Wspaniała to kolejna francuska komedia romantyczna zalewająca widzów ogromem wdzięku i bardzo pozytywnych doznań estetycznych. Może nie jest to jakiś wybitny obraz, ale z pewnością dość oryginalny. Wspaniała to produkcja retro, której akcja toczy się w latach 50. Główną bohaterką jest śliczna Rose (Déborah François), której jedyną szansą na wydostanie się z zapyziałej (choć przytulnej i uroczej) prowincji jest zostanie sekretarką w dużym mieście, co jej się w końcu udaje. Dziewczyna zatrudnia się w biurze agenta ubezpieczeń Louisa (Romain Duris), który od razu widzi, że roztrzepana trzpiotka nie nadaje się do pracy w biurze. Czemu jednak ją zatrudnia? Okazuje się, że jedynym, ale za to wielkim, talentem Rose jest błyskawiczne pisanie na maszynie. Gdy drobna blondyneczka (wyglądająca jak klon Mii Wasikowski) siada przy maszynie do pisania i zaczyna stukać, wstępują w nią jakieś tajemnicze pisarskie demony. Urzeczony i trochę już zakochany Louis postanawia zgłosić podopieczną do zawodów w błyskawicznym pisaniu, które z niewiadomych w sumie względów, są szalenie popularne w retro Francji.
Wielu widzów i recenzentów uznało ten film za lekki, absurdalny i bezsensowny. Co to w ogóle za pomysł, żeby ścigać się w stukaniu szeregów literek na trzeszczących ciężkich machinach? Po co poświęcać życie na żmudne przygotowania do czegoś takiego? Żeby chociaż dało się to podciągnąć pod nurt emancypacyjny, że niby dziewczyna powinna dzięki swojej pracy się usamodzielnić i zyskać niezależność od mężczyzn, ale nic z tego. Ona się tylko zakochuje w jakimś gburze, którego prosi na różne sposoby o wzajemność. Widać, że słodka Rose ma problemy z tatusiem i wyraźny kompleks na tym tle, ale żeby od razu film z tego robić i te maszyny ciągle pokazywać. Cóż, takie zdanie z pewnością, jeśli nie na głos, to na pewno w myślach, wygłosiło wielu widzów, szczególnie płci męskiej. Ja mam jednak oczywiście inne zdanie.
Wspaniałą należy potraktować przede wszystkim jako kolejny kinowy wyraz nostalgii za bezpiecznym światem, którego już nie ma. Wszyscy wielbiciele serialu Mad Men (o bardzo podobnym klimacie) z pewnością zrozumieją co mam na myśli. Kult maszyny do pisania jest tak naprawdę wyrazem tęsknoty za światem, w których nie było jeszcze tych wszechobecnych telefonów. Jest to tęsknota za prawdziwym, a nie wirtualnym życiem, za staromodnymi historiami miłosnymi między eleganckim kobiecymi kobietami i mężczyznami ubranymi w starannie skrojone garnitury i posiadającymi dobre maniery. W czasach gdy nic już nie jest pewne ani stałe, takie filmy jak Wspaniała dają widzom odrobinę otuchy.
A co do sensu robienia filmu o przygotowywaniu do zawodów w szybkim pisaniu, to uważam, że jest to bardzo zasadne i potrzebne. Bardzo podoba mi się to z jaką dyscypliną i samozaparciem Rose ćwiczy całymi godzinami odpowiednie ułożenie dłoni na klawiaturze i przepisuje całą Panią Bovary Flauberta. Jeszcze lepsze są parodystyczne sceny pokazujące jak dziewczyna biega za szefem by poprawić formę, niczym Rocky Balboa przed ważną walką bokserską. Jeśli o mnie chodzi, to wolę oglądać film o takich zawodach, niż kolejną męską opowieść o kickbokserach, karatekach, kierowcach rajdowych czy piłkarzach. Uważam nawet, że poświęcanie się dla super popularnej dyscypliny stenopisarskiej jest taką samą abstrakcją jak granie w piłkę nożną czy uprawianie jakiś skomplikowanych gimnastycznych wygibasów. W dodatku dziewczyna zdobywa ogromną popularność, bo ludzie chcą ja oglądać, a przecież tylko o to chodzi też w fenomenach małyszomanii czy kibicowaniu Justynie Kowalczyk. Wszystko jest w końcu umowne.
Obejrzenie Wspaniałej polecam nie tylko fanom Mad Mena, ale także wszystkim, dla których szybkie i sprawne pisanie jest po prostu nieodłącznym elementem codzienności. Myślę, że Rose Pamphyle może być świetnym wzorcem dla licznych zastępów copywriterów, pracowników korporacji i urzędników, cały dzień klepiących w klawiaturę i ścigających się z czasem. Dzięki Rose wszyscy możemy na nowo poczuć radość z pracy oraz osobistą więź z komputerami, naszymi kochanymi narzędziami pracy.
Komentarze