Pomiń zawartość →

Personal Shopper

Niestety, to będzie kolejny tekst z cyklu „obejrzałam, żebyście wy nie musieli”. Nawet najwięksi fani talentu aktorskiego Kristen Stewart mają z tym obrazem problem i wcale się im nie dziwię. Aktorstwo Stewart wyjątkowo męczące, scenariusz jakby ktoś go sklecił z trzech innych, zupełnie różnych filmów, a do tego efekty specjalne rodem z Ghostbusters. Wszystko jednak przebija akcja sms-owa, trwająca tak długo, że naprawdę pożałujecie tych bezpowrotnie utraconych chwil. Jednym słowem, dziwi mnie, że taki film w ogóle trafił do kin, a nie dziwi to, że został w Cannes wybuczany. Gdy zobaczyłam samoistnie rozsuwające się drzwi, też miałam ochotę buczeć.

Metafizyczny thriller sms-owy

Maureen (Kristen Stewart) to młoda Amerykanka mieszkająca obecnie w Paryżu, gdzie pracuje jako tytułowa asystentka od zakupów pewnej modowej celebrytki. Praca niemal jak marzenie, bo chodzi dziewczyna po najdroższych butikach i wynajduje sukienki, paski, spodnie i torebki, które jej pracodawczyni miałaby ewentualnie ochotę ubrać. Jedynym problemem jest tu charakter celebrytki Kyry (Nora von Waldstatten), która jest rozpuszczoną tyranką, zastraszającą każdego, z kim się zetknie.

Oprócz zakupów, Maureen zajmuje się w Paryżu częstymi odwiedzinami domu, w którym niedawno zmarł jej brat bliźniak Lewis. Jako medium, próbuje wyczuć jego astralną obecność, co obiecała bratu przed jego śmiercią. Jakikolwiek znak od niego ma być dowodem na to, że życie pozagrobowe istnieje. Już samo to brzmi kuriozalnie i nie będzie lepiej jeśli dodam, że duchy się w tym domu pojawiają, a specyficzną ektoplazmę widać już w pierwszych scenach.

Mamy zatem dziewczę w żałobie robiące drogie zakupy i oswajające swoje ponadnaturalne zdolności. Do tego dochodzi wątek tajemniczych sms-ów, który zaczyna dominować gdzieś w połowie filmu. Nie wiadomo kto i dlaczego prowadzi z Maureen perwersyjną grę, ale bardziej zastanawiające jest to, że nasza bohaterka bardzo szybko decyduje się na współpracę z prześladowcą.

Męczy, nudzi, śmieszy

Chyba nie o takie wrażenia chodziło Olivierowi Assayasowi, który w swoim mniemaniu kręcił zapewne film o głębokim przeżywaniu żałoby po bliskim, o najważniejszych pytaniach dotyczących życia po życiu, lub przejmujący thriller psychologiczny o wyobcowaniu i zagubieniu we współczesnym świecie. No i byłoby super gdyby nakręcił jeden z tych filmów, a nie wszystkie w jednym. Fabuła rozłazi się na wszystkie strony, a szczytem absurdu jest już samo zakończenie, którym mogłaby być dowolna z pięciu zamykających scen i też by się nic nie stało gdyby się reżyser zdecydował.

Prawdopodobnie ten film nie uwierałby mnie aż tak, gdyby nie był oparty praktycznie na jednej roli Kristen Stewart. Innych osób niż jej bohaterka po prostu tu nie ma, a jak są to krótko i nie do zapamiętania. To młoda aktorka, na której przez cały czas skupia się kamera, powinna unieść cały ciężar tej historii, a to się jej niestety nie udaje. Nawet jeśli do tej pory jakoś szczególnie nie raziła nas jej mimika, to patrząc na to co wyczynia w Personal Shopperze, nagle rozumiemy dlaczego króluje w rankingach najgorszych aktorek świata. Ta twarz zdolna tylko do jednej miny kojarzącej się z problemami gastrycznymi, te wiecznie otwarte usta i dziwnie chodząca szczęka, wreszcie ten chłopięcy „urok” przez który androgyniczne dziewczę garbi się niemiłosiernie i nie jest w stanie utrzymać razem kolan nawet w najdroższej sukience.

Już zupełnie inną kwestą jest brak psychologii postaci. Główna bohaterka wzięła się znikąd, nie wiadomo nawet jak rozczochrana dziewczyna w trampkach i jeansach stała się modowym powiernikiem wielkiej celebrytki, ani na przykład jak wygląda jej życie uczuciowe. Cała Maureen jest narysowana cienką, niemal niewidoczną kreską, co jest boleśnie widoczne w licznych scenach pisania sms-ów. To najsłabszy punkt tego lichego scenariusza, gdyż pokazuje nieumiejętność aktorki i reżysera do zbudowania jakichkolwiek emocji. Łatwiej i bezpieczniej jest napisać w smsie, że chce się tego czy tamtego, niż zagrać te emocje, pokazać coś twarzą.

Ach, szkoda słów. Jedynym jasnym punkcikiem w tym ciemnym tunelu zaświatów była dla mnie możliwość obserwowania jak żyją ludzie w lepszym, bardziej luksusowym i piękniejszym świecie Europy pierwszej prędkości.

Opublikowano w Filmy

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *