Pomiń zawartość →

Sierra Burgess jest przegrywem

Bardzo rzadko oglądam filmy dedykowane nastoletnim odbiorcom z powodu ich drastycznie niskiego poziomu, ale czasem nawet ja robię wyjątek. Sierra Burgess jest przegrywem to coś w moim odczuciu wyjątkowego i to z wielu powodów. Może nie jest to jakieś wiekopomne dzieło filmowe, ale zdecydowanie pozycja wartościowa, a co najważniejsze, zarówno wzruszająca, jak i poprawiająca humor. W dodatku to współczesna wersja klasyki, opowieści o Cyrano de Bergeracu, czyli zakochanym brzydalu pomagającym w uwiedzeniu kobiety swemu przystojnemu koledze, a z tą opowieścią identyfikują się ludzie już od wieków. Dzięki pannie Burgess kolejne pokolenie ma szansę odkryć historię o tym, że najważniejsze jest to, co człowiek ma w środku. Nic to, że z prawdziwym życiem ma ten film niewiele wspólnego, skoro przynajmniej na chwilę znajdą w nim pocieszenie brzydule i brzydale (oraz każdy kto się za takiego/taką uważa). Zatem szykujcie ciepły kocyk, michę popcornu i paczkę chusteczek, bo czeka was najprzyjemniejszy netflixowy seans tej jesieni.

Nastolatkiem być

Życie u progu dorosłości może być czymś naprawdę wspaniałym pod warunkiem, że natura obdarzyła nas genami supermodelki, mamy spore grono przyjaciół, przebojowy charakter i ogólnie cieszymy się popularnością w szkole. Niezliczona ilość amerykańskich filmów nauczyła nas już, że nie ma w całym wszechświecie nic piękniejszego niż nastoletnia gazela-cheerleaderka umawiająca się z kapitanem drużyny futbolowej, dla której reszta życia będzie na bank usłana różami, nawet jeśli nie jest szczególnie inteligentna, zabawna czy pracowita. Tak ten świat podobno działa. Otóż właśnie taką dziewczyną jest Veronica (Kristie Froseth, piękniejsza wersja Margot Robbie), ale to nie ona jest główną bohaterką, lecz wyśmiewana przez nią i jej psiapsióły Sierra (Shannon Purser), która może i nie jest jakoś porażająco brzydka, ale w porównaniu z koleżankami z liceum, bozia poskąpiła jej urody (mnie się podoba, że dziewczyna wygląda jak 95% ludzi na ulicach). Oczywiście, jak to w amerykańskich filmach bywa, czymś trzeba nadrobić te nadliczbowe kilogramy, strzechę rudych włosów i dziwaczny gust modowy. Sierra jest z tego względu chyba najbardziej dającą się lubić osobą, jaką ostatnio pokazano na ekranie: ma wspaniałe poczucie humoru, ogromny talent literacki (tatuś jest sławnym pisarzem), niesamowity głos, a do tego inteligencję. Swój wolny czas spędza w rozmaitych klubach zainteresowań, starając się o punkty na Stanford. Nieźle, prawda? Nic to jednak, skoro do pełnego pakietu brak jej tego najważniejszego, najbardziej cenionego przez społeczeństwo, czyli urody.

Życie Sierry odmienia pewien niespodziewany sms z nieznanego numeru. Okazuje się, że niesamowity przystojniak o imieniu Jamey (Noah Centineo) chce nawiązać z nią bliższą znajomość, sądząc, że Sierra jest piękną Veronicą. I tak rozpoczyna się nierówna walka brzydkiego kaczątka, które robi co może, by oczarować pięknego księciunia swoją osobowością za pomocą jedynie wiadomości tekstowych i rozmów telefonicznych. W międzyczasie nasza bohaterka nawiązuje też bliższą znajomość z Veronicą, która zgadza się brać udział w całym przekręcie, w zamian za pomoc w uwiedzeniu pewnego studenta.

Tak to mniej więcej wygląda i przyznam, że śledzenie tej bajecznie niewiarygodnej akcji, zmierzającej do finałowej katastrofy, było dla mnie niespodziewanie pasjonującym przeżyciem.

Naprawdę warto!

Polecam obejrzenie tego filmu absolutnie wszystkim, głównie z tego powodu, że główna postać jest prawdziwym przełomem ekranowym. Jak często oglądacie aktorki nie do końca mieszczące się we współczesnym kanonie urody, obsadzone w głównej roli i to w filmie dla ,,powierzchownych” z zasady nastolatków? Nie jest to żadna Ugly Betty czy Pamiętnik księżniczki, w których na koniec ma miejsce wielka metamorfoza i z Kopciucha wykluwa się jednak upragniona piękna królewna. O nie! Sierra jak na początku była niekonwencjonalna estetycznie, tak pozostaje ze swoją nadwagą, dziwną fryzurą i śmiesznymi ubraniami do końca. I to jest super, to mi się podoba, to daje poczucie, że w porządku jest zwyczajne bycie sobą. Uważam, że młodzi widzowie są w stanie docenić taki przekaz.

Kolejnym powodem by dać szansę filmowi jest bardzo przyjemny klimat, na który składa się atmosfera, przywodząca na myśl lata 80-te (ta muzyka i udział największych gwiazd kina młodzieżowego sprzed lat, czyli Lei Thompson z Powrotu do przyszłości i Alana Rucka z Wolnego dnia Ferrisa Buellera; grają rodziców Sierry) oraz nacisk twórców położony na zalety osobowości bohaterów. Ogólnie jest po prostu miło, tak miło, że aż nieswojo. Tak dużo jest przemocy i złośliwości w filmach dla młodszych widzów, że aż człowiek zapomina, że można przecież wyjść poza schematy i pokazać na przykład przystojniaka, który przyjaźni się ze szkolnymi fajtłapami, a do tego lubi zajmować się niesłyszącym bratem. No a już to, że ktoś o wyglądzie Sierry wykazuje się dobrym wzrokiem i śmie marzyć o byciu z młodym Adonisem, zamiast z którymś z jego mniej wyględnych kolegów, to już w ogóle przełom. Dzięki temu jest ciekawie, sympatycznie, pokrzepiająco. Takie filmy też są potrzebne, bo przywracają w pewnym sensie wiarę w ludzkość, zwłaszcza nam, brzydkim przegrywom.

Warto wreszcie zasiąść do seansu, by obejrzeć aktorską elitę nastoletniego kina i serialu. To pierwsza liga młodych artystów, z Shannon Purser ze Stranger Things i Noahem Centineo z Do wszystkich chłopców, których kochałam na czele. Mnie osobiście bardzo podobała się też rola RJ Cylera, którego wcześniej widziałam w filmie Earl i ja, i umierająca dziewczyna. Ten chłopak ma styl i wielki talent komediowy.

Nawet jeśli powyższe powody do was nie przemawiają, bo akurat macie więcej niż naście lat lub nie ciekawi was kto jest kim w filmowym świecie, to może chociaż wzruszyć się lubicie. Ja do rozczulających się widzek raczej nie należę, a jednak dałam się podejść i aż mnie coś za gardło ścisnęło podczas słuchania piosenki Sierry (grająca ją Shannon Purser osobiście ją wyśpiewuje). To taki utwór, przez który znowu poczujecie się jak byście nadal byli uwięzieni w tym nieporadnym, rozbujanym hormonami ciele, nad którym nie macie absolutnie żadnej kontroli. Od razu przypomnicie sobie jak to jest być targanym sprzecznymi emocjami i mieć nastoletnie pretensje do całego świata. O dziwo, pochylają się nad nami samymi z przeszłości, możemy to zrobić w sposób bezpieczny i empatyczny, bo to właśnie tego rodzaju terapeutyczna fabuła.

Opublikowano w Filmy

Komentarz

  1. […] że już się kilka identycznych widziało, a ztych ostatnich najbardziej jest chyba podobny do Sierra Burgess jest przegrywem. Mamy bowiem do czynienia z tą samąamerykańską wersją bajki o Kopciuszku, otyłym i zadziornym […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *