Pomiń zawartość →

Kategoria: Seriale

American Crime Story: Sprawa O. J. Simpsona

Temu serialowi od początku towarzyszą wielkie emocje, nie tylko ze względu na to, że sprawa O.J. Simpsona należy do najgłośniejszych w amerykańskiej kulturze (bo mniej tu chodzi o sądownictwo, a bardziej o telewizję, gazety i futbol), ale też ze względu na rodzinę Kardashian, która wypłynęła medialnie na całej tej tragicznej awanturze. Do tego najsławniejsi aktorzy, z Travoltą i Goodingiem Jr. na czele, i mamy przepis na totalny hit. Szkoda tylko, że z odcinka na odcinek ACS robi się coraz bardziej nużące i irytujące. Chaotyczne podrygi tych karykaturalnych postaci są coraz trudniejsze do zniesienia, a jeszcze nawet nie doszliśmy do procesu (mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie zdążą wszyscy zasiąść w sądzie).

Skomentuj

London Spy

Aby dotrwać do ostatniego odcinka tego dramatu szpiegowskiego, trzeba przede wszystkim mieć dużą odporność/tolerancję na stereotypowo nakreślone klimaty LGBT, lubić brytyjski styl i wprost wielbić Bena Whishawa. Oczywiście z tego wszystkiego, to ostatnie ma tu decydujące znaczenie gdyż twarz tego aktora (i to w dużym zbliżeniu) atakuje nas z ekranu przez dwie trzecie czasu seansowego. Danny, grany przez niego bohater, zamyśla się, spaceruje, kocha, wzdycha i wspomina, a wszystko to w takim nadmiarze i z taką egzaltacją, że zaczynamy wątpić w jego talent, sprawiający, że nie ma praktycznie ostatnio brytyjskiej produkcji filmowej czy telewizyjnej, która by się bez niego obyła. Czujcie się ostrzeżeni.

Skomentuj

Agatha Christie, I nie było już nikogo

Są dwa aspekty tego, że przed obejrzeniem znakomitego miniserialu BBC z ostatniego roku nie znałam literackiego oryginału. Z jednej strony to oczywiście nie świadczy o mnie najlepiej, że pomimo filologicznego wykształcenia nie przeczytałam jednej z najważniejszych fabuł dwudziestego wieku, a także nie obejrzałam jej niezliczonych filmowych adaptacji, które z pewnością wiele by wniosły do mojej erudycji i pozwoliły już lata temu inaczej spojrzeć na współczesne kryminały (będące w sporej części wykorzystaniem schematu zaproponowanego przez Christie). Z drugiej jednak strony, nie miałabym aż tak dobrej zabawy i wielkiej niespodzianki na koniec (choć jako widzka Gry o Tron powinnam od początku wiedzieć, kto zabił). Trzeba też przyznać, że mogłam, jak na pierwszy raz, znacznie gorzej trafić, gdyż nowa adaptacja jest po prostu rewelacyjna. Jeśli jeszcze nie widzieliście, obejrzyjcie jak najszybciej. Po seansie już nie będzie wyjścia i trzeba będzie przeczytać literacki pierwowzór.

Skomentuj

Wojna i pokój

Ostatnio bardzo zdziwiła mnie informacja, że Wojna i pokój Lwa Tołstoja jest jedną z dwudziestu pięciu książek, na temat których Brytyjczycy kłamią najczęściej, że je przeczytali. Z jednej strony wypada się zżymać, że ta znakomita powieść nie jest już tak pociągająca dla współczesnego czytelnika, jak to było jeszcze kilkadziesiąt lat temu, a z drugiej strony ten ranking pokazuje, że przynajmniej ludzie zdają sobie sprawę z tego, ze twórczość Tołstoja wypada znać. Osobiście należę do tych osób, które Wojnę i pokój przeczytały od deski do deski, ale w tak młodym wieku, że zapewne wiele spraw zrozumiałam na opak. Dlatego też bardzo mnie ucieszyło to, że brytyjska telewizja zabrała się za kręcenie serialu. Jest okazja by sobie przypomnieć fabułę i uporządkować zawarte w niej idee.

Skomentuj

Billions

Miało być jak House of Cards, a wyszło bardziej jak Suits, czyli raczej nie na plus. Zresztą wszystko zależy od tego, kto się czego spodziewa. Ja miałam nadzieję na rozrywkę na naprawdę wysokim poziomie, inteligentną, stylową i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe, a dostałam poszatkowaną akcję, nieskładne, bełkotliwe dialogi pełne maklerskiego żargonu oraz aktorów zupełnie bezbarwnych i tak mało charakterystycznych, że wciąż większości z nich od siebie nie odróżniam. Podobnie jak w Suitsach postawiono na udowadnianie na każdym kroku jak sprytnym i przebiegłym lisem jest główny bohater oraz na zewnętrze atrybuty jego finansowej potęgi, zapominając zupełnie o głównym przesłaniu Franka Underwooda, mówiącym, że władza jest cenniejsza od pieniędzy.

2 komentarze

Wersal. Prawo krwi

Od razu się przyznam, że to mój nowy ulubiony serial. Podoba mi się w nim absolutnie wszystko, od świetnej czołówki z muzyką, która momentalnie zapisuje się w głowie (M83 – Outro) po ostatnie spojrzenie Filipa Orleańskiego. Jest akcja, są intrygi i romanse, są wreszcie piękne kobiety, wnętrza i stroje, dzięki czemu każdy odcinek to prawdziwa estetyczna uczta. Oczywiście zdajemy sobie chyba wszyscy sprawę, że nie wszystko na dworze króla Ludwika XIV wyglądało tak jak na ekranie, ale (o ile jestem w stanie to ocenić po lekturze książek historycznych) widać, że scenarzyści naprawdę się postarali i zadbali o zachowanie realiów epoki. Spodziewałam się jakiś popłuczyn po Tudorsach, a to jest o dwie klasy lepsze niż większość seriali historycznych (i jakichkolwiek innych) jakie oglądałam.

15 komentarzy

Latynoskie gwiazdy w nowych serialach (Superstore i Telenovela)

Dwie nowe produkcje amerykańskiej stacji NBC obsadziły w głównych rolach piękne i zdolne latynoskie aktorki o niebywałym talencie komediowym. Choć to tylko krótkie odcinki komediowe, to muszę przyznać, że czekam na nie z niecierpliwością. Dostajemy tu dokładnie to, na co mamy nadzieję pod koniec długiego i męczącego dnia, czyli oryginalną rozrywkę na całkiem przyzwoitym poziomie, dającą nam wiele powodów do śmiechu. Choć to skrajnie różne historie, gdyż Eva Longoria odgrywa swą dramę w świecie bogatych i pięknych, a America Ferrera jest otoczona ludźmi mniej powabnymi i zamożnymi (łagodnie rzecz ujmując) to jednak łączy te dwie produkcje autoironia i ogromny dystans, szczególnie w tematyce ogrywania swojej latynoskości.

Skomentuj

Wielki powrót Z Archiwum X

Ten serial miał na mnie i ludzi z mojego pokolenia ogromny wpływ. Pamiętam jak pod koniec podstawówki dosłownie oszaleliśmy na punkcie kosmitów, zjawisk paranormalnych i wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Miałam nawet specjalną bluzę z napisem FBI, a temat muzyczny z serialu był odpowiedzialny za wiele moich nieprzespanych ze strachu nocy. Dziś po latach widzę, że wiele kasowych produkcji nie powstałoby bez The X-Files, które przecież zapoczątkowały modę na wszystko co supernaturalne, a także na pewien typ prowadzenia serialowego śledztwa i doboru postaci. Niestety, w moim osobistym odczuciu, chemię między parą głównych bohaterów udało się powtórzyć chyba tylko Samowi i Deanowi z Supernaturala. Bardzo podoba mi się to, że podobnie jak w klasycznym Z archiwum X, tu także pojawiają się rozwinięcia wątków drugoplanowych i odcinki z przymrużeniem oka. Z powrotem kultowej produkcji, choćby tak zasłużonej, mam jednak pewien problem. Po pierwszych odcinkach nawet najwierniejsi fani muszą przyznać, że jednak dzisiaj inaczej pokazuje się pewne sprawy w telewizji, z czego chyba nie za bardzo wiedzą goniący za kasą twórcy wskrzeszający produkcję. Nowe Z archiwum X niestety razi sztucznością. No po prostu czuć, że to archaiczne i na siłę robione widowisko. Nic to jednak, skoro kasa i tak będzie się zgadzać. Przecież wszyscy będziemy oglądać z sentymentu za latami 90.

3 komentarze

The Affair po drugim sezonie

Wzbijam się teraz na wyżyny masochizmu, pisząc o serialu, który jednocześnie bardzo lubię, ale który potrafi wywoływać też we mnie potężne fale nienawiści i frustracji. Nawet nie będę udawać, że jestem tu obiektywna, nie chcę być wyrozumiała ani cierpliwa dla takich bohaterów. Pierwszy sezon był w podobnym stopniu frustrujący, ale i bardzo odkrywczy, bo po raz pierwszy widzieliśmy w serialu tak sprawnie opowiedzianą historię romansu widzianego z dwóch perspektyw – kobiecej i męskiej. W drugim sezonie twórcy jednak chyba nieco przedobrzyli, bo zamiast kolejnego oryginalnego pomysłu, zaserwowali nam podwojenie poprzedniej perspektywy. Tym razem mamy cztery indywidualne sposoby widzenia tych samych sytuacji. Oprócz Noah i Alison, dopuszczono do głosu także Cole’a (co jeszcze bym zniosła) i Helen (czego zdzierżyć nie mogłam). No i w tle cały czas toczy się dochodzenie w sprawie morderstwa, o którym mówi nam się tak mało, jak to tylko możliwe. Czy tylko ja uważam, że niespodzianka w finale nie była warta całego tego skradania się?

Skomentuj

Sherlock i upiorna panna młoda

Doczekaliśmy się, choć osobiście wolałabym od razu cały nowy sezon, a nie tak po odcineczku. Mam wrażenie, że twórcy serialu niemiłosiernie wykorzystują jego popularność by, z jednej strony sadystycznie się znęcać nad wyczekującymi widzami, a z drugiej, by wycisnąć z produkcji jak najwięcej kasy. Trudno im się dziwić, ale fani łatwo nie mają. Na pocieszenie mieliśmy dużo Cumberbatcha w kinach no i we wspaniałym Hamlecie w brytyjsko-polskiej odsłonie w Multikinie.

Skomentuj