Po obejrzeniu serialu Fleabag, Phoebe Waller-Bridge stała się jedną z moich ulubionych brytyjskich aktorek. Jest niesamowicie zabawna, charakterystyczna, wyrazista i dysponuje szczególnie niestosownym i mrocznych poczuciem humoru, który uwielbiam. Niedawno udało mi się obejrzeć kolejny brytyjski serial, w którym jest gwiazdą i przyznam, że Crashing (nie nowość, bo z 2016 roku) jest niemal tak samo dobry jak Fleabag. Uśmiałam się przy nim jak norka, a jedynym, co mi się nie podobało, była zbyt mała liczba odcinków. Tylko 6 epizodesów? Co to ma znaczyć? Serial jest tak dobry, że nie ma opcji, by nie pojawiła się niedługo kolejna seria.
Londyńczycy
Przygotujcie się na bardzo szpitalny, choć nie chorobowy klimat. Akcja Crashing odbywa się bowiem w opuszczonym londyńskim szpitalu, w którym szóstka głównych bohaterów pomieszkuje w roli strażników własności do czasu rozbiórki, płacąc ułamek tego, ile wynosi standardowy czynsz w stolicy Wielkiej Brytanii. Prawda jest taka, że są oni trochę bezdomnymi, a trochę hipsterskimi skłotersami, znajdującymi wiele atrakcji w swym tymczasowym położeniu. Sporo komicznych sytuacji wynika tu z tego, w jakim stanie jest budynek, a przedstawia on sobą krańcowe stadium dekadencji. Kafelki odpadają, półki spadają, a kąpiąc się w obdrapanej wannie na oddziale chirurgicznym można jeszcze dostać w głowę obluzowaną szpitalną lampą. No zabawa na całego jednym słowem.
Poznajemy wszystkich mieszkańców w momencie, gdy do wspólnoty dołącza urocza Lulu (Phoebe Waller-Bridge). Dziewczyna postanowiła pomieszkać trochę w Londynie u swojego bliskiego przyjaciela z dzieciństwa, do którego ewidentnie czuje coś więcej niż tylko przyjaźń, czy siostrzaną miłość, którą deklaruje. Tymczasem Anthony (Damien Malony) jest zaręczony z Kate (Louise Ford), sztywną i mało zabawną pracownicą biurową, której daleko jest do rozrywkowej i tryskającej humorem Lulu, ale wiadomo, nim chłopak się zdecyduje i zdeklaruje z kim chce ostatecznie być, minie trochę czasu. Nim to nastąpi, widzowie mogą się ponapawać fantastycznie rubasznymi, a nawet wulgarnymi dialogami, bardzo wartką akcją i ogromnym spiętrzeniem niesamowicie zabawnych zbiegów okoliczności.
Lulu i Anthony to moi ulubieni bohaterowie Crashing, ale inni są równie barwni. Mamy na przykład przystojnego bawidamka Sama (Jonathan Bailey), który zapałał dziwną sympatią do skromnego i niepozornego geja hinduskiego pochodzenia o imieniu Fred (Amit Shah), którego często obraża w niewybrednych słowach, jak również zwraca się do niego „mój mały Fredzie” co mnie szalenie bawi (nie wiem dlaczego).
Na kolejną uroczą parę składają się Melody (Julie Dray) i Colin (Adrian Scarborough). Ona jest lekko dziwaczną, ale bardzo natchnioną artystką malarką, a dużo starszy od niej mężczyzna (choć rażąco nieatrakcyjny), stanowi dla niej źródło intensywnej fascynacji, nie tylko erotycznej, ale i artystycznej. Zaloty Melody względem Colina chyba każdego są w stanie doprowadzić do histerycznych wybuchów radości. Takiej pary na ekranie jeszcze nie widziałam :)
Powiew świeżości
Oglądałam Crashing z rosnąca fascynacją, bo naprawdę rzadko trafia się coś tak oryginalnego, zaskakującego, ekscentrycznego a przede wszystkim zabawnego. Choć dzieją się tu absurdy, nie jest to głupkowaty sitcom, ani żadne inne popłuczyny o sympatycznej grupce przyjaciół. Bohaterów zresztą trudno nazwać sympatycznymi, czy przyjacielskimi. Bez przerwy ze sobą konkurują, są agresywnie, a przy tym ironicznie złośliwi, niepewni siebie ani tego, czy to, co mówią jest prawdą, czy tylko kolejnym wygłupem. To nowe pokolenie serialowych bohaterów szyderczo i nieufnie patrzących na świat, którym ironia nie pozwala na wyjście z roli, bycie autentycznym nawet z najbliższymi.
Podobają mi się też tematy, jakie pojawiają się w rozmowach tych wariatów ze szpitala. Ci ludzie nie mają żadnych ograniczeń, nie ma dla nich tematów tabu, nawet jeśli mieliby swymi słowami wprowadzić kogoś w głębokie zażenowanie. Nie chodzi oczywiście tylko o seks, ale w tej materii dzieje się najwięcej (przygotujcie się na pierdzenie i popuszczanie w łóżku, czy zaloty starszawej pijanej cioteczki o lesbijskich ciągotach).
Wszystko to tonie w cudownym czarnym humorze, który w porównaniu z polskimi serialami z pewnością wyda się dla wielu widzów dość egzotyczny. Aż strach sobie wyobrazić jak podobna opowieść o trzydziestoletnich skłotersach różnorodnej orientacji zostałaby zrobiona przez rodzimych twórców :) Brytyjczycy potrafią nawet taki absurd jak mieszkanie w starym szpitalu uczynić czymś stylowym i oryginalnym, a u nas pewno byłby głód, bieda, nałogi, smutek i depresja, no i oczywiście ciągłe rozmowy o tym, że „mieszkamy tutaj bo odkładamy na MdM”.
Jednym słowem, jeśli lubicie Fleabag lub Lovesick, to gwarantuję, że pokochacie Crashing. Jest dostępny na Netfliksie i aż się dziwię, że nie jest bardziej popularny.
Komentarze