Przyznam, że nie będąc ani wielką fanką twórczości reżyserskiej Johna Maddena, ani tym bardziej aktorskich popisów Jessiki Chastain, odczułam dużą satysfakcję z obejrzenia tego filmu. Ta historia ma wiele minusów, ale ogólne wrażenie jest pozytywne, choć zapewne nie o to chodziło twórcom. Czuć, że filmowcy mieli większe ambicje, chcieli nakręcić poważny film polityczny, mówiący coś ważnego o sytuacji prawnej w USA i o tym jak ścierają się ze sobą strefy wpływów i interesów różnych grup, a zamiast tego nakręcili film, który ja odebrałam raczej jako czystą rozrywkę. Miał ciążyć w stronę głośnych w ostatnich latach dramatów społecznych, czy serialu House of Cards, a poszło niestety bardziej w stronę nieco kiczowatego Skandalu.
KomentarzTag: Waszyngton
Największe telewizyjne wydarzenie tej wiosny okazało się nie aż tak wspaniałe, jak na to wszyscy liczyliśmy (przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu), ale to nie zmienia faktu, że House of Cards to i tak jeden z najlepszych seriali wszechczasów i choćby powstało jeszcze kolejnych 5 sezonów znacznie gorszej jakości niż te początkowe, to i tak będziemy nadal grzecznie zasiadać przed telewizorami i laptopami w dniu premiery. Główną przyczyną mojego rozczarowania jest chyba prosty fakt, że tej magii pierwszych odcinków z 2013 roku nic nie jest w stanie powtórzyć. Wtedy Frank Underwood i jego Lady Makbet byli nowi, oryginalni, groźni i nieobliczalni, a do tego tak stylowi, pełni wdzięku i klasy, jak to się do tej pory jeszcze nie zdarzyło ani na ekranie, ani w prawdziwej polityce. Underwoodowie to prototypy nowej generacji czarnych charakterów, którym widz intensywnie kibicuje i których podziwia, zamiast trzymać kciuki za normalnych, przyzwoitych ludzi, nudnych, bo grających według reguł i mających jakieś moralne skrupuły. Gdy do nas dotarło, że Frank i Claire ich nie mają, rozpoczęła się nowa era telewizji. Niestety, wszystko co piękne jest, przemija, także mroczny urok nowości serialu Netflixa, w którym wszystko jest szare bądź czarne, a jedyna biel jaką zobaczymy, to ta na stylowych wdziankach pani Underwoodowej.
3 komentarzeTen serial miał na mnie i ludzi z mojego pokolenia ogromny wpływ. Pamiętam jak pod koniec podstawówki dosłownie oszaleliśmy na punkcie kosmitów, zjawisk paranormalnych i wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Miałam nawet specjalną bluzę z napisem FBI, a temat muzyczny z serialu był odpowiedzialny za wiele moich nieprzespanych ze strachu nocy. Dziś po latach widzę, że wiele kasowych produkcji nie powstałoby bez The X-Files, które przecież zapoczątkowały modę na wszystko co supernaturalne, a także na pewien typ prowadzenia serialowego śledztwa i doboru postaci. Niestety, w moim osobistym odczuciu, chemię między parą głównych bohaterów udało się powtórzyć chyba tylko Samowi i Deanowi z Supernaturala. Bardzo podoba mi się to, że podobnie jak w klasycznym Z archiwum X, tu także pojawiają się rozwinięcia wątków drugoplanowych i odcinki z przymrużeniem oka. Z powrotem kultowej produkcji, choćby tak zasłużonej, mam jednak pewien problem. Po pierwszych odcinkach nawet najwierniejsi fani muszą przyznać, że jednak dzisiaj inaczej pokazuje się pewne sprawy w telewizji, z czego chyba nie za bardzo wiedzą goniący za kasą twórcy wskrzeszający produkcję. Nowe Z archiwum X niestety razi sztucznością. No po prostu czuć, że to archaiczne i na siłę robione widowisko. Nic to jednak, skoro kasa i tak będzie się zgadzać. Przecież wszyscy będziemy oglądać z sentymentu za latami 90.
3 komentarzeStała mi się wielka krzywda, wyoglądałam całą Figurantkę i nie wiem naprawdę jak teraz będę żyć. Do następnego sezonu koniec z moją codzienną porcją radości i rubasznego humoru. Ale trudno, zawsze mogę wrócić do seriali, na które Veep była odtrutką, czyli do Political Animals, Madam Secretary, Boss czy House of Cards. W Veepie najbardziej chyba podobało mi się to, że każdy pan i pani polityk mogli się w nim przejrzeć jak w zwierciadle i to niekoniecznie krzywym. Możliwość spojrzenia do środka, jakby się patrzyło przez uchylone drzwi na to, co się dzieje w gabinetach najpotężniejszych ludzi tego świata. Coś wspaniałego, zwłaszcza gdy okazują się oni banda nieporadnych, nierozgarniętych, agresywnych, a czasem nawet głuptaśnych dzieci. Oj, coś mi się wydaje, że przy okazji ostatnich (i poprzednich, i jeszcze poprzednich) wyborów, nie tylko w USA, ale także w Polsce, fani serialu bawili się szczególnie dobrze.
SkomentujRaczej nie będę tym razem obiektywna, ponieważ w serialu Skandal zakochałam się już od pierwszego odcinka. Jest to jedna z tych produkcji, o których niby wiesz, że nie są najlepsze, a jednak nie możesz się z pewnych względów wprost odkleić od ekranu. Tutaj tym względem jest zdecydowanie grająca główną bohaterkę Olivię Popę Kerry Washington. Może i nie jest najzdolniejszą aktorką, a jej ograniczona mimika może naprawdę irytować, ale za to jest jedną z najpiękniejszych (co ważne dla widzów) i najlepiej ubranych (co podoba się widzkom) postaci serialowych. W dodatku ta postać jest inteligentna i zwyczajnie ma klasę, a to się raczej rzadko zdarza. Podoba mi się, że mogę trochę odpocząć od ,,gladiatorów w garniturach” i popatrzeć sobie na ,,gladiatorki w garsonkach”.
6 komentarzyDramat polityczny nie jest moim ulubionym gatunkiem filmowym, ale od czasu obejrzenia pierwszego odcinka Homeland powoli się do niego przekonuje. Okazuje się, że przy odpowiednio dużych pieniądzach i utalentowanych scenarzystach oraz aktorach, nawet polityczne rozgrywki mogą być ciekawe. Nie musi już chodzić wyłącznie o nudne, przydługie tyrady siwych panów po sześćdziesiątce, rozprawiających przy szklaneczce koniaku i cygarach o przyszłości swojego mocarstwa. Homeland był pod tym względem prawdziwą rewolucją, ale House of Cards to dopiero objawienie.
14 komentarzy