem jestem niedosłyszącym, niedowidzącym przestymulowanym tworem, który zainteresuje się historią tylko pod warunkiem, że będzie bardzo głośno, a obrazki na ekranie przesuwać się będą trzy razy szybciej niż w tradycyjnym filmie. Atak agorafobii i choroby lokomocyjnej w 3D, a do tego szok wywołany kompletnym brakiem jakiejś spójnej fabuły – oto moje wrażenia z wczorajszego seansu. Nie do wiary, ale to pierwszy film z Tomem Hardym, który mi się nie podobał.

5 komentarzy

System

Nie jestem jedną z tych osób, które przy każdej okazji zrzędzą, że film niepodobny do książki, ale tym razem chyba się nie powstrzymam. Naprawdę trzeba się było postarać, żeby zmarnować wielki potencjał kryjący się w powieści kryminalnej Toma Roba Smitha, ale Espinosie się to udało. Oczywiście i tak warto udać się do kina, choćby po to, by móc podziwiać kolejne aktorskie popisy Toma Hardy’ego, ale wielkiej sensacji filmowej się raczej nie spodziewajcie. Ja się spodziewałam i się zawiodłam. A mogło być tak pięknie… Tym, którzy nie życzą sobie spojlerów, odradzam dalsze czytanie.

Komentarz