W ciągu 2 godzin i 40 minut tego filmu nieskończoną ilość razy moje powieki opadały w sennym otępieniu, ale dzielnie walczyłam o to by dotrwać do końca drugiego Hobbita. Nie była to łatwa walka (to kino familijne, ale prawdę mówiąc nie wiem jak młodsi widzowie dają radę) ponieważ Peter Jackson bardzo się postarał o to by zamęczyć i skonfundować widzów dłużyznami i całymi wątkami, których na darmo szukać w wersji książkowej. Wciąż intensywnie myślę, co mogłoby uratować ten film bez jakiejkolwiek kompozycji czy logiki i doszłam do wniosku, że to zwyczajnie nie powinien być film tylko muzyczno-filmowe impresje jedynie zainspirowane Tolkienem. Gdyby coś takiego widniało na plakatach, nie czułabym się aż tak bardzo zawiedziona.
2 komentarzeKategoria: Filmy
No naczekaliśmy się na to cudo niemiłosiernie. Przyznam, że miałam już chwile zwątpienia, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę bohatera swojego ulubionego serialu. W ciągu tych dwóch lat, które minęły od emisji ostatniego odcinka drugiej serii, nieraz nachodziły mnie poważne wątpliwości. Często także myślałam sobie coś w stylu ,,Skoro aż tyle wam to zajmuje lub aż tak się szanujecie, to wypchajcie się szerlokowcy, nie będę was więcej oglądać”. Jednak oczywiste jest, że gdy tylko ukazał się pierwszy odcinek trzeciej serii, nie odmówiłam sobie uczestnictwa w tym święcie kinomana.
KomentarzNie jest to dobry film, ale też chyba nie musi, ponieważ zamiast tego jest pouczający i pożyteczny. Niestety przez cały czas gdy go oglądałam miałam wrażenie, że twórcy Disconnect także wyszli z takiego założenia i zamiast skupić się na formie artystycznej, postawili na dramatyzm i trudną społeczną problematykę. Przygotujcie się na wiele zatroskanych min, życiowych dramatów oraz hektolitry łez (wylanych przez rozgrywających melodramatyczne watki aktorów, bo na pewno nie przez znudzonych widzów). A wszystko to z powodu Internetu, którym również polskie media zaczęły nas straszyć już jakiś czas temu. Wszak to źródło wszelkiego zła okrada nas z prywatności, uszkadza psychikę i rozbija rodziny, co próbuje się nam łopatologicznie wykazać w Disconnect. Aż strach odebrać komórkę czy wysłać maila. ONI czyhają.
SkomentujJak dla mnie święta mogłyby nie istnieć. Mam do nich naprawdę obojętny (jeśli nie wrogi) stosunek odkąd zorientowałam się, że pierogi i sernik mogę sobie zrobić o każdej innej porze roku, a rodzina też raczej nie zniknie mi po 24 grudnia. Jeśli jednak już świat musi się zatrzymać na tych kilka nieszczęsnych, ciemnych dni, to zdecydowanie wybieram świętowanie przed telewizorem z taką liczbą dobrych filmów ile tylko starczy czasu na ich obejrzenie. Do moich niezawodnych bożonarodzeniowych klasyków od lat należy Wiedźmikołaj, nakręcony na podstawie najzabawniejszej powieści Terry’ego Pratchetta. W tym filmie jest wszystko czego można chcieć dokładnie o tej porze, czyli sporo blasku kominka i przytulnej ciemności, ale też wiele wątków związanych z wierzeniami i mitami, łudząco podobnymi do tego co nazywamy chrześcijańską tradycją.
2 komentarzeNieco dziwne wydaje mi się reklamowanie filmu tak, jakby był kontynuacją świetnych Nietykalnych. Sam Omar Sy w roli głównej to chyba trochę za mało, choć z tego co wyczytałam na forach, to i tak wielu widzów dało się nabrać. Jedynego podobieństwa można się doszukać tylko w postaci, którą po raz kolejny kreuje przesympatyczny czarnoskóry aktor. Policjant, którego gra, to pochodzący z ubogich przedmieść chłopak, nie czujący się zbyt pewnie ani w świecie kolegów po fachu (ze względu na kolor skóry nie traktują go zbyt poważnie), ani tym bardziej w osiedlowym świecie ziomków z podwórka, którzy nim zwyczajnie pomiatają. Wszystkie braki, ten prosty, nieobyty chłopak, rekompensuje sobie zuchwałym i bezpośrednim poczuciem humoru, za którym chowa się w trudnych czy niewygodnych sytuacjach. W tym jest bardzo podobny do bohatera Nietykalnych, ale tylko w tym.
2 komentarzeCzasami chyba każdy ma ochotę na obejrzenie czegoś lekkiego i przede wszystkim sprawiającego radość oczom i trochę też mózgowi. Nie wiem jak wy, ale ja wtedy lubię obejrzeć coś z działu ,,filmy o sztuce”. Może to świadczy o moich kompleksach, ale jak tak sobie pooglądam malarzy, rzeźbiarzy czy ekranowych poetów, to od razu czuje się bardziej inteligentna i uduchowiona. Idealnie jest gdy taka artystyczna, choć nie skomplikowana fabuła, ma jeszcze watek kryminalny, zmuszający widza do myślenia. Oj, wtedy jest naprawdę miło i jeśli szuka się tylko tego, to takie filmy jak Koneser okazują się idealne.
SkomentujKontynuując wesołą podróż po nieco mniej wymagających działach aktualnej filmoteki, oddałam się wczoraj (zapamiętale i z dobrymi intencjami) oglądaniu drugiej części Igrzysk śmierci. Od razu może zaznaczę, że lubię się uważać za cierpliwego widza co to ,,wszystko zniesie i niczemu się nie dziwi”, jednak przy tym seansie niebezpieczne skoki ciśnienia przelatały się u mnie z falami furii, białej gorączki i puszczaniem pary z uszu. Jak można było nakręcić coś tak durnego? się pytam. Widziałam oczywiście pierwszą część (równie durnowatą) jednak chyba przez rok wyparłam smutne wspomnienia i zapomniałam na jak niskim filmowym pułapie się widz znajduje oglądając przygody papuśnej łuczniczki Katniss.
7 komentarzyZrobiło się na blogu ostatnio dość przygnębiająco i mroczno, więc postanowiłam poszukać czegoś na rozweselenie. Na odtrutkę od oldboyów i różnych otchłani mroku wybrałam oczywiście francuską komedię, o dość durnowatym polskim tytule Babcia Gandzia. Nie ma to jak niezobowiązujący rechot z nieoczekiwanych, niestereotypowych akcji francuskich aktorów. Jak można się domyślać rzecz jest o seniorach i narkotykach (sprawy, których zdecydowanie w życiu unikam, ale kino to co innego). Główna bohaterka Paulette to dla mnie postać przełomowa. Dzięki niej chyba przestanę wreszcie myśleć, że wszyscy Francuzi są piękni, bogaci i stylowi. Ta babcia jest wredną, biedną, rasistowską i skwaszoną zakałą społeczeństwa, dlatego też od pierwszych chwil poczułam do niej szczerą sympatię, jak do straconej w dzieciństwie siostry bliźniaczki.
Komentarz









