Niestety, to będzie kolejny tekst z cyklu „obejrzałam, żebyście wy nie musieli”. Nawet najwięksi fani talentu aktorskiego Kristen Stewart mają z tym obrazem problem i wcale się im nie dziwię. Aktorstwo Stewart wyjątkowo męczące, scenariusz jakby ktoś go sklecił z trzech innych, zupełnie różnych filmów, a do tego efekty specjalne rodem z Ghostbusters. Wszystko jednak przebija akcja sms-owa, trwająca tak długo, że naprawdę pożałujecie tych bezpowrotnie utraconych chwil. Jednym słowem, dziwi mnie, że taki film w ogóle trafił do kin, a nie dziwi to, że został w Cannes wybuczany. Gdy zobaczyłam samoistnie rozsuwające się drzwi, też miałam ochotę buczeć.
SkomentujTag: moda
Co ja tam wiem o modzie? Absolutnie nic. Jestem jednym z tych typów, które spędzają większość czasu w dresie, traktując dżinsy jako strój wyjściowy, dobry na każdą okazję. Wysokie szpilki, drogie torebki i makijaż są mi zupełnie obce, podobnie jak katalog nazwisk współczesnych i dawnych kreatorów mody. I właśnie dlatego jest to książka dla mnie i dziewczyn takich jak ja. Jeśli ktoś naprawdę interesuje się modą, zna historię poszczególnych elementów garderoby i ogólnie jest w temacie, może się książką pana Łoszewskiego nieco znudzić. Jeśli jednak szukacie prostego przewodnika, książki, która pokaże wam gdzie w ogóle zacząć i jak nie popełniać najgorszych błędów w doborze ubrań i dodatków, Moda lepsza niż seks może się okazać strzałem w dziesiątkę.
SkomentujDo czasu przeczytania tej książki, bardzo szanowałam postać francuskiej projektantki, która zrewolucjonizowała światową modę. Z biografii takich jak Coco Chanel Henry’ego Gidela czy Coco Chanel. Życie intymne Lisy Chaney, wyłania się postać inteligentnej i przedsiębiorczej buntowniczki, która stała się ucieleśnieniem nowej epoki. Uwalniając kobiety od ogromnych kapeluszy, jeszcze większych sukni i zwojów długich warkoczy na głowach, sławna krawcowa dała im wolność i możliwość uczestniczenia w nowych aktywnościach jakie przyszły wraz z odejściem w niepamięć wieku XIX. Od wielu lat wracam do tych książek, podziwiając zmysł do interesów i urok osobisty Chanel, który biografowie ciągle starają się pochwycić i opisać na nowo. Największe wrażenie robi oczywiście to, że niczego tak naprawdę nie wiadomo na pewno, gdyż Coco była mistrzynią w kreowaniu własnego wizerunku. Niestety, obawiam się, że na nowo wydana książka Paula Moranda (która po raz pierwszy ukazała się w 1976 roku, a tegoroczne wznowienie wzbogacono o rysunki samego Karla Lagerfelda) zamiast podtrzymywać tajemnice i wzmacniać legendę, tylko obnaża i ośmiesza mademoiselle. Z wielkim zdziwieniem stwierdziłam, że gdy projektantka może sama o sobie opowiedzieć, naszym oczom ukazuje się portret mitomanki i kłamczuchy, starzejącej się kobiety, która sadząc kolejne aforyzmy, momentami bredzi jak potłuczona (przepraszam za dosadne określenie, ale inaczej się tego wyrazić nie da). Sensu w jej wypowiedziach nie ma za grosz i już chyba wolałam (jako czytelniczka lubiąca dobre historie) gdy postać Chanel była bardziej schowana za własną legendą, opowiadaną w dodatku przez kogoś innego.
SkomentujUwielbiam wszystko, co wiąże się z legendą Coco Chanel, a wiadomość o tym, że jej kolejna biografia napisana została w formie powieści, przyjęłam z wielką radością. Czyż w końcu nie jest tak, że przez wszystkie zmyślenia Coco-fantastki, wszelkie opowieści o jej życiu są mniej lub bardziej fabularyzowane? W moim odczuciu, książka Gortnera to znakomite kompedium wiedzy na temat największej francuskiej krawcowej, w którym wspaniale zebrano wszystko, co najpikantniejsze i najbardziej interesujące w jej biografii, a raczej biografiach, gdyż równoległych żywotów miała ona bardzo wiele i wciąż się zmieniały, w zależności od wersji, której akurat wolała się trzymać. Powieść ta szczególnie spodoba się osobom, które o projektantce nie wiedzą jeszcze zbyt wiele, a chciałyby się dowiedzieć wszystkiego, bez przekopywania się przez liczne tomy poświęcone kolejnym aspektom jej życia, których prawdziwy wysyp mamy w ostatnich latach.
SkomentujJeśli macie ochotę na kino niezobowiązujące, rozrywkowe, sympatyczne i zabawne, zdecydowanie powinniście się wybrać na Praktykanta. Nie ma co liczyć w tym przypadku na jakikolwiek realizm, sensacyjne zwroty akcji czy oryginalność, ale gwarantuję, że po obejrzeniu tej średnio ambitnej komedii poczujecie się naprawdę wspaniale, a co najważniejsze, seans skutkuje także poważnym wzrostem chęci do pracy oraz napływem ciepłych uczuć do własnej drugiej połowy. Choć nie jestem fanką komedii dość regularnie produkowanych przez Nancy Meyers (pozostaję obojętna na urok Holiday, Lepiej późno niż później czy Nie wierzcie bliźniaczkom) to Praktykant, zaraz obok Druhen, będzie od teraz moją awaryjną komedią na ekspresową poprawę samopoczucia.
4 komentarze