Szok, niedowierzanie, rozczarowanie. Od seansu tego filmu kołacze się w mojej głowie tylko jedno pytanie: Czy można było uniknąć tej psychicznej masakry, której poddałam się przecież dobrowolnie, a nawet z wielka ochotą? Niestety muszę stwierdzić, że tak. Nieopacznie wypchałam jakoś z pamięci męki jakie przeżywałam oglądając poprzedni film Jima Jarmuscha, czyli The Limits of Control. Pamiętacie to jeszcze? Tak, to ten o czarnoskórym panu zamawiającym po dwie kawy w osobnych filiżankach, któremu różni dziwni ludzie przynoszą zakodowane wiadomości w pudełkach po zapałkach. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale Tylko kochankowie przeżyją jest jeszcze gorszy. Dwa słowa, które najlepiej oddają to co oglądamy na ekranie, to pretensjonalna kupa.
Jak się domyślam, film ten miał być błyskotliwym miksem wszystkich dotychczasowych opowieści o wampirach, a także o wielkich, dekadenckich, romantycznych geniuszach, ale podanym w zaskakująco nowoczesnym i jednocześnie wysmakowanym sosie. Niestety nie wyszło. Otrzymujemy dziwaczną opowieść o kochających się nad życie, ale mieszkających osobno pięknych wampirach, Adamie (Tom Hiddleston) i Ewie (Tilda Swinton). Licząca sobie trzy tysiące lat Ewa prowadzi przesycony literaturą i pozytywnymi emocjami renesansowy żywot w Tangerze, podczas gdy jej mąż komponuje genialne rockowe kawałki i przeżywa głęboką depresję w postindustrialnym Detroit. W końcu wampirzyca postanawia ulżyć ukochanemu w cierpieniach i przybywa na amerykańskie przedmieścia przywracać zrozpaczonemu Adamowi chęć do życia. Ich miłosną sielankę przerywa niesforna siostrzyczka Ewy, Ava (Mia Wasikowska), która nie jest aż tak cywilizowana i wyrafinowana jak siostra i szwagier, i zamiast sterylnie czystej krwi z piersióweczki, woli bardziej tradycyjne metody pozyskiwania pokarmu. No i tyle tam się dzieje.
Do tej pory sądziłam, że jeżeli w czymś gra przewspaniała Tilda Swinton, to pewnością trzeba to obejrzeć. Teraz jednak zmieniłam zdanie i już nigdy nie dam się zwabić na film Jarmuscha, nawet jeśli będzie tam grała tylko ta aktorka. Podejrzewam, że Tylko kochankowie przeżyją znajdą sporą rzeszę zadowolonych odbiorców, którzy (w moim wyobrażeniu) są albo snobistycznymi melomanami, albo filozofami lubiącymi doszukiwać się drugiego i trzeciego dnia. Nie przeczę, że przy dużej dozie wysiłku umysłowego można potraktować to dzieło jako diagnozę współczesnej kondycji ludzkości lub hołd złożony wielkiej literaturze, ale dlaczego trzeba się przy tych wspaniałościach tak śmiertelnie umęczyć? Z całego filmu podobała mi się tylko jedna scena, ta w której Ewa pakuje walizki z książkami na drogę. Zazdroszczę tej fikcyjne postaci umiejętności szybkiego czytania i znajomości z najlepszymi pisarzami w całej długiej historii ludzkości. Nawet w tym wątku drażni mnie jednak typowość wyborów (Czy na Boga to zawsze musi być Szekspir i Byron?).
Oglądałam Tylko kochankowie przeżyją w kinie studyjnym, w którym widzowie są przyzwyczajeni do ambitniejszych produkcji, a mimo tego ludzie wychodzili w trakcie. Sama parę razy byłam bliska wyjścia. Nigdy jeszcze się w kinie aż tak nie wynudziłam. Nienawidzę Jarmuscha teraz całym sercem za to, że stworzył tak nuuuudny, przeestetyzowany, pusty film. Nienawidzę tych postaci-mówiących powoli i myślących powoli. To nie żadne wampiry, ale para ćpunów, których największy odjazd dopadł przy przeglądaniu działu kulturalnego Wikipedii. A najbardziej nienawidzę w tym filmie durnowatego, suchego poczucia humoru, karzącego na przykład rozmawiać Ewie z muchomorem (no poważnie). To, że wampirzyca co chwila recytuje daty powstania różnych przedmiotów oraz wydarzeń jest także absurdalnie śmieszne i irytujące, ale chyba wyszło tak przypadkiem i miało robić na widzach wrażenie głębokiej erudycji (nie wyszło). Jednym słowem, żadnych pozytywnych skojarzeń z tym filmem nie mam i chcę jedynie szybko zapomnieć głupoty wydobywające się z ust Tildy Swinton oraz wyraz twarzy odpychającego Toma Hiddlestona (który rolę w tym filmie dostał pewno tylko dlatego, że jako jeden z nielicznych aktorów był na castingach wyższy od Tildy).
Koniecznie muszę przeprosić także wszystkie osoby, które jeszcze przed premierą zachęcałam do obejrzenia Tylko kochankowie przeżyją. Mam nadzieję, że nikt nie posłuchał mojej rady i nie zmarnował pieniędzy na bilet do kina.
Oj, dziecko, błądzisz. Skąd tyle nienawiści? Film może też być obrazem, nie wzięłaś tego pod uwagę? Mimo wszystko pozdrawiam, bo widać, że lubisz kino i chwała Ci za to, że poszukujesz. Życzę odnalezienia ulubionego filmu, który można oglądać wielokrotnie:)
Aaaa, może przeczytaj tę recenzję, która dość dobrze oddaje klimat i sens tego świetnego wg mnie filmu (bez urazy, naprawdę)
http://kinomovie.pl/tylko-kochankowie-przezyja-recenzja-filmu/