Nie mogę wprost uwierzyć, że nie znałam wcześniej dokonań pisarskich pana Palmy. Jak to w ogóle możliwe? Dlaczego nikt mi tego nie polecił? No, ale teraz czas szybko nadrobić ten karygodny brak w mojej czytelniczej edukacji, a będzie to naprawdę przyjemne i pobudzające zajęcie, gdyż czegoś tak pomysłowego, świeżego i oryginalnego, w dodatku napisanego tak przejrzystym i eleganckim językiem, dawno nie miałam w ręku. Mapa chaosu to dla mnie prawdziwe objawienie i ani trochę nie przeszkadza mi to, że zabrałam się za czytanie Trylogii wiktoriańskiej Palmy od części trzeciej, czyli od końca. Jest to zamknięta, spójna całość, tolerancyjnie uwzględniająca takie przypadki jak ja, a Mapę nieba i Mapę czasu i tak przeczytam przy najbliższej okazji.
Międzywymiarowy wiktoriański Londyn
Pomysł na fabułę Mapy chaosu to w moim subiektywnym odczuciu przejaw czystego geniuszu. Zaczyna się jak romantyczne gotyckie romasidło, potem jest powieść detektywistyczna z solidną domieszką historii literatury angielskiej, a gdy już mamy takie twory jak podróżujący w czasie egzekutorzy czy równoległe wszechświaty, nie można się wprost zdecydować, czy to fantasy czy scence fiction, czy też czysta literacka magia.
Na początku mamy Prolog pokazujący nam świat, w którym żyje cywilizacja będąca skrzyżowaniem Anglików z epoki wiktoriańskiej i Jetsonów (tych z kreskówki). Nie będę nawet próbowała streszczać tego co się dzieje w tej magicznej krainie, ale zapewnię tylko, że warto się postarać i wczuć w tę prozę, gdyż już po kilku stronach poczujemy się z nią zupełnie oswojeni. Chodzi mniej więcej o to, że małżeństwo Jane i G.H. Wellsowie, którzy w swoim wymiarze są wybitnymi naukowcami, przeskakują przez specjalny tunel do innej rzeczywistości. W tym momencie ich zostawiamy by przyjrzeć się bliżej poczynaniom Corneliusa Claytona, agenta Wydziału Specjalnego Scotland Yardu, zajmującego się wszystkim tym, co możemy nazwać zjawiskami paranormalnymi. Po tym jak ukochana Claytona okazała się być śmiertelnie niebezpieczną wilkołaczycą, którą agent własnoręcznie odstrzelił, jego serce pozostaje złamane przez lata. Pociechy szuka w pracy, do której należy m.in. uczestniczenie w modnych pod koniec XIX wieku seansach spirytystycznych. Gdy na skutek jednego z nich zjawia się tajemnicza półprzezroczysta postać, a lekko niedomagająca na umyśle staruszka (ale tylko pozornie) obdarza go książką o tytule Mapa chaosu po czym znika, wiemy już, że mamy do czynienia z bardzo nietypową literaturą. A co najlepsze, nasze zdumienie będzie się od tego momentu potęgować z każdym zaskakującym rozdziałem.
Co ciekawe, ta powieść nie ma jednego głównego bohatera. Oprócz agenta Claytona, śledzimy także losy niejakiego Gilliamam Murraya, zwanego także Panem Czasu, Arthura Conan Doyle’a, H.G. Wellsa oraz Charlesa Dodgstona (znanego szerzej jako Lewis Carrol). W powieści, co ważne, poświecono wiele miejsca tym wybitnym twórcom, ale też ich uroczym partnerkom oraz książkom, które napisali, a których fabuła stapia się z fabułą Mapy chaosu. Jeśli kochacie Sherlocka Holmesa, Wehikuł czasu, Wojnę światów czy Alicję w Krainie Czarów, to zapewniam, że dziełem Palmy będzie zachwyceni.
Elegancki triumf nieokiełznanej wyobraźni
Gdy czytałam Mapę chaosu, w każdym zdaniu czułam, że jej autor kocha literaturę angielską, zna ją na wyrywki, a jednocześnie chce nam przypomnieć jej największe osiągnięcia w tak nowoczesnej formie jak to tylko możliwe. Przy tym dziele, przypominającym nieco Porwanie Jane E. Jaspera Fforde, lecz bardziej epickim, fabuła Powrotu do przyszłości wyda wam się prościutka i błaha. A najlepsze jest to, że choć mamy tu zmultiplikowane postaci, czyli bliźniaków w nieskończonej ilości wymiarów, podróże w czasie i przestrzeni, nowoczesne wynalazki i wartką jak potok akcję, to i tak najcenniejsze w tej prozie jest to, że jest to w gruncie rzeczy subtelna opowieść o miłości, małżeństwie i specyfice długotrwałych związków. Oj nie raz się wzruszyłam niemal do łez (wcale nie żartuję).
Dla mnie, osoby która już niejedno przeczytała i masowo chłonie literaturę, naprawdę niesamowite jest to, że Palmie, przy takim zagęszczeniu fantazyjnych pomysłów i skomplikowanych zwrotów akcji, udaje się zachować logikę i przejrzystość tekstu. Nie ma mowy o chaosie w narracji (jest tylko w tytule), o mętnych dłużyznach czy efekciarskich zapchajdziurach. Żadnych tanich trików, tylko najwyższej jakości proza.
Jest tu wiele rzeczy zasługujących na szczególna uwagę, ale do moich ulubionych należy charakterystyczny wiktoriański wszechwiedzący narrator, osobnik bardzo aktywny acz taktowny, obdarzony do tego inteligentnym poczuciem humoru. No jak często trafia się wam taka czytelnicza gratka?! Szalenie podoba mi się także pomysł, który już na początku powieści mnie po prostu poraził, by zaświaty metafizyczne (modne seansy spirytystyczne, romantyczne duchy, zjawy, wilkołaki i inne bestie) stopić w jedno z zaświatami w sensie fizycznym, czyli z wszechświatami z innych wymiarów. Toż to genialne! No i do tego wszystkiego, jako wisienka na torcie, pojawia się także aspekt edukacyjny, bo o samej literaturze angielskiej, o historii powstawania tak wpływowych wątków i postaci jak genialny detektyw Holmes czy podróże w czasie, jest tu naprawdę sporo informacji. Zapewniam, że nie mogłabym być bardziej zadowolona i ,,syta” po lekturze, i mówię to nie tylko jako zwykły czytelnik, ale i filolog (choć specjalnej troski). Odbiorcy mogą podziwiać, inni pisarze Palmie zazdrościć, a recenzenci tylko chwalić.
Jeśli miałabym wam z czystym sercem polecić jedną książkę na jesień, to byłaby to właśnie Mapa chaosu. Z lektury pozostałych dwóch części zdam relację niebawem.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Empik.com
Komentarze