Pomiń zawartość →

GLOW sezon drugi (spojlery)

Po prostu kocham GLOW. W teorii nie powinnam tego w ogóle oglądać, bo fabuła zatopiona jest w kiczowatej stylistyce lat 80-tych, a w dodatku dotyczy kobiecego wrestlingu, ale już po pierwszym odcinku pierwszej serii polubiłam wielu bohaterów i nie mogłam się doczekać co z nimi dalej będzie. Pierwszy sezon był znakomity, ale drugi to prawdziwa petarda. Można się uśmiać do łez i naprawdę wzruszyć, a przy tym co chwila szczęka opada na widok fajerwerków kreatywności, jakimi strzelają nie tylko twórczynie GLOW, ale i aktorki biorące udział w projekcie. Nie wyobrażam sobie dosłownie, by ktoś mógł szczerze nie polubić tego serialu i tyle.

Wreszcie docenili Ruth

Dziewczyny z niszowego programu na kablówce próbują się przebić z nowym sezonem kobiecych zapasów, co nie jest proste zważywszy na całą serię wewnętrznych dramatów w grupie oraz ograniczony budżet. Nie pomaga także negatywne podejście i wątpliwy artyzm reżysera całego przedsięwzięcia, Sama Sylvii (Marc Maron), którego myśli zajęte są teraz bardziej kłopotami z nastoletnią córką niż tym, jak korzystnie pokazać na ringu zapaśniczki w obcisłych trykotach. Na szczęście jest Ruth (Alison Brie), nasza wszechstronnie utalentowana profesjonalna aktorka (jedyna w całym gronie wrestlerek), która nie tylko przekonująco wciela się w swoją postać, czyli w Zoyę Strasznoję, ale do tego aż rwie się do poważniejszych zadań, takich jak reżyserowanie. Niestety, Sam ma na jej udział inny pogląd, co powoduje wiele zgrzytów w ich dziwnym i pogmatwanym związku. Na szczęście chemia między tą parą niezwykłych przyjaciół nigdy nie ginie, co obserwuje się z odcinka na odcinek z rosnącą przyjemnością, ale i z rozbawieniem.

Naprawdę miło było patrzeć jak w drugim sezonie postać Ruth dostaje więcej przestrzeni dla swojej kreatywności. No i fajnie też, że ma adoratora (wąsatego kamerzystę od filmów porno), który naprawdę widzi ją taką, jaka jest.

Ale, żeby nie było tak różowo, zaostrza się konflikt Ruth z Debbie (Betty Gilpin), która jest rozżalona z powodu rozwodu i wyżywa się na koleżance na całego, na co tamta jej oczywiście pozwala, bo gnębią ją wyrzuty sumienia. Przy okazji można zauważyć, jak znakomitą aktorką jest Betty Gilpin, która gra swoją postać tak przekonująco, że wprost nie sposób jej nie nienawidzić. Posuwa się nawet do tego, że łamie Ruth nogę na ringu i to z wielką premedytacją i z zawziętą miną, którą rejestrują kamery. Paradoksalnie, i to nie tylko w tym przypadku, przemoc fizyczna oczyszcza atmosferę między dziewczynami i pozwala im ruszyć z kolejnym wielkim sukcesem swojego dziwacznego widowiska.

Nie porywajcie!

Atrakcji jest w nowym GLOW co niemiara. Nie dość, że każda z dziewczyn otrzymuje pogłębioną historię, nie tylko postaci, którą odgrywa na ringu, ale i w wielu przypadkach także osobistą, to jeszcze co chwila otrzymujemy fantastyczne odniesienia do lat 80-tych, od których robi się miło i swojsko. Jeśli chodzi o bohaterki, to oczywiście najbardziej lubię Ruth, ale znakomicie w tym sezonie wypadła także Sheila Wilczyca (Gayle Rankin), która doczekała się sporego grona wiernych fanów, ubierających się tak jak ona w wilczą skórę, a także Królowa Zasiłku (Kia Stevens), będąca prywatnie bardzo poukładaną matką zdolnego studenta Uniwersytetu Stanford.

Nic jednak nie przebije piosenki :) Chodzi o to, że wraz z coraz większą stawką i większym zaangażowaniem widzów i Ruth, historie ringowe, podgrzewające atmosferę przed walkami, zaczęły się ciekawie rozwijać, wielokierunkowo rozrastać. Tak się stało z wątkiem Zoyi i Dzwonu Wolności, gdy nie wiedząc co robić, Ruth porwała ,,córkę” przeciwniczki i ukryła ją gdzie w dziwnym zamku na szczycie góry. A że seria potrzebowała zdaniem wytwórni bardziej pozytywnych, wychowawczych przesłań, cała ekipa GLOW, włącznie z panami, nagrała klip pt. „Nie porywajcie” będący znakomitą parodią We Are the World. Normalnie laczki wam pospadają jak to zobaczycie :)

Do najlepszych momentów drugiej serii należą też wszystkie fragmenty będące telewizją w telewizji, czyli to co nakręciły wrestlerki poza ringiem. Cały jeden odcinek jest poświęcony temu jak dobra siostra bliźniaczka złowrogiej Zoyi podróżuje na kozie z Rosji, by uratować córkę Dzwonu Wolności. To po prostu trzeba zobaczyć.

Opublikowano w Seriale

2 komentarze

  1. Tomek Tomek

    Ja odpuściłem sobie w trakcie pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Po wstępie z tego artykułu wnioskuje, że jednak powinienem zrobić drugie podejście ? Czy Ty od razu się wciagnelas czy też pierwszy odcinek Cię zniechecal ?

  2. Ola Ola

    Mnie się od razu spodobało, z początku głownie dlatego, że lubię Alison Brie, a potem to już się wciągnęłam na dobre :) Dwa dni i po sezonie :)
    Zdecydowanie warto przetrwać pierwszy odcinek i oglądac dalej. Jestem pewna, że się nie rozczarujesz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *