Całe dekady bycia molem książkowym nie nauczyły mnie wiele ponadto, że jak się tworzy literaturę na podstawie serialu, a nie po bożemu, czyli na odwrót, to to nie może być nic dobrego. Do dziś pamiętam niesmak i zażenowanie towarzyszące lekturze krótkich tekstów napisanych na podstawie poszczególnych odcinków Z Archiwum X. Bardzo podobne odczucia towarzyszyły mi niestety także teraz, gdy zabrałam się za opasłe tomiszcze Davida Hewsona, napisane na podstawie oryginalnej duńskiej wersji The Killing, czyli Forbrydelsen. Już po tym, co przeczytałam na okładce powinnam sobie dać spokój, ale niestety, chęć emocjonalnego uporania się z końcem trzeciej serii (jak zwykle związana z poczuciem osierocenia przez ulubionych bohaterów)okazała się silniejsza. Ta słabość kosztowała mnie kilkadziesiąt straconych bezpowrotnie godzin nad tą prawie ośmiuset stronicową (no nazwijmy to tak szumnie) powieścią. A mogłam sobie poczytać w tym czasie jakiegoś klasyka… Najgorsze jest to, że pomimo olbrzymiego rozczarowania duńską opowieścią, i tak najszybciej jak się da obejrzę też pierwotną wersję telewizyjną, o czym na pewno niedługo się dowiecie.
KomentarzKategoria: Książki
Pamela Druckerman, znana amerykańska dziennikarka i autorka bestsellerowego Dlaczego zdradzamy?, swoją nową książką pt. W Paryżu dzieci nie grymaszą, spowodowała prawdziwą rewolucję w głowach także polskich matek, które od niedawna mogą zaczytywać się w jej banalnie prostych, ale podobno niezwykle skutecznych poradach dotyczących macierzyństwa. Na szczęście Druckerman nie szukała natchnienia w swojej ojczyźnie, bo w końcu nieposłuszeństwo, wandalizm i inne skutki uboczne tolerancyjnego amerykańskiego wychowania są już owiane legendą. Olbrzymie pokłady mądrości życiowej znalazła za to we Francji, gdzie przeprowadziła się z mężem, także dziennikarzem. Po tym jak zdarzyło jej się urodzić w Paryżu dziecko (a niebawem kolejną parę), jej uwagę zwróciło to, jak odmienne jest we Francji podejście do wszystkiego, co jest związane z macierzyństwem i wychowaniem małego człowieka.
5 komentarzyChcecie się raz na zawsze zrazić do brytyjskiej kultury i historii? Za mało wam w mediach opowieści o współczesnym Royal Baby? Macie poważne problemy z zasypianiem i szukacie skutecznego usypiacza? W takim razie musicie sięgnąć po Białą Królową Philippy Gregory. Innym serdecznie nie polecam. Ci, którzy tak jak ja zaczęli oglądać nowy serial, klimatem przypominający Tudorów, będą bardzo zawiedzeni tym, jak mało uroku i wciągającej akcji telewizyjnej ekranizacji zawiera książkowy oryginał. Słowo daję, że do tej pory sądziłam, że taki na przykład Ken Follett nie jest szczególnie utalentowanym autorem powieści historycznej, ale ciekawego prowadzenia wątków i równoważenia historii, sensacji i romansu, Filipa Gregoria mogłaby się u niego uczyć ( a i tak pewno nie osiągnęłaby ze swym marniutkim talentem tych ,,wyżyn” co autor Filarów ziemi.
KomentarzWszyscy czytają Borgiów, czytam i ja. Czytam, a właściwie już przeczytałam, i nie jestem zachwycona. Zapewne nikogo nie zdziwi moje stwierdzenie, że Mario Puzo nie był wybitnym pisarzem. Oczywiście, przyznaję, że miał wiele ciekawych zamysłów twórczych, znakomicie wypadających na ekranie, ale literatura to raczej marna. Autor Ojca chrzestnego miał ewidentne problemy ze zrównoważeniem wątków fabularnych i ustaleniem porządku akcji. Czytanie dokończonych pośmiertnie przez jego żonę Borgiów było jak czytanie scenariusza niezbyt atrakcyjnej produkcji klasy B lub C, słowem czegoś, co wydaje się od razu na DVD. Oczywiście nie zamierzam porównywać popularnego serialu z literackim oryginałem i wytykać co zostało przeinaczone (czyli popularne ,,nie tak jak w książce”), ale nie mogę się oprzeć pokusie by nie napisać, że to, co pokazano nam na ekranie, to totalne arcydzieło, zwłaszcza pod względem formalnym, w porównaniu z tym, z czym stykamy się na kartach powieści o pierwszej rodzinie mafijnej Italii.
SkomentujNorwegian Wood to pierwsza książka Harukiego Murakamiego jaką przeczytałam (a właściwie najpierw to odsłuchałam), mam więc do niej bardzo osobisty stosunek. Przed tą lekturą nie zdarzyło mi się czytać czegoś równie porywająco intymnego, niezwykłego, a jednocześnie zadziwiająco zwyczajnego, prawie nudnego. Napisanie o czym to jest, jakiekolwiek streszczenie fabuły, nie ma jak zwykle w przypadku japońskiego pisarza najmniejszego sensu, ale dla porządku i tak wypada to zrobić. Nieudana, choć jakoś tam ujmująca i urocza, adaptacja filmowa tej powieści, pokazuje dobitnie, że nie chodzi o to, co się dzieje, ale jak się dzieje i kto o tym opowiada.
3 komentarzeNawet osoby na co dzień nie hańbiące się lekturą, lubią pochwalić się znajomym podczas wyjazdu wakacyjnego zabraną ze sobą książką. Wakacyjne czytadło to także dobry sposób na zabicie czasu gdy w telewizji nic nie ma, a na zewnątrz leje, co często się w Polsce zdarza. No i wreszcie jakoś trzeba zabić te długie godziny leżenia plackiem na kocu, prażenia się na słońcu i skrupulatnego hodowania raka skóry. Naprawdę długo zastanawiałam się nad książką, którą można ze spokojnym sumieniem polecić praktycznie każdemu na wakacje (i żeby to nie było tandetne romansidło o wampirach czy jeszcze gorsze romansidło którejś z popularnych polskich autorek powieści dla kobiet/scenariuszy seriali TVP). Wreszcie przypomniałam sobie o jesiennej lekturze książki Ann Patchett pt. Stan zdumienia, która wprost idealnie nadaje się na lato, lub na jedno letnie popołudnie, ponieważ od lektury nie można się oderwać aż do samego końca.
KomentarzPodobnie jak w 1984 George’a Orwella, czyli w dziele, którego fantastyczne przepowiednie dotyczące przyszłości od lat już sprawdzają się w rzeczywistości i to z zadziwiającą dokładnością, w 1Q84 również mamy do czynienia z inwigilacją na szeroką skalę. Zamiast jednak Wielkiego Brata, bohaterów japońskiej powieści obserwują Little People. Stanowią oni tajemniczy wytwór wyobraźni członków pewnej sekty religijnej, która staje się nieoczekiwanie ważnym elementem opowieści snutej przez zbiegłą ze zgromadzenia nastolatkę.
5 komentarzyMurakami bardzo niewiele mówi o swoim życiu. Japoński pisarz w nielicznych wywiadach skupia się głównie na swojej twórczości, skrzętnie omijając tematy prywatne. Wyjątek stanowi jego pamiętnik z kilkunastu miesięcy życia, jakim właśnie jest książka O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. W tym dość osobistym wyznaniu nie doszukamy się co prawda żadnych sensacji na temat pisarza, ale za to dowiemy się tego, co on sam uważa, że jest w jego życiu najważniejsze i czym postanowił się z nami podzielić.
2 komentarzeWiele demonów to powieść, po którą z pewnością warto sięgnąć, choć zapewniam, że za pół roku nikt nie będzie o niej pamiętał, a większości czytelników jej metafizyczna treść wyparuje z głów już po tygodniu. Nic nie szkodzi. Dobre czytadło też ma swoja wartość. W dodatku zbliża się czas, gdy chętniej sięgamy po tego typu literaturę. Historia, w której surowy górski krajobraz i tajemnicza, dzika przyroda odgrywają niebagatelną rolę, będzie idealnym towarzyszem wakacyjnych wypraw.
Akcja Wielu demonów toczy się na Śląsku Cieszyńskim, w małym miasteczku Sigła (w którym bez większych trudności dopatrzeć się można Wisły, tak bliskiej sercu Jerzego Pilcha). Trudno właściwie powiedzieć o czym opowiada ta książka. Ważne jest jak opowiada, sam język bowiem, dziki, tajemniczy i zaskakujący, jest tu najważniejszym z bohaterów. Prowadzona we wciągający sposób narracja ma wiele zakrętów i zaułków (mrocznych i martwych), a kryminalna intryga co chwila jest przesłaniana przez istniejące tylko potencjalnie przewinienia i grzechy oraz przez leśmianowską metafizykę. Głębia spraw ostatecznych przeplata się w powieści z prozaicznymi (lecz ciekawie opowiedzianymi) wydarzeniami z życia małej wspólnoty mieszkańców Sigły.
KomentarzPoważni i znający się na rzeczy recenzenci tej książki, okrzyknęli ją największym literackim osiągnięciem Harukiego Murakamiego, prawdopodobnie ze względu na jej, po części przynajmniej, bardzo ważką tematykę. Oprócz wielu innych spraw, w Kronice ptaka nakręcacza pisarz poświęca sporo miejsca bolesnym kwestiom wojennej okupacji Chin przez Japonię i tym głównie ta powieść zasłużyła sobie na uznanie zacnych poważnych panów w okularach.
Mnie osobiście Kronika ujmuje najbardziej chyba typowym ujęciem ulubionego tematu japońskiego pisarza, czyli kryzysu pewnego wieku i związanych z tym przełomów. Tak jak w Norwegian Wood możemy poczytać o wyjątkowości ludzkiej osobowości w wieku lat 20 i tajemnicach wchodzenia w dorosłość, tak w pozostałych opasłych powieściach Murakamiego, zagłębiamy się w przewartościowania wszelkich wartości jakie dopadają bohaterów w okolicy 30. To taki jakby kryzys wieku średniego, tylko, że bardziej melancholijny i ciężki, no i zazwyczaj nikt poza głównym bohaterem nie wychodzi z niego cało (ludzie popełniający samobójstwa padają u Murakamiego jak muchy i trzeba do tego przywyknąć).
7 komentarzy









