Oglądając ten nowy brytyjski serial czuję się bardzo swojsko, ponieważ właściwie wszystko co jest w nim pokazane widziałam już wcześniej. Jego twórcy doszli prawdopodobnie do słusznego i popularnego wniosku, że widz najbardziej lubi oglądać to co już zna i zafundowali nam odświeżoną wersję Twin Peaksa, The Killing (po polsku Dochodzenie) i kilkunastu innych seriali i filmów o podobnej treści.
Akcja rozpoczyna się zatem od zaniknięcia nastoletniej piękności, bardzo popularnej wśród mieszkańców małego miasteczka Mayday. Podejrzewają oni od razu, że została pochwycona i zamordowana w pobliskim lesie i rozpoczynają gorączkowe poszukiwania. Podobnie też jak w Twin Peaks mroczny las skrywa wiele tajemnic mieszkańców, którzy tylko z pozoru są statecznymi członkami zżytej wspólnoty. Szybko każdy z nich ukazuje swoje mroczne oblicze.
Żeby nie było za oryginalnie mamy tu nawet siostrę bliźniaczkę, w roli odpowiednika kuzynki Laury Palmer. Brakuje chyba tylko przystojnego i ekscentrycznego agenta prowadzącego dochodzenie. Widać twórcy o nim zapomnieli, a szkoda, bo przydałaby się jakaś centralna postać spajająca jakoś liczne rozrzucone wątki serialu.
Mayday, mimo iż nie zaciekawia szczególnie, a akcja toczy się tu w naprawdę ślimaczym tempie, naprawdę zachwyca starannością wykonania i estetyką zdjęć. Ujęcia klimatycznych i uroczych siedzib spokojnych Anglików za każdym razem każą mi się zastanawiać, dlaczego w Polsce (albo przynajmniej w polskich serialach) nie może być tak ładnie. A może po prostu chodzi o to by pokazać kontrast między zewnętrznym ładem i pięknem, a wewnętrznym złem i zgnilizną. Jeśli tak, to na podstawie Mayday można śmiało stwierdzić, że im staranniej przystrzyżony trawnik i im dostojniej prezentujące się domostwo, tym więcej mrocznych sekretów skrywają ich właściciele.
To nie miasteczko nazywało się Mayday a święto maja :)
Dziękuję za czujność :)