Książka Klausa Theweleita, niemieckiego eseisty i badacza kultury, nie jest łatwą ani przyjemną lekturą. Prawdę mówiąc poważnie odchorowuję na duszy i ciele zetknięcie się z tym tekstem, choć z drugiej strony wcale nie żałuję, że się z nim zapoznałam. Autor Śmiechu mordercy pokazuje mroczną stronę ludzkości, ale jest to coś prawdziwego i ważnego, z czego wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę. Żyjemy w bardzo ciekawych i niebezpiecznych czasach, jesteśmy świadkami rozpadania się świata rzeczywistego i świata idei. Zbiorową wyobraźnią rządzą kolejne akty terroru i wojny, na stronach gazet widzimy jak ludzie zamieniają się w bestie, a symbolami tych wszystkich zmian stają się dwa mroczne widma, czyli zamaskowani bojownicy IS i Anders Behring Breivik. Jestem pewna, że właśnie to opracowanie pozwoli czytelnikom lepiej zrozumieć umysł morderców, a tym samy to, co się dzieje obecnie na całym świecie.
Morderca taki jak ja
Punktem wyjścia dla wszystkich rozważań w tej książce jest specyficzny rodzaj śmiechu, często towarzyszący mordercom w trakcie dokonywania najbardziej krwawych aktów przemocy i zaraz po nich. W centrum tej narracji jest oczywiście Breivik, który z bezczelnym uśmiechem pojawia się w sądzie i patrzy w twarze współobywateli (także rodzin zmarłych), jakby nie rozumiejąc, dlaczego innym nie jest do śmiechu. Wraz z Theweleitem zgłębiamy motywacje tego współczesnego Templariusza walczącego z wrogami swego narodu, poznajemy co ciekawsze fragmenty jego obszernego manifestu i te wydarzenia w jego życiu, które ukształtowały jego wyraziste i śmiertelnie groźne poglądy. Od początku zadziwia to, że (w przeciwieństwie do wielu innych komentatorów) autor Śmiechu morderców nie doszukuje się w Norwegu cech psychopatycznych, ani przez chwilę nie zastanawia się czy Breivik jest szalony, ponieważ gdyby był, trzeba by nazwać szaleńcami także tysiące nazistów z czasów drugiej wojny światowej, zastępy bojowników IS, gromady niemieckich i amerykańskich nastolatków bijących się tylko po to by nagrać smartfonem czyjąś krzywdę i w ogóle wszystkich nienawidzących inności, wszystkich nieudaczników życiowych, którzy chcieliby wyrównać rachunki (czasem obojętne z kim) za wszystkie swoje prawdziwe i wyimaginowane krzywdy. Osób, które są zdolne do tego, co zrobił Breivik jest zwyczajnie zbyt wiele, by móc im przyczepić łatkę szaleńców. Tak twierdzi autor tej książki, a kończąc jej lekturę prawie każdy czytelnik będzie raczej skłonny się z nim zgodzić.
Niemiecki eseista jest niezwykle dociekliwy w swych psychoanalitycznych poszukiwaniach. Tropi morderczy uśmiech w jego najbardziej skrajnych formach. By przeczytać tę książkę, naprawdę przydadzą się silne nerwy i odporny żołądek, gdyż oto macie okazję przyjrzeć się bliżej bohaterowi kontrowersyjnej książki Bestie znikąd, której fabuła jest inspirowana krwawymi konfliktami w Afryce. Znalezienie się w umyśle dziecięcego żołnierza, rozkosznego berbecia, który jest zmuszony zabijać i gwałcić z zimną krwią, to jedno z najtrudniejszych czytelniczych wyzwać, jakim musiałam stawić czoła. Do tego jest tu wiele relacji z autentycznych wydarzeń, takich jak masowe morderstwa w Rwandzie czy zbrodnie wojenne na terenach okupowanych przez nazistów. Poznajemy motywacje osób zamieszkujących bogate europejskie kraje, które decydują się na przejście na islam i podjęcie próby samobójczego zamachu terrorystycznego. Temu wszystkiemu towarzyszy upiorny śmiech, groteskowy rechot i cyniczne uśmieszki, dla których autor znajduje bardzo wiarygodne psychologiczne uzasadnienie.
To trzeba wiedzieć!
Śmiech morderców to reakcja specyficzna dla zbrodniarzy nie tylko żyjących współcześnie lecz także w bliższej i dalszej przeszłości. Nie zależy od narodowości czy wyznania, ale można za to wskazać pewne prawidłowości odnośnie tego, kiedy ktoś może stać się masowym zabójcom lub terrorystom. W bardzo wielu badanych przez autora przypadkach, za straszliwymi zbrodniami stała organizacja lub nieformalne zgromadzenie, skupiające w swych szeregach młodych mężczyzn. Jeśli dodatkowo ci młodzi mężczyźni sami w przeszłości mieli styczność z traumatycznymi wydarzeniami, są dziećmi emigrantów lub sierotami, czy choćby nie potrafią się z niczym utożsamić w świecie powierzchownych materialnych wartości, wtedy odpowiedzią staje się dla nich zakon Templariuszy czy IS, ze swą religią czy mitologią przemocy, dający młodym chłopakom, którzy czują się upokarzani i zbędni, jakiś cel w życiu. To takie proste.
Uśmiech, czy też radosny śmiech, dla wielu morderców potwierdzający atmosferę karnawału, która towarzyszy niezwykłym wydarzeniom dookoła (wojna, rebelia, powstanie, rzeź to coś w rodzaju krwawego święta przemocy) w psychoanalitycznych rozważaniach Theweleita, jawi nam się jako spoiwo dla rozpadającej się osobowości mordercy, a także jako ratunek dla jego atawistycznej męskości. Poczucie obcowanie z czymś niesamowicie metafizycznym i mocnym, a jednocześnie coś na podobieństwo seksualnego podniecenia, towarzyszą temu, co przed przeczytaniem tej książki brałam za przejaw czystej sadystycznej agresji, głupoty młodych mężczyzn rozsadzanych testosteronem, którym religia zrobiła wodę z mózgu. Dzięki tej książce wiem, że to wszystko jest znacznie bardziej złożone.
Śmiech morderców ma dość skomplikowaną, fragmentaryczną formę, a do tego traktuje o rzeczach, które każdy chętnie wyparłby ze swej świadomości. Niestety, żyjemy w czasach, w których nie da się uciec od opisywanej tu makabry, a prawdziwość obserwacji niemieckiego eseisty, potwierdzają codzienne medialne doniesienia o kolejnych atakach terrorystycznych. Osobiście bardzo się cieszę, że zapoznałam się z tym osobliwym studium uśmiechu, w którym wielu Jokerów pozuje do zbiorowego portretu. Choć na to, że świat rozpada się na naszych oczach, nic nie mogę poradzić, to przynajmniej rozumiem dlaczego tak się dzieje.
[…] że nie widziałam tego filmu przed lekturą książki o śmiechu morderców. Co prawda Diveroli nie zabił nikogo osobiście, ale za to jako prawdziwy mistrz manipulacji i […]